Przewoźnicy protestują od kilkunastu dni, blokując przejścia graniczne m.in. w Korczowej na Podkarpaciu oraz w woj. lubelskim w Hrebennem i Dorohusku. Przepuszczają tylko po kilka aut ciężarowych na godzinę.
Przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem oraz rozwiązania problemów z ukraińskim systemem kolejki elektronicznej. Wskazują, że są niesprawiedliwie traktowani w porównaniu do przewoźników zza wschodniej granicy.
Adam Zabor z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu zwrócił uwagę, że problem ma swoje źródło w decyzjach Brukseli.
– Cała ta sytuacja wynika z umowy między Unią Europejską a Ukrainą, na którą tak naprawdę my jako Polska nie mamy wpływu, ponieważ to Unia Europejska zdecydowała o tym, że Ukrainy nie będą obowiązywały żadne ostre regulacje związane z wjazdem na teren jakiegokolwiek kraju Unii Europejskiej i jest to kwestia problematyczna. Jeszcze jedna kwestia to np. konkurencyjność wynagrodzeń. Ukraińscy kierowcy zarabiają dużo mniej, zatem ich firmy ponoszą znacznie niższe koszty, podczas gdy kierowcy w Unii Europejskiej muszą posiadać dużo wyższe minimalne wynagrodzenia, a zatem jest to dużo większy koszt dla naszych przedsiębiorców – wyjaśnił Adam Zabor.
Przeciw nierównemu traktowaniu opowiedzieli się też przewoźnicy z Węgier, Czech, Słowacji i Litwy.
RIRM