Ma on zabezpieczyć przed falą powodzi oraz zapewnić rezerwę wody pitnej dla Jasła, Dębicy i Mielca. Zbiornik oczekiwany od lat, który ma poparcie obecnych władz woj. podkarpackiego, parlamentarzystów oraz lokalnych samorządów, ma teraz także zielone światło ze strony Ministerstwa Środowiska. Ale nie zawsze tak było, bo w okresie rządów koalicji PO – PSL nie zrobiono nic, aby zwiększyć bezpieczeństwo przeciwpowodziowe na południu Polski.
Teraz, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, budowa powinna ruszyć w 2018 r. i potrwa trzy lata. Zbiornik będzie miał pojemność ok. 65 milionów metrów sześc. wody, która zostanie spiętrzona przez zaporę. Pozwoli to na stworzenie rezerwy powodziowej przekraczającej 20 milionów metrów sześc. wody.
Lustro już gotowego zbiornika zgodnie z planem będzie miało powierzchnię blisko 430 ha. Koszt inwestycji według wyliczeń sprzed pięciu lat to ok. 3 miliardów złotych, a środki mają pochodzić z Banku Światowego. Zalew w górnym biegu rzeki Wisłoki jest niezbędny, bo oprócz tego, że zabezpieczy przed falą powodzi tereny zalewowe, zapewni też rezerwę wody pitnej dla Jasła, Dębicy, Mielca i okolic. Ponadto stworzenie rezerwy powodziowej w połączeniu z obwałowaniami i korektą koryta rzecznego Wisłoki pozwoli na zminimalizowanie skutków powodzi nawet o 70 proc. Powstanie zbiornika sprzyjałoby wyrównaniu przepływów na rzece Wisłoce. Tym bardziej że w miejscu planowanej zapory przepływ wody na tej rzece ma duże wahania i kształtuje się w przedziale od 0,06 metra sześc. do nawet 390 metrów sześc. na sekundę. W pierwszym wypadku oznacza to suszę i niedobory wody dla wspomnianych ośrodków, a w drugim powodzie, które często nawiedzają te rejony. W Dolinie Wisłoki, gdzie ma powstać zbiornik Kąty – Myscowa, znajduje się ok. stu gospodarstw.
Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik"