Jak ustalił nieoficjalnie „Nasz Dziennik”, polskie MSZ otrzymało z norweskiego ministerstwa spraw zagranicznych notę z wnioskiem o podjęcie przez nasze władze decyzji o odwołaniu konsula do dnia 6 lutego.
Zdaniem Jana Dziedziczaka, byłego wiceministra spraw zagranicznych, władze Oslo, podejmując taką decyzję, wpisały Norwegię na listę takich krajów, jak Rosja czy Białoruś. – Norwegia, decydując się na taki krok, postawiła się w bardzo niekorzystnym świetle na arenie międzynarodowej – komentuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Dziedziczak. Pozytywnie ocenia on działania polskiego MSZ, które – jego zdaniem – w zdecydowany sposób wstawiało się za Sławomirem Kowalskim. – Wyraźnie domagało się, żeby dokończył on swoją kadencję – mówi.
Głos w tej sprawie zabrał marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który wsparł konsula, wysoko oceniając jego pracę i postawę. Marszałek stwierdził, że w sposób dla nas zupełnie niezrozumiały dochodzi do usunięcia konsula z Norwegii – „osoby niezwykle walecznej, odważnej, która występowała w interesie […] polskich dzieci”. – Znam działalność pana konsula, który był nagradzany za swoją wybitną pracę, wielkie poświęcenie i oddanie – podkreślił marszałek.
Polska dyplomacja broni swojego przedstawiciela. – Pan konsul Sławomir Kowalski bardzo dobrze wypełnia swoje obowiązki. Jest bardzo dobrze oceniany nie tylko przez MSZ, ale przede wszystkim przez obywateli polskich, którzy mieszkają w Norwegii. Nie widzimy podstaw jego odwołania – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk.
Sławomir Kowalski udzielał pomocy polskim rodzinom, którym Barnevernet odbierał dzieci. Dla Norwegii urzędnik, który szanuje podstawowe prawo rodziców do wychowania dzieci, okazuje się niewygodny. Z raportu przygotowanego przez Valeriu Ghiletchiego, delegata do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, wynika, że Barnevernet dopuszcza się wielu nadużyć. – Musimy być gotowi na długą batalię o prawa rodziny – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Ghiletchi.
Paulina Gajkowska
Komentarze
I niech lewactwo nie mówi, że to pojedyncze przypadki, gdyż trwa to od wielu lat jak widać
Należy się zatem zastanowić skoro Norwegia jest stawiana za wzór społeczeństwa to dlaczego jest tam tyle przemocy???
Norwegia została też skrytykowana w raporcie przyjętym w czerwcu br. przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Podczas debaty poprzedzającej głosowanie ws. raportu, wiceprzewodniczący norweskiego parlamentu – Morten Wold (jego Partia Postępu razem z Partią Konserwatywną należy do obecnej koalicji rządowej) przyznał, że krytyka norweskiego systemu jest w pełni uzasadniona. Jak przyznał Wold, prawa podstawowe dzieci są w Norwegii nagminnie łamane.
Polski Instytut Ordo Iuris, który broni m.in. polskich rodzin mieszkających w Norwegii przed nadużyciami Barnevernet, ale także wspiera starania Norweżki Silje Garmo o azyl w Polsce, przypomniał w ubiegły piątek, że w Norwegii „dzieci często odbierane są rodzicom z całkiem błahych powodów”. „Co więcej, trafiają one potem niekiedy nawet w ręce pedofilów. Udowodniło to słynne tegoroczne śledztwo norweskich dziennikarzy, wszczęte po skazaniu pedofila z okręgu Møre og Romsdal. Prasa ujawniła wówczas, że jedno na czworo dzieci w systemie pieczy zastępczej Barnevernet »znika z systemu«, a ich losem po odebraniu z rodzinnego domu nie interesuje się już żaden urzędnik” – podaje dalej Ordo Iuris.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.