Pan prezydent zapowiedział, że będą gotowe za dwa miesiące. Proszę o cierpliwość.
Kto konkretnie jest odpowiedzialny za przygotowanie nowych projektów i czego możemy się po nich spodziewać - drobnej korekty ustaw przygotowanych przez PiS czy całkiem nowych pomysłów?
To będą projekty prezydenckie, więc ich kierunki i cele zostaną wytyczone przez pana prezydenta i nikogo innego. Natomiast co do szczegółów, to naprawdę proszę o cierpliwość i danie szansy na to, by w spokoju opracować całość przepisów, które są zbyt ważne, by ujawniać jakieś pojedyncze zapisy, które zaraz zaczną żyć własnym życiem. Byłoby to przedwczesne i niepotrzebne. I tak już za dużo mieliśmy zamieszania wokół zmian w sądownictwie, więc teraz niech te prace toczą się w spokoju.
Prezydent nie ma łatwego zadania - cokolwiek przygotuje, zawsze ktoś będzie niezadowolony, albo środowiska sędziowskie, które nie chcą radykalnych zmian, albo PiS, który chce rewolucji. „Zmiany kosmetyczne nie znajdą poparcia dobrej zmiany, bo nie mają sensu" - zapowiada już minister Zbigniew Ziobro.
Jedyną grupą, którą musi i chce usatysfakcjonować prezydent, są obywatele. Trzeba stworzyć takie projekty, by wymiar sprawiedliwości służył Polakom. Jeśli ktoś z tego tytułu będzie niezadowolony, to trudno, ale myślę, że najważniejsze jest, by to Polacy dobrze ocenili te zmiany i uwierzyli, że doprowadzą one do lepszego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości - bardziej sprawnego i sprawiedliwego, opartego na wysokich standardach etycznych i merytorycznych.
Polacy są podzieleni w ocenie wet pana prezydenta. Zwłaszcza ci, którzy głosowali na Andrzeja Dudę i PiS.
Prezydent od początku miał świadomość, że decyzja, którą podejmuje, jest trudna i odpowiedzialna i że przynajmniej w początkowej fazie nie wszyscy ją będą dobrze oceniać i jej przyklasną. Jestem jednak przekonany, że z biegiem czasu ci, którzy dziś krytykują prezydenta, sami przekonają się, że prezydent postąpił słusznie. Urząd prezydenta zobowiązuje czasami do podejmowania decyzji odważnych z pełną świadomością, że czasem można na tym coś stracić.
Zbigniew Ziobro uważa, że prezydent uległ naciskom ulicy. „Ton kapitulanctwa tylko zachęca do kolejnych protestów" - przestrzega.
Pan prezydent podjął tę decyzję przede wszystkim po analizie merytorycznej ustaw, które do niego trafiły, a nie pod wpływem tego, co się działo na ulicach. Podjął ją po licznych konsultacjach, pytając o zdanie wielu osób, w tym np. pani Zofii Romaszewskiej. Decyzja prezydenta spotkała się z licznymi głosami poparcia, np. byłego premiera, mec. Jana Olszewskiego. Ważny był też głos poparcia abp. Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Oczywiście prezydent nie mógł nie widzieć, że te przepisy budzą sprzeciw części społeczeństwa i ogromne emocje, ale to nie była przyczyna jego decyzji. Weto było dlatego, że ustawy zawierały mankamenty, o których pan prezydent mówił. Dlatego postanowił przygotować projekty, które tych mankamentów nie będą zawierały, a prace sejmowe nad nimi będą toczone w spokojnej, przejrzystej atmosferze, dzięki czemu emocje społeczne wokół nich nie będą już tak gorące. Wymiar sprawiedliwości wymaga wielu zmian, ale trzeba je przeprowadzać z chirurgiczną precyzją tak, by społeczeństwo miało przekonanie, że to są dobre zmiany, które mają służyć ludziom, a nie jakiejkolwiek partii.
Prezydent, podejmując decyzję o wetach, nie miał żadnych wątpliwości, że postępuje słusznie, czy raczej było tak, że wahał się do ostatniej chwili?
Prezydent mówił, że podjął ją w poczuciu odpowiedzialności i nie dlatego, że chciał storpedować reformę, ale by była ona przeprowadzona lepiej, sprawniej, skuteczniej. Dlatego od razu była jasna zapowiedź, że chce szybko przygotować własne projekty ustaw, które będą reformować wymiar sprawiedliwości. Jeśli ustawy pojawiły się w 20. miesiącu rządzenia obecnego rządu, a prezydent zapowiedział, że już w 22. miesiącu będą gotowe nowe projekty, to trudno mówić o jakimś nagłym zatrzymaniu reformy czy odłożeniu jej ad Kalendas Graecas. Co najwyżej nastąpi jej kilkutygodniowe przesunięcie.
To zależy od tego, co znajdzie się w prezydenckich projektach i co z nimi zrobi większość parlamentarna. Trochę można już wyczytać z uzasadnienia prezydenta do zawetowanych ustaw. Jedna z uwag na temat ustawy o Sądzie Najwyższym dotyczy zbyt dużych kompetencji ministra sprawiedliwości.
Prezydent w swoim uzasadnieniu odnosił się nie do konkretnej osoby, personalnie do obecnego ministra sprawiedliwości, lecz w ogóle do faktu, że minister, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym, dostaje zbyt duże uprawnienia bez względu na to, kto jest nim teraz i kto nim będzie za pięć czy dziesięć lat.
Minister Ziobro chyba odebrał to inaczej i odpowiedział serią ostrych wywiadów, w których skrytykował prezydenta. Wygląda to na otwartą wojnę.
My żyjemy przyszłością, czyli pracą nad projektami ustaw. Nie ma co rozpamiętywać tego, co kto powiedział, trzeba patrzeć do przodu. Tu nie ma miejsca na marudzenie.
Mówi pan jak Jarosław Kaczyński, który w TV Trwam co prawda stwierdził, że prezydent popełnił „bardzo poważny błąd", ale dodał, że „na tym trzeba skończyć, myśleć, jak z tego wyjść" i „iść dalej razem".
Pojawiła się pewna różnica zdań, ale nie jest tak, że mamy konflikt czy wręcz stoimy na krawędzi rozłamu, jak wieszczą niektórzy, niekoniecznie sprzyjający nam komentatorzy. Takie kategorie do opisu tej sytuacji są całkiem nieadekwatne. W każdej sytuacji politycznej w ostatnich kilkunastu latach zdarzało się, że czasami prezydent podejmował decyzję, która niekoniecznie była zgodna z linią obozu sprawującego władzę, ale nie oznaczało to od razu rozłamu. Tak jak w rodzinie - zawsze może się zdarzyć jakaś różnica zdań, ale rodzina pozostaje rodziną.
Czyli rozwodu nie będzie?
(śmiech] Nic na to nie wskazuje.
Nie ma co jednak udawać, że sporu czy konfliktu nie było i nie ma.
Nie nazwałbym tego konfliktem, po prostu czasami emocje były zbyt duże. Te emocje zostały już ostudzone.
Powróciły za to emocje na linii prezydent - Antoni Macierewicz. Dlaczego 15 sierpnia nie będzie nominacji generalskich, o które wnioskował szef MON?
Trwają prace nad nowym systemem kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP, i prezydent Andrzej Duda uznał, że najpierw powinny się one zakończyć.
Niektórzy twierdzą, że to zemsta za ostentacyjne lekceważenie prezydenta przez szefa MON i za to, że Antoni Macierewicz pozbawił doradzającego prezydentowi gen. Jarosława Kraszewskiego dostępu do informacji niejawnych.
Nadawanie stopni wojskowych to konstytucyjne uprawnienie prezydenta. Ci, którzy tak twierdzą, powinni przyjąć do wiadomości, że taka jest konstytucja.
Trudno podejrzewać, że ministrowie Ziobro czy Macierewicz, otwarcie uderzając w prezydenta, działają bez cichego przyzwolenia Nowogrodzkiej, jak wyglądają dziś relacje prezydenta Andrzeja Dudy z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim?
Nie widzę oznak, by relacje prezydenta z najważniejszymi osobami obozu rządzącego nie były dobre. Wiem, że media lubują się w szukaniu newsa, że jest kłótnia, wojna, że coś pękło, że już nigdy nie będzie tak, jak było. Jednak polityka to coś znacznie poważniejszego niż tego typu jednodniowe newsy.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że nastąpiło duże ochłodzenie w relacji prezydent - PiS.
Myślę, że zarówno strona rządowa, jak i Pałac Prezydencki zdają sobie sprawę, że do prawdziwego zmieniania Polski potrzebna jest zgodna współpraca dwóch ośrodków. Rozpoczynając kampanię wyborczą w 2015 r., mieliśmy świadomość, że potrzebne są dwa zwycięstwa, że jeśli będzie tylko jedno - prezydenckie, to bardzo dobrze, ale do pełni szczęścia potrzebne jest także to drugie - parlamentarne. Tylko wtedy można realizować program i zmieniać Polskę, jeśli prezydent i rząd patrzą i idą w jednym kierunku. Stąd to zwycięstwo było czymś wyczekiwanym i bardzo pozytywnym z punktu widzenia państwa. Warto o tym pamiętać, że ta jedność jest wartością i nie są nam potrzebne żadne niesnaski i spory.
Pytanie, czy dzisiaj rząd i prezydent patrzą w tym samym kierunku, bo słuchając niedawnego orędzia pani premier i pana prezydenta, można było mieć co do tego wątpliwości.
Co do pryncypiów nie ma rozbieżności. Patrzą w tym samym kierunku.
Skoro jest tak dobrze, to skąd pogłoski o tym, że PiS mógłby wystawić w wyborach prezydenckich innego kandydata niż Andrzej Duda?
Wybory są dopiero za trzy lata i rozważania dzisiaj, która partia kogo wystawi, są naprawdę mocno przedwczesne. Zwłaszcza że większość tych spekulacji, które dziś słyszymy, to są jakieś anonimowe wypowiedzi anonimowych polityków, które brzmią atrakcyjnie medialnie, ale zwykle na koniec niewiele z tego zostaje. Prezydent jest skupiony na tym, by dobrze wypełniać swoje zadanie, misję, jaką powierzyli w wyborach 2015 r. Andrzejowi Dudzie Polacy. Gdyby prezydent był zakładnikiem tego, że ma wybory za parę lat, i ciągle myślał wyłącznie tymi kategoriami, to pewnie nie miałby czasu na poważne i odpowiedzialne sprawowanie swojego urzędu.
Mijają właśnie dwa lata, odkąd Andrzej Duda objął urząd. Niektórzy twierdzą, że weta w sprawie sądownictwa to moment przełomowy tej prezydentury, nie wiadomo tylko, w którą stronę.
Wszyscy skupiają się na ostatnich wetach, zupełnie zapominając, że w ciągu tych dwóch lat prezydent podpisał ponad 450 ustaw, większość wpłynęła z obecnego rządu i często dotyczyła fundamentalnych zmian dla Polski - jak program „500+". W zdecydowanej większości spraw obóz rządzący miał wsparcie prezydenta i to nie jest tak, że to wsparcie zostało wycofane. Nie jest tak, że prezydent wetuje ustawy dla samego wetowania czy dla statystyki. Po prostu w tym wypadku prezydent uznał, że lepiej przygotuje te dwie ustawy.
Spekuluje się o tym, że wokół prezydenta może powstać nowy ruch, może nawet zalążek przyszłej partii - konserwatywnej, ale mniej radykalnej niż PiS.
Prezydent nie po to, obejmując swój urząd, rezygnuje z członkostwa w partii politycznej (co zresztą nakazuje mu konstytucja], żeby będąc prezydentem, budować jakąś nową siłę polityczną. Zaprzeczałoby to idei prezydentury, która ma być czymś, co łączy, a nie dzieli.
Jakie są zatem priorytety Pałacu Prezydenckiego na nadchodzące trzy lata, które zostały do wyborów?
Dokonaliśmy właśnie podsumowania tych dwóch lat, które minęły, pokazywaliśmy obszary, w których prezydent był aktywny i w których zapewne będzie aktywny nadal - to polityka zagraniczna i bezpieczeństwo, budowanie tożsamości, polityka historyczna, stały kontakt z Polakami. Jeśli chodzi o najbliższą perspektywę, czyli przyszły rok, to wybijają się na pierwszy plan dwie sprawy - referendum konstytucyjne, ten temat wróci zaraz po wakacjach, oraz obchody stulecia niepodległości, które powinny stać się okazją do odbudowania wspólnoty, co dziś tak bardzo jest nam potrzebne.
Czy w obecnej napiętej sytuacji referendum konstytucyjne to nie jest pomysł skazany na porażkę? Do jego przeprowadzenia potrzebna jest zgoda większości parlamentarnej, a z tym może być różnie.
Gdy Andrzej Duda startował w wyborach prezydenckich, też mówiono, że ta kandydatura jest skazana na porażkę. Warto więc być ostrożnym w stawianiu takich tez. Prezydent wystąpił z ważną ofertą do Polaków, ale także do różnych sił politycznych, społecznych, że warto po 20 latach od uchwalenia konstytucji porozmawiać o kształcie nowej konstytucji i o nowym ustroju. Moment jest bardzo dobry - symboliczna data, czyli rocznica odzyskania niepodległości, oraz fakt, że po 20 latach funkcjonowania jak na dłoni widać, co w konstytucji się sprawdziło, a gdzie są niespójności, luki i co należałoby poprawić. Dlatego warto o tym rozmawiać, ale na spokojnie, nie w ciągu jednego tygodnia czy jednego posiedzenia Sejmu, i do takiej wielkiej dyskusji społecznej chce zachęcić pan prezydent.
Po wakacjach oprócz dyskusji o sądach i referendum konstytucyjnym może nas czekać także dyskusja o mediach, bo PiS zapowiada ustawę dekoncentracyjną. Czy jest oczekiwanie, by ten projekt - budzący już dziś duże emocje - był z prezydentem wcześniej konsultowany?
Komunikacja w każdej sprawie jest bardzo ważna i powiem jedno: warto rozmawiać. Rzeczywiście sama zapowiedź ustawy dekoncentracyjnej wzbudza spore emocje, podnoszone są argumenty o zamachu na wolność mediów, choć nikt jeszcze tego projektu nie widział, bo go nie ma. Dobrze byłoby wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło, i napisać po prostu dobrą ustawę i procedować ją w sposób, który nie budzi żadnych wątpliwości, taki, który nikomu nie da do ręki argumentu, że coś jest robione po cichu, po kryjomu, na szybko, a więc z góry jest podejrzane. Nie wiem, kiedy ustawa trafi na biurko prezydenta i co w niej będzie, dlatego trzeba spokojnie poczekać.
Rozmawiała: Kamila Baranowska
Na podst. prezydent.pl