W policji trwa protest funkcjonariuszy, choć przełożeni twierdzą, że go nie ma. Taki komunikat przedstawił na odprawie dowódca jednego z oddziałów prewencji w Rzeszowie, co ujawnił szef podkarpackiej „Solidarności” policjantów.
– Dowódca tego oddziału wszystkim zebranym tam funkcjonariuszom powiedział, że tego protestu nie ma, nie ma oficjalnego przywódcy, i że jest to prowokacja wschodnich służb w celu destabilizacji – mówił Marcin Pawlus, przewodniczący podkarpackiej policyjnej „Solidarności”.
Policjanci domagają się poprawy warunków służby i podwyżek, uzależnienia wzrostu wynagrodzeń od PKB. Ale na to nie godzi się rząd Donalda Tuska. Dlatego funkcjonariusze w ramach protestu robią sobie badania profilaktyczne i idą na zwolnienia lekarskie. Akcja ma kryptonim „Lucyna”.
– Obecnie na zwolnieniach lekarskich wystawionych przez lekarzy pierwszego kontaktu przebywa ok 10-12 tysięcy funkcjonariuszy – poinformował szef policyjnej „Solidarności” Jacek Łukasik.
W okolicach 11 listopada na zwolnieniach lekarskich może być nawet 20 tysięcy funkcjonariuszy. Dlatego mogą być problemy z zabezpieczeniem Marszu Niepodległości w Warszawie i innych wydarzeń związanych z obchodami święta odzyskania niepodległości w całej Polsce. Związkowcy informują o reperkusjach wobec funkcjonariuszy, którzy idą za zwolnienia.
– Zdarzają się sytuacje, kiedy policjanci są zastraszani, jest im wmawiane, że będą dodatkowe pieniądze na święta, dodatkowe gratyfikacje, a jeżeli pójdą na zwolnienia lekarskie – będą blokowane im awanse, premie lub będą negatywnie rozpatrywane raporty o przeniesienie – mówił szef policyjnej „Solidarności”.
W policji jest ponad 14 tysięcy wakatów.
TV Trwam News