- Jaki był cel niedawnej wizyty pani marszałek na Ukrainie?
- Celem tej wizyty, którą odbyłam wspólnie z senator Grażyną Sztark, był udział w uroczystości upamiętnienia Henryka Sienkiewicza w Kamieńcu Podolskim. Odsłonięcie tablicy na kościele dominikanów, obecnie paulinów, to pierwsze takie upamiętnienie w mieście, które wielki pisarz rozsławił w „Panu Wołodyjowskim”. Ceremonia miała się odbyć w listopadzie ubr. w ramach obchodów Roku Sienkiewiczowskiego, ale śnieżyca uniemożliwiła nam dotarcie do Kamieńca. W tym roku i czas i aura sprzyjały. W uroczystości uczestniczyli licznie nasi rodacy z Podola, mer miasta Michail Simaszkiewicz, księża, bardzo dużo gości i młodzieży.
Moją szczególną uwagę zwróciła obecność młodych ludzi, także na spotkaniach, w których wzięłam wcześniej udział w Czerniowcach i w samym Kamieńcu Podolskim. Młodzi Polacy na Podolu chętnie włączają się w działalność polonijną, uczą się języka polskiego, widać że dla nich Macierz jest bardzo ważna. Ich zaangażowanie świadczy też o tym, że dziadkowie i rodzice kultywują polskość i potrafią ją przekazać młodym. Te spotkania z przedstawicielami Polski, z senatorami są wyczekiwane, ponieważ stanowią okazję do rozmowy o problemach społeczności polonijnych, o inicjatywach, które nasi rodacy chcą podejmować, ale też do rozmowy o ich sukcesach. Byłyśmy z senator Grażyną Sztark bardzo podbudowane tym, że Polacy w Kamieńcu i Czerniowcach bardzo dobrze ze sobą współpracują, nie ma żadnych podziałów czy konfliktów, podejmują wspólnie różne przedsięwzięcia. Jest to współpraca wzorowa, co warto podkreślić, albowiem różnie to bywa w różnych środowiskach.
- Pani marszałek nawet nie wspomniała, że tablica ku czci Henryka Sienkiewicza powstała z Pani inicjatywy.
- W sierpniu ubiegłego roku byłam prywatnie w Kamieńcu Podolskim i wtedy właśnie rozmawiałam na ten temat z księdzem Alojzym Kossobudzkim i Adamem Balą, prezesem zarządu Polsko-Ukraińskiej Fundacji im. Ignacego Jana Paderewskiego. Kamieniec, jak wynika z informacji mera miasta, odwiedza rocznie pół miliona turystów z Polski, Ukrainy i całego świata. Dlatego wspólnie doszliśmy do wniosku, że trzeba naszego wielkiego pisarza w tym mieście upamiętnić, tak żeby ślady polskości były bardziej widoczne. Udało się w wyniku naszych starań ufundować tablicę, a także zorganizować koncert z udziałem wybitnych polskich i ukraińskich artystów oraz muzyków Filharmonii Lwowskiej, którzy wykonali muzykę z filmu „Ogniem i mieczem”, a także utwory Ignacego Jana Paderewskiego. Została ponadto zaprezentowana wystawa „Śladami Sienkiewicza”, którą przygotował Bogusław Niemirka we współpracy z Instytutem Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. To niezwykle ciekawa ekspozycja, ponieważ obrazuje bliskie więzi Sienkiewicza z kresami.
- Jako wicemarszałek Senatu regularnie odwiedza pani Białoruś, Litwę i Ukrainę, co wiąże się w sposób oczywisty z tym, że Senat sprawuje rolę opiekuna Polonii. Wydaje się jednak, że te odwiedziny to dla Pani swoista podróż sentymentalna.
- Rzeczywiście tak jest. Mój ojciec urodził się na kresach w okolicach Nowogródka, więc mam duży sentyment do rodaków, którzy tam mieszkają, i do tych miejsc. Od kilkunastu już lat włączam się w różne inicjatywy podejmowane przez Wspólnotę Polską. Teraz kiedy jestem senatorem i wicemarszałkiem Senatu tym bardziej staram się odwiedzać te strony. Wiem, że trzeba naszych rodaków wspierać, wiem, że borykają się oni z różnymi problemami. W czasie tych wizyt okazuje się bardzo często, że Polacy za granicą nie tyle oczekują deklaracji o wsparciu finansowym, takie przecież otrzymują, choć pewnie mogłoby ono być większe. Nasi rodacy najbardziej potrzebują naszej obecności, więzi i bliskich relacji. Dla nich bardzo ważne jest, że przyjeżdżamy na spotkania, które oni organizują, podczas których mogą zaprezentować swoją działalność, a także miejsca pamięci, o które dbają, również w naszym imieniu. Ich zdaniem, przyjazd senatorów pokazuje władzom lokalnym, regionalnym i państwowym, że Polska nie zostawia Polaków na kresach samym sobie, że polska Macierz o nich pamięta. Dlatego też spotykamy się z przedstawicielami władz miejscowych, aby wesprzeć inicjatywy podejmowane przez społeczności polonijne.
Na Litwie byłam wielokrotnie, byłam zapraszana przez Związek Polaków i Akcje Wyborczą Polaków, uczestniczyłam w uroczystych obchodach światowego Dnia Polonii i Polaków za granicą oraz Święta Konstytucji 3 Maja. Rozmawialiśmy z Litwinami o wspólnych wydarzeniach historycznych. Nie zawsze tak samo je oceniamy, a relacje polsko-litewskie nie należą do najłatwiejszych. Sytuacja naszych rodaków na Litwie też nie jest łatwa, zwłaszcza jeśli chodzi o polskie szkoły, nauczanie języka polskiego, wiele trudności wynika bowiem z reformy oświatowej w tym kraju, konieczności zdobywania akredytacji przez polskie szkoły i zdawania egzaminów w języku litewskim. Trzeba jednak podkreślić, że nasi rodacy na Litwie odnoszą ogromne sukcesy, a my chcemy się z nich cieszyć. Dla mnie ogromnym sukcesem jest to, że wygrywają wybory samorządowe w kolejnych kadencjach, ponieważ są otoczeni szacunkiem i zaufaniem, a głosują na nich nie tylko Polacy, ale też Litwini i przedstawiciele innych narodowości. Są wspaniałymi gospodarzami i samorządowcami, przykładem chociażby Maria Rekść, mer obwodu wileńskiego. Udało się także stworzyć Polakom taką siłę polityczną, że weszli do Sejmasu Litewskiego. Jest to dla nas wszystkich powód do dumy. Posłowie pochodzenia polskiego, będąc w parlamencie litewskim, mogą walczyć o sprawy mniejszości, choć nie jest to łatwe. Trzeba jednak to podkreślić, że pokonać 5% próg wyborczy jest niezwykle trudno. Naszym rodakom to się powiodło i to ich wspaniały sukces.
Inna jest sytuacja mniejszości polskiej na Białorusi. Tam niezwykle istotne jest nauczanie języka polskiego. Poza szkołą w Baranowiczach i Grodnie nauczanie odbywa się w innych niż na Litwie warunkach – jest tu dużo szkół sobotnio-niedzielnych, język ojczysty jest nauczany jako dodatkowy lub fakultatywny. Wiemy, że zapotrzebowanie na naukę języka polskiego jest tu ogromne - dużo dzieci i młodzieży chce się go uczyć i temu zadaniu musimy sprostać. Kiedy byłam podczas egzaminów maturalnych w liceum w Grodnie, na moje pytanie, gdzie chcą studiować, wszyscy uczniowie odpowiadali, że w Polsce. To cieszy, oni uczą się ojczystego języka, aby w Polsce zdobyć wykształcenie – po czym niektórzy tu zostają, niektórzy wracają do siebie. Tak to już jest, że młodzi ludzie mają teraz ogromne możliwości i z nich korzystają. Ważne jest, że mogą realizować swoje pasje, że mogą pokierować swoim życiem. Współpracuję także ze Związkiem Polaków na Białorusi i Macierzą Szkolną. Mam w pełni świadomość tych wszystkich problemów, które nasi rodacy muszą tam pokonywać na co dzień. Tym bardziej ich podziwiam i jestem im wdzięczna za to, co robią dla naszej narodowej wspólnoty.
Na Ukrainie sytuacja jest jeszcze inna. Polacy są tu też dobrze zorganizowani, podejmują mnóstwo inicjatyw, są bardzo zaangażowani, widać ogromne serce w kultywowaniu polskości , nauczaniu języka polskiego, dbaniu o zabytki, o miejsca pamięci, o dziedzictwo materialne. Dbałość o zabytki nie jest łatwa, ponieważ na Ukrainie pozostało bardzo wiele polskich pamiątek - zamków, pałaców, kościołów. Jednakże przy pomocy państwa polskiego – Senatu, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydenta RP – udaje się podźwignąć wiele historycznych obiektów, dla Polaków bardzo ważnych. Bez pomocy i wielkiego zaangażowania naszych rodaków na Ukrainie nie byłoby to możliwe. Bardzo ważna i prestiżowa jest dla nas budowa Domu Polskiego we Lwowie, który w wielu miejscach zachował charakter polskiego miasta. Zakładamy , że dom ten pozwoli na realizację wielu cennych projektów z udziałem naszych rodaków za wschodnią granicą i będzie dla nich miejscem ogromnej aktywności. Wspieram też międzynarodowy Festiwal „Odkrywamy Paderewskiego” we Lwowie. Paderewski urodził się okolicach Żytomierza w Kuryłówce, tam też pamięć o nim jest bardzo żywa. Na festiwalu występują wspólnie polscy i ukraińscy artyści. Wiele tygodni trwają przygotowania – spotkania, warsztaty – ludzie się poznają, nawiązują się relacje osobiste, znajomości, przyjaźnie, pewnego rodzaju bliskość. I właśnie o to chodzi, aby poza wielką polityką rozwijały się bezpośrednie kontakty ludzi, samorządów, współpraca transgraniczna. Musimy nasze relacje budować na kilku poziomach – nie tylko między państwami i rządami. Na koniec okazuje się przecież, że właśnie relacje międzyludzkie są najtrwalsze i najgłębsze. I one w każdym wymiarze pomagają naszym rodakom żyć i pielęgnować polskość poza Ojczyzną.
- Jak wynika z Pani obserwacji - co Polska mogłaby jeszcze zrobić dla tych tak przecież zróżnicowanych społeczności?
- Myślę, że zawsze można zrobić jeszcze coś więcej. Nasza aktywność wobec Polonii jest sumą aktywności nie tylko Senatu, ale Prezydenta RP, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jak również inicjatyw społecznych i indywidualnych. Przykładem tych ostatnich może być Akcja Polacy Rodakom, prowadzona już od kilkunastu lat przez senatora Stanisława Gogacza. Na pewno Polacy poza granicami kraju odczuwają, że są dla nas wielką wartością i że z naszej strony nie są to tylko deklaracje. Idą za tym konkretne czyny i konkretne środki finansowe. Mimo wszystko zawsze pozostaje pewien niedosyt – nasi rodacy mają tak wiele pomysłów, są tak aktywni, co nas oczywiście bardzo cieszy, że nie sposób zapewnić finansowania wszystkiego. Żywię jednak nadzieję, że wsparcie finansowe ze strony Senatu, a także innych instytucji, uda się zwiększyć.
Zauważyłam na przykład, że jest potrzeba tworzenia domów dla seniorów, którzy zostali samotni i w swej starości potrzebują po prostu stałej pomocy. Spotykałam w swych podróżach wielu staruszków Polaków, schorowanych i niedołężnych, żyjących z dala od innych. Jest im bardzo ciężko - pomaga im Kościół katolicki, siostry zakonne, stowarzyszenia, ale to nie wystarcza. Taki dom seniora udało się stworzyć w Brzuchowicach koło Lwowa, to jest godny naśladowania pomysł biskupa Mieczysława Mokrzyckiego. Obecnie trwają przygotowania do stworzenia takiej placówki pod Grodnem.
Jest też potrzeba wsparcia mini-grantami aktywności kulturalnej- chociażby dużej liczby zespołów folklorystycznych, które prowadzą organizacje polonijne. Reprezentują one wysoki poziom i są atrakcyjne nie tylko dla polskich dzieci. Ich działalność promuje polskość i polską kulturę, ponadto ma charakter integracyjny. Mini-granty powinny niewielkimi kwotami wspierać te inicjatywy, aby zapewnić im stabilizację w działaniu i motywować do jeszcze większej aktywności.
Pomysłów jest wiele i cieszę się niezmiernie, że my jako Senat mamy narzędzia, aby pomagać naszym rodakom. W obecnej kadencji została powołana Polonijna Rada Konsultacyjna, która de facto stanowi płaszczyznę do dyskusji, do tego, żeby rozmawiać, co naprawdę Polonusom jest potrzebne, żeby konsultować z nimi różne kwestie. Nasza współpraca jest dzięki tym ożywionym kontaktom bardzo dobra. I to nie tylko z tymi, którzy mieszkają na wschodzie, ale ze wszystkim Polakami, którym przyszło żyć z dala od Ojczyzny.
2 maja 2017 r.
senat.gov.pl
Komentarze
Serca się radują kiedy ta ciężka praca jest dostrzegalna. A gadzinowe polskojęzyczne media ZW nieustannie próbują rozbić naszą jedność co niechybnie skutkować będzie brakiem polskiej partii
Pani Marszałek oczywiście doskonale zorientowana w sytuacji Polaków na Litwie
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.