"Ustroje upadają nie dlatego, że są niesprawiedliwe, ale dlatego, że bankrutują. Za chwilę bankrutami będą kraje Unii Europejskiej. Polska jest jak statek, który płynie w stronę tego bankructwa, my go jednak zawrócimy" - mówił na wtorkowym kongresie KNP w Warszawie Korwin-Mikke.
Argumentował, że jeśli Polska nie "wyrwie się z zaklętego kręgu biurokracji i unijnego marnotrawstwa", to "zaleją nas Chińczycy lub wykupią Arabowie".
Aby tak się nie stało - przekonywał - konieczne jest przeprowadzenie w Polsce radykalnych reform i "przywrócenie normalności" - czyli wolnego rynku, nieskrępowanej konkurencji i "znanego od pokoleń porządku moralnego".
"Unia i politycy przekonują, że najważniejsze jest bezpieczeństwo producentów, czy ludzi pracujących. Nie - kiepski producent powinien się bać, że zbankrutuje, a zły pracownik - że straci pracę. Wtedy zyskują na tym konsumenci, czyli my wszyscy" - mówił Korwin-Mikke. Podkreślił, że jego zdaniem "cichymi bohaterami" wolnego rynku nie są przedstawiciele firm, a kobiety, które chodzą od sklepu do sklepu i porównują ceny.
Korwin-Mikke przekonywał, że tylko Europa konkurujących ze sobą krajów ma szansę przeciwstawić się innym światowym mocarstwom.
Deklarował, że w sprawach zasadniczych KNP nie uznaje kompromisów. "Jesteśmy w stanie pójść na kompromis, gdy przybliża nas to, a nie oddala od celu" - dodał. Celem KNP - mówił - jest m.in. obrona polskiego poczucia moralności przed tymi, "którzy chcą zdecydować za rodziców, według jakich wartości mają być wychowywane dzieci".
Z kolei wiceprezes KNP Jacek Wilk mówił, że kampania wyborcza do PE partii koncentruje się wokół następujących haseł: wyśmiewania Unii, "obserwacji i obstrukcji", likwidacji zbędnej biurokracji i wtrącania skompromitowanych polityków do więzień.
Wilk przekonywał, że jego partia - mimo nieskrywanego eurosceptycyzmu - ma pełne prawo ubiegać się o miejsca w europarlamencie. "Czy jesteśmy zwolnieni z uczestnictwa w Unii, choć jej nie chcemy? Czy władze UE są jak rząd, co nie potrzebuje opozycji?" - pytał.
Następnie podarł na mównicy kartki symbolizujące: europejską Kartę Praw Podstawowych, budżet unijny, który jego zdaniem "ustanawia eurosocjalizm" oraz traktat lizboński jako "nową targowicę".
O obronie tradycyjnych wartości przed "unijną indoktrynacją" mówił też Marcin Krzywkowski, startujący z pomorskiej listy KNP. "Nie potrzebujemy, by unijni lewacy mówili nam, czym jest małżeństwo, czym jest rodzina, ani kiedy zaczyna się życie" - argumentował.
Z kolei Krzysztof Szpanelewski - "jedynka" KNP na Mazowszu - nawoływał uczestników kongresu, by "wygonili z siebie małego tchórza" i nie bali się wolnego rynku. "Polacy się boją wolności, bo ona oznacza brak państwowego lekarza, państwowej szkoły, renty czy zasiłku, gdy nie ma pracy. Ale w ten sposób nie uzdrowi się kraju ani własnego życia" - podkreślał.
Jak mówił już niedługo KNP - któremu ostatnie sondaże dają ponad 5 proc. poparcia - wejdzie do PE. "Następnym krokiem będą wybory parlamentarne, tam osiągniemy może i 15 proc." - mówił Szpanelewski.
PAP