Wydarzenia w Manifeście Lipcowym były pierwszym przypadkiem użycia broni palnej przeciw protestującym w stanie wojennym górnikom. Dzień później pluton specjalny ZOMO strzelał w katowickiej kopalni Wujek, zabijając dziewięciu strajkujących.
Rocznicowe uroczystości - w których poza uczestnikami wydarzeń sprzed lat biorą udział związkowcy oraz przedstawiciele lokalnych i regionalnych władz - rozpoczęły się poranną mszą św. w kościele Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła. Później złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą wydarzenia z grudnia 1981 r. W południe w jastrzębskim kinie Centrum odbędzie się uroczysta akademia. Po niej z koncertem wystąpi Jan Pietrzak.
Protest w Manifeście Lipcowym (dziś kopalnia nazywa się Borynia-Zofiówka) rozpoczął się na wieść o aresztowaniu członków komisji zakładowej w nocy z 12 na 13 grudnia. Jej pozostali członkowie postanowili ukryć się w kopalni. Komisja wkrótce przekształciła się w komitet strajkowy.
15 grudnia kopalnia została otoczona przez milicję i wojsko. Przed południem oddziały szturmowe weszły na teren zakładu, napotykając silny opór górników. Bramę kopalni forsowano przy pomocy czołgów. Początkowo używano gazów łzawiących i petard, później strzały z broni palnej oddali członkowie plutonu specjalnego ZOMO.
Po południu siły pacyfikujące kopalnię wycofano, protestujący zaczęli rozchodzić się do domów. Zatrzymanych zostało kilku uczestników protestu. Rany postrzałowe miało 4 górników. Przewieziono ich do szpitala górniczego w Jastrzębiu, kule wyjęte z ran operowanych górników zabrała SB.
Jednym z postrzelonych górników był Czesław Kłosek - pocisk po rykoszecie przeszedł przez gardło i do dzisiaj tkwi w jego kręgosłupie. Kłosek ukończył studia prawnicze. Po jego doniesieniu IPN zajął się sprawą utrudniania pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. W 2004 r. IPN oskarżył o tuszowanie tej sprawy trzech byłych prokuratorów wojskowych.
Ich proces rozpoczął się w kwietniu 2006 r. Sprawę jednego z nich sąd wyłączył do oddzielnego postępowania z powodu choroby. W 2010 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie - na wniosek prokuratury - umorzył tę sprawę z powodu przedawnienia. Uzasadnił to uchwałą Sądu Najwyższego stwierdzającą, że sprawy o zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia przedawniły się w 1995 r.