Wicepremier podkreślił, że powstanie styczniowe było ofiarą złożoną przez naród polski na drodze do odzyskania niepodległości.
– Powstanie Styczniowe było szczególne. Było nieuniknione i jego tragizm także był nieunikniony. Skutkowało represjami, konfiskatami, kasacjami, wyrokami śmierci i zesłaniami na Syberię, jednak mimo tego pokolenia naszych przodków podjęły to wyzwanie i dzięki temu Polska przetrwała. Powstanie Styczniowe przyniosło nam zwycięstwo i niepodległość po latach, a później – w II Rzeczpospolitej – budowało etos nowoczesnego państwa polskiego – przypomniał prof. Piotr Gliński.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego wskazał na dwojaką rolę artystów w powstaniu styczniowym – część z nich, jak Maksymilian Gierymski, Ludomir Benedyktowicz, Adam Chmielowski czy Emil Andreoli, brali w nim czynny udział. Inni – malarze, pisarze, poeci czy kompozytorzy – upamiętniali je w swoich dziełach.
Szef MKiDN wskazał, że instalacja Jerzego Kaliny powstała 10 lat temu na 150-lecie powstania styczniowego i nadal jest równie poruszająca. Przypomniał też jedną z najbardziej znanych prac artysty zatytułowaną „Przejście”.
– Pamiętam tę pierwszą, najsłynniejszą pracę z grudnia 1977 roku. Już wtedy artysta przewidział, co ta data będzie oznaczała w polskiej historii. To słynne „Przejście” na rogu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej w Warszawie było w ciemnych czasach PRL-u czymś bardzo znaczącym i ciekawym. Poruszającym i prostym w pomyśle. To były sylwetki ludzi, którzy schodzili do przejścia podziemnego, którego w tym miejscu nie było – przypomniał prof. Piotr Gliński.
Wicepremier podziękował wszystkim zaangażowanym w przygotowanie prezentacji piktogramów Jerzego Kaliny, a zwłaszcza Centrum Sztuki Współczesnej – Zamkowi Ujazdowskiemu za opiekę kuratorską nad wystawą.
Jerzy Kalina podkreślił, że jego instalacje pokazują jednocześnie indywidulany i zbiorowy los, a rysy twarzy powstańców przekazują więcej niż niejeden tekst, niż opracowanie czy wykład historyczny.
– Stoicie trochę tak, jak na pogrzebie, wśród pomników cmentarnych. To są medaliony, które nam przypominała Nałkowska. To jest też czarna biżuteria, która wiadomo, że nie ma odpowiednika w skali świata – powiedział artysta.
Instalacja została zrealizowana przez Jerzego Kalinę ponad dekadę temu z okazji 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Projekt po raz pierwszy zaprezentowany został na wrocławskim placu Solnym 22 stycznia 2013 r. Artysta stworzył w przestrzeni miejskiej poruszające miejsce pamięci, które poprzez oryginalną symbolikę przemawia do widzów. Na instalację składają się 44 czarne taborety z umieszczonymi na nich miednicami, wypełnionymi zamarzniętą wodą przez którą widać „zatopione” w lodzie portrety powstańców. Twarze kobiet i mężczyzn oglądane poprzez przeźroczysty lód przypominają nagrobne medaliony.
Wśród portretów zesłańców styczniowych jest także zdjęcie pradziadka Jerzego Kaliny – Władysława Daniłowskiego, którego carskie władze skazały na czteroletnią zsyłkę. Na innym portrecie można zobaczyć Henrykę Pustowójtówną, córkę Rosjanina, polską patriotkę, bohaterkę powstania.
Inf. MKiDN