"Nie sądzę abyśmy w jakimś przewidywalnym czasie doświadczyli czegoś tak dramatycznego, jak wojna w pobliżu naszych granic" - mówił szef rządu w sobotę w TVN, pytany czy grozi nam wojna. Chociaż - kontynuował - napięcie w tej części świata jest większe niż kiedykolwiek w ostatnich 15-20 latach, od czasu puczu Janajewa.
"Dlatego nie ma co udawać, że nic się nie dzieje, bo dzieją się rzeczy rzeczywiście dramatyczne. Ale jeśli pytacie mnie o intuicję, czy jest bezpośrednie zagrożenie wojną w tej chwili - uważam, że nie, ale ono może pojawić się w każdej chwili" - zaznaczył.
Pytany czy na podstawie informacji, które otrzymuje uważa, że Rosjanie wejdą na wschodnią Ukrainę, odpowiedział: "Wiemy jedno z całą pewnością, że w sensie logistycznym, technicznym, militarnym Rosja do takiego działania jest gotowa".
"Czy takie decyzje polityczne zapadły? Na razie nic na to nie wskazuje, natomiast doświadczenie z ostatnich tygodni, czyli działania na Krymie pokazują, że przywódcy Rosji potrafią zaskoczyć w sensie negatywnym i ten scenariusz wcale nie musi być tak spokojny czy bezpieczny, jak by to niektórzy chcieli widzieć w Europie" - wskazał.
Zauważył, że nikt normalny nie chce konfliktu zbrojnego i dlatego problem ten jest wypierany "z całej siły". Natomiast - podkreślił premier - on jako premier polskiego rządu niestety musi pracować nad bardzo różnymi scenariuszami. "Zawsze, a w tym szczególnie skomplikowanym czasie, te czarne scenariusze musimy rozpatrywać bardziej serio niż wcześniej" - konkludował. (PAP)