„Zdarzenie miało miejsce w sobotę po południu. Zgodnie z procedurą piloci sporządzili raport. W tej chwili sprawa jest badana przez komisję badania zdarzeń lotniczych w PLL LOT” – powiedział Moczulski.
„Każde takie zdarzenie jest niebezpieczne […] na szczęście tym razem nic się nie stało” – dodał. Wyjaśnił, że najpoważniejszym czynnikiem niosącym zagrożenie była wielkość drona. „Zgodnie z raportem pilotów miał on
ok. 3 m” – dodał.
Portal tvn24.pl podał w niedzielę, że w sobotę ok. godz. 16 podczas podchodzenia do lądowania piloci embraera LOT-u lecącego z Poznania zauważyli znajdującego się odległości 30 m dużego drona. Poinformowali o tym kontrolę lotów.
Kontroler ostrzegł załogę kolejnego lądującego samolotu, tym razem była to maszyna PLL LOT, z Wrocławia. Pilot potwierdził, że widzi drona.
Według informacji tvn24.pl po dwóch lądowaniach samolotów narodowego przewoźnika na warszawskim lotnisku na 30 minut zostały wstrzymane wszystkie operacje.
na podst. "Nasz Dziennik", APW, PAP, interia.pl