W ciągu trzech dni dla festiwalowej widowni zagrały m.in. Pixies, Florence and the Machine, Snoop Dogg i Kings of Leon.
Największym zainteresowaniem publiczności cieszyły się występy grupy Kings Of Leon i Florence and the Machine na głównej scenie festiwalowej Orange Stage, a także koncerty amerykańskiego rapera Snoop Dogga i angielskiej legendy muzyki elektronicznej The Prodigy na scenie Warsaw Stage.
"Zależało nam przede wszystkim na tym, by była dobra zabawa. Panuje taki sposób rozmawiania i analizowania muzyki, jakby to była co najmniej trzecia wojna światowa, tymczasem sprowadza się to ostatecznie do rozrywki" - powiedział w rozmowie z PAP Piotr Metz, dziennikarz muzyczny oraz rzecznik Orange Warsaw Festival. "Dla mnie symbolem takiego podejścia do swojej muzyki i kariery jest Snoop Dogg; robi rzeczy, które innym nie uszłyby na sucho, z lekkością, puszczając oko, żartując. Jakby pokazując, że to wszystko jest zabawa, a nie sprawa życia i śmierci. Jest to festiwal miejski, z miasteczkiem, nastawiony na zabawę" - dodał.
"Jesteśmy szczęśliwi, że ten festiwal rośnie w sposób naturalny. Z pewnością naszym planem będzie to, by utrzymać to, co udało nam się wykreować w tym roku; to był skok, który powinien zająć dwa, trzy lata - druga scena, 30 wykonawców, trzy dni. Jeżeli rozwój się udaje, trudno nie myśleć o tym, by było jeszcze więcej i jeszcze lepiej, ze wskazaniem na "jeszcze lepiej" - dodał.
Pytany o to, czy któreś z wydarzeń tegorocznej edycji festiwalu zrobił na nim szczególne wrażenie, Metz wyróżnił sobotni występ formacji Florence and the Machine.
Według informacji organizatorów Orange Warsaw Festivalu, na Stadionie Narodowym od piątku do niedzieli bawiło się ponad 100 tysięcy osób, więcej niż podczas zeszłorocznej edycji imprezy. PAP