Do szpitala przyjechał także wiceminister zdrowia Marek Tombarkiewicz, który wyraził nadzieję, że poniedziałkowe rozmowy „doprowadzą do szczęśliwego zakończenia”.
„Nie mamy żadnych cudownych rozwiązań w postaci worka pieniędzy dla strajkujących. Niestety (pielęgniarki) muszą zrozumieć, że dyrekcja, zarząd może się opierać tylko na własnych możliwościach. (…) Przekroczenie tych możliwości finansowych, jakie proponuje w tej chwili zarząd szpitala, może doprowadzić do bardzo negatywnych konsekwencji i to trzeba mieć na uwadze” – powiedział.
Ocenił, że pielęgniarki muszą zrozumieć, że możliwości szpitala są ograniczone. „To nie jest tak, że ktoś może w jakiś sposób terroryzować pracodawcę żądaniami, które są niemożliwe do spełnienia. Trzeba wiedzieć, w jakich realiach się funkcjonuje, co jest możliwe do spełnienia, a co nie jest możliwe do spełnienia” – powiedział.
Pytany o postępowanie w przypadku dalszego braku porozumienia wskazał, że taki „plan awaryjny” może podać jedynie dyrekcja szpitala. „Boimy się, że ten plan będzie musiał się opierać na częściowym zmniejszeniu funkcjonowania, czyli na zamykaniu poszczególnych klinik, w których aktualnie jest najmniej dzieci leczonych, czyli takich, które mogą być zastąpione przez inne szpitale specjalistyczne” – powiedział. Zaznaczył, że taka sytuacja byłaby ostatecznością.
na podst. PAP