Prof. Wiesław Binienda to kierownik Wydziału Inżynierii Cywilnej na uniwersytecie w Akron w Ohio, z kolei Kazimierz Nowaczyk jest fizykiem, profesorem na uniwersytecie w Maryland.
Na posiedzenie zespołu przyszli m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński i wdowa po gen. Andrzeju Błasiku - Ewa Błasik.
Prof. Nowaczyk przedstawił symulację, według której tupolew nie mógł zderzyć się z brzozą. "Kontakt z brzozą przy pierwszej radiolatarni i kontakt z brzozą, która miała odciąć fragment skrzydła samolotu, nie mogły mieć miejsca" - oświadczył prof. Nowaczyk.
Jak tłumaczył, nie mogło do tego dojść, ponieważ w tych dwóch miejscach samolot znajdował się około 14 metrów wyżej w stosunku do wysokości podawanej zarówno przez MAK, jak i przez komisję Jerzego Millera. "Czyli około 20 metrów nad poziomem gruntu" - zaznaczył.
Z kolei prof. Binienda zaprezentował ekspertyzę dotyczącą tego, co powinno się dziać ze skrzydłem oraz z całym samolotem, gdyby z prędkością 270 km/h zderzył się z brzozą.
"Gdyby tak było, że ten samolot naprawdę uderzył w to drzewo, to wnioski są takie: skrzydło samolotu Tu-154M przecina drzewo niezależnie od wysokości uderzenia w drzewo, orientacji samolotu czy odległości miejsca uderzenia od końca skrzydła" - powiedział prof. Binienda. Jednocześnie podkreślił, że "uszkodzenie skrzydła nie zmniejszyłoby powierzchni nośnej ani stabilności samolotu".
Zarówno Binienda jak i Nowaczyk zastrzegli, że przedstawione przez nich symulacje mogą odbiegać od rzeczywistych wydarzeń. Jak zaznaczyli, nie mieli bowiem dostępu do wszystkich danych. Apelowali, aby rząd jak najszybciej zadbał o to, by wrak wrócił do kraju i by można było zrobić badania bezpośrednio na nim.
Według Macierewicza zaprezentowane przez Biniendę i Nowaczyka symulacje to pierwsze naukowe analizy tego, co się zdarzyło 10 kwietnia 2010 r. "Chcę to z całą mocą podkreślić - ani rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, ani zespół tzw. ekspertów pana ministra Millera, nie dokonywali żadnych badań samolotu" - powiedział.
Szef zespołu Antoni Macierewicz (PiS) na początku posiedzenia wyraził żal, że nikt z prokuratury wojskowej nie przyszedł na posiedzenie. Zapewnił, że wszystkie omawiane na spotkaniu dokumenty zostaną dostarczone śledczym.
"Wypada mi wyrazić żal, że prokuratura nie znalazła nawet jednej osoby, która mogłaby na bieżąco uczestniczyć w prezentacji naszych ekspertów" - powiedział Macierewicz.
Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg w liście skierowanym do zespołu napisał, że w związku "z zaplanowaną ważną czynnością w śledztwie" w sprawie katastrofy smoleńskiej, zarówno on sam, jak i podlegli mu prokuratorzy, którzy również zostali zaproszeni przez Macierewicza na posiedzenie zespołu, nie będą w stanie wziąć w nim udziału. Chodzi o ppłk. Karola Kopczyka i mjr. Jarosława Seję.
Jak przekazał, został także upoważniony do poinformowania posłów, że również prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa nie może wziąć udziału w posiedzeniu. Szeląg zaznaczył przy tym w liście, że postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzone jest w oparciu o przepisy postępowania karnego, którego uregulowania nie przewidują konsultacji. "A taki właśnie charakter mógłby mieć udział prokuratorów w spotkaniu ze specjalistami opracowującymi ekspertyzy na rzecz zespołu parlamentarnego" - napisał.
Dodał, że prokuratorzy "z zainteresowaniem i uwagą" zapoznają się z wszelkimi materiałami dotyczącymi ekspertyz, w szczególności ze szczegółowymi opisami prowadzonych badań, ich metodologią i wykorzystanymi modelami matematycznymi. Poprosił o przesłanie tych materiałów prokuraturze.
W pierwszej części posiedzenia komisji próbowano nawiązać połączenie wideo z prof. Nowaczykiem z USA, jednak z powodu trudności technicznych uczestnicy spotkania mogli jedynie słyszeć jego głos; nie widzieli natomiast fotografii i slajdów, które zamierzał im pokazać. Po krótkiej przerwie udało się jednak nawiązać łączność wideo z profesorami.
We wtorkowym posiedzeniu zespołu udział wziął też oraz zadawał pytania poseł Ruchu Palikota Marek Poznański. Na konferencji prasowej Janusz Palikot mówił, że Macierewicz "nie chce dopuścić" do zespołu posła jego partii.
PAP