Organizatorka rejsu - Magda Lesiewicz tłumaczyła, że realizowana od ub. roku inicjatywa ma przełamać stereotypy na temat raka. "Płyniemy w rejs i pokazujemy, że można żyć z tą chorobą i dokonywać rzeczy, które nie są łatwe nawet dla zdrowego człowieka. Można pokonywać własne słabości, chorobę i czerpać radość z każdego dnia" - przekonywała. Podkreśliła, że uczestnicy rejsu, głównie kobiety chcą dowieść, że "rak to nie wyrok i można go wyleczyć, jeśli jest odpowiednio szybko zdiagnozowany".
Jak dodała, w rejsie biorą udział ludzie w różnym wieku, z różnych miejsc w Polsce. "Tak jak choroba może dotknąć każdego, niezależnie od miejsca zamieszkania, wieku, urody czy wykształcenia, tak samo jest wśród uczestników rejsu" - dodała.
"Jest 22-letnia dziewczyna i 65-letni pan, są 30-, 40- i 60-letnie panie, studenci i urzędnicy, renciści, babcie, mamy i tatusiowie z całego kraju" - wyliczała.
Lesiewicz powiedziała, że uczestnicy zgłosili się sami. Dodała, że przed pierwszym rejsem napisała na swoim blogu "waRiAtKowo" (opisuje w nim, "jak nie oszaleć w chorobie nowotworowej") oraz na Facebooku wiadomość o pomyśle na morską wyprawę. W rejs do Kłajpedy na Litwie wypłynęły osoby, które już w ub.r. były zainteresowane udziałem w wydarzeniu. "Już mamy kolejną listę na kolejny rejs i będziemy robić ich więcej, bo widać, że jest na to zapotrzebowanie" - dodała.
Lesiewicz mówi, że organizowane rejsy mają też dać nadzieję osobom, które właśnie usłyszały diagnozę, albo tym, którzy są w trakcie leczenia. "To jest ciężkie leczenie, chemia, radioterapia i trzeba mieć dużo siły" - dodała.
Zaznaczyła, że aby wziąć udział w rejsie, nie trzeba posiadać umiejętności żeglarskich, chociaż to "onkorejsowicze" stanowią załogę i pełnią wachty. "Kapitan nas uspokajała, że na początku będziemy mieć kilka godzin szkolenia, więc wszystko nam wytłumaczą" - dodała.
Uczestnicy OnkoRejsu mają wrócić do Gdyni za tydzień, w sobotę rano. W Kłajpedzie mają umówione spotkania m.in. z organizacjami onkologicznymi.
na podst. PAP