L24: Stanowisko wiceministra oświaty Republiki Litewskiej obsadził Pan przed ponad 14 laty – w 2001 roku. Czy od tamtego czasu zmieniło się, Pana zdaniem, natężenie problemów i zagrożeń dla polskiej szkoły na Litwie?
Jan Dzilbo: Tak, zmieniło się, i to na gorsze. W roku 2000, owszem, były problemy, ale większość tych kłopotów mogliśmy rozwiązać naszymi własnymi - społeczności polskiej - siłami. Pamiętam, że zagadnieniem numer jeden, które niepokoiło wówczas wspólnoty pedagogiczne, było wprowadzenie nauczania poszczególnych przedmiotów w języku litewskim. Opieraliśmy się, jak mogliśmy, mimo że Ministerstwo Oświaty i Nauki forsowało ten pomysł w różnych wersjach. Wówczas społeczność szkoły decydowała o wszystkim. Mimo wszystko nie było nawet mowy o zamykaniu czy degradacji szkół, jak to ma miejsce dzisiaj. Toteż, moim zdaniem, ówczesne problemy i dzisiejsze są nie do porównania.
Nie było tak silnej presji ze strony polityków. Były naciski ze strony konserwatystów – odwiecznych wrogów wszystkiego, co polskie, ale te akcje nie nosiły tak wrogiego charakteru. A może to wiek i doświadczenie robią swoje – dzisiaj te fakty jawią się w zupełnie innym świetle.
L24: Jakie były problemy najbardziej palące w polskiej oświacie przed 15 laty, a jakie widzi Pan obecnie?
Jan Dzilbo: Nie było problemów z brakiem uczniów w polskich szkołach. Fala odrodzenia jeszcze niosła same plusy dla szkolnictwa polskiego, w dużych szkołach miejskich było sporo równoległych klas, rejony też nie narzekały na brak uczniów. Zawsze byłem zwolennikiem wysokiego poziomu nauczania, toteż w tamtych czasach można było dbać o należyty poziom edukacji.
Edukacja pozalekcyjna, którą notabene miałem nadzorować jako wiceminister, też nie była ograniczana z braku funduszy. Wystarczało chęci uczniów i odpowiednich specjalistów, toteż szkoła mogła pozwolić sobie na szeroki wachlarz zajęć dodatkowych.
Tak, może wsparcie Polski było skromniejsze, mniej było różnorodnych renowacji, dobudówek etc., nie było funduszy UE, najważniejsze były - pełne klasy uczniów, poczucie bezpieczeństwa, bo te intencje wrogo nastawionych do polskiej szkoły polityków pozostawały tylko na papierze i w sferze „pobożnych życzeń". Szkoła polska miała rację bytu i nikt tego nie śmiał podważać. Były różne komisje, kontrole, jednak trwaliśmy przy swoim.
Szkołom brakowało komputerów, nie mogliśmy się też pochwalić innymi innowacyjnymi narzędziami nauczania (np. tablicami interaktywnymi), ale te nowinki dopiero wchodziły do szkół, toteż ten problem nie był tak palący. Była chęć uczniów, poparcie rodziców, zapał pedagogów i tego wystarczało, aby szkoła była atrakcyjna dla tych podstawowych środowisk.
W dniu dzisiejszym, kiedy jak pioruny z jasnego nieba pojawiły się problemy z akredytacją szkół, trudno jest mówić o normalnej pracy szkoły, o normalnym przebiegu procesu dydaktycznego. Ta niepewność budzi niepewność jutra zarówno u pedagogów, jak u uczniów i ich rodziców.
L24: Ten rok wyjątkowo obfitował w akcje protestacyjne Polaków walczących o przetrwanie polskiej oświaty na Litwie. Jak Pan ocenia tę formę walki Polaków i jej efekty?
Jan Dzilbo: Oceniam ją jako ostateczną próbę zwrócenia uwagi na piętrzące się wieloletnie problemy oświaty mniejszości narodowych. Dziwi mnie fakt, że nie wszystkie mniejszości z takim uporem walczą o swoje przetrwanie. Czyż trudno jest zrozumieć, że każdy utracony szaniec już będzie nie do odzyskania lub trudno go będzie przywrócić w takim samym stanie?
Te tłumy dzieci i ich rodziców na wiecach protestacyjnych dodają nadziei, że idziemy słuszną drogą, że praca wychowawcza młodego pokolenia Polaków na Litwie podąża w dobrym kierunku. Te głosy przeciwników, m.in. najwyższych notabli Litwy, o tym, że nie trzeba wciągać dzieci do spraw polityki, są, w moim pojęciu, tylko czczym gadaniem. Pomijam już groźby karania. Wszystkie metody już wypróbowane, dalej nie ma dokąd. Cóż pozostaje Polakom – poddać się, zrezygnować z tego najcenniejszego, co nam zostało? Żeby po kilku dziesięcioleciach po polskości nawet ślad zaginął?
Efekty wieców i strajków są wymierne. Dziwi natomiast upór władz, to, jak długo jeszcze można chować głowę w piasek. I to twierdzenie, że należy spróbować innych metod, bardziej dyplomatycznych, nie przekonuje mnie absolutnie. Niech ktoś mi powie, jakich, co jeszcze ma w tej sytuacji zrobić polska mniejszość na Litwie?
L24: Zmieniają się władze, reżimy, koalicje rządzące, ale polska szkoła niezmiennie trwa w pozycji obronnej. Jaka jest, w Pana opinii, przyczyna takiej tendencji?
Jan Dzilbo: To zacietrzewienie reprezentantów władz Litwy jest dla mnie poniekąd zrozumiałe. Nie ma tego odważnego, który by mógł się wyłamać z tego monolitu wrogości wobec polskości na Litwie. I, co gorsza, ten monolit pochłania coraz więcej światłych umysłów. Ludzie się zmieniają, gdy obejmują jakiś urząd, zasiadają w ciepłym foteliku. Aż dziw bierze, kiedy ta sama osoba, która miesiąc temu miała normalne, liberalne poglądy, nieoczekiwanie je zmienia, bo jej obecne stanowisko wymaga od niej „poprawności" politycznej. A jakiż to obywatel, który nie uważa Polaków za wrogów Litwy?!
L24: Polskie szkolnictwo nie miało i nie ma łatwo. Jaką widzi Pan przyszłość polskiej szkoły na Litwie?
Jan Dzilbo: Wysoki poziom nauczania – to jest najlepsza rada dla współczesnej oświaty polskiej na Litwie. Nie bójmy się tego powiedzieć głośno, nie bójmy się zwolnić nauczyciela czy kierownika szkoły, jeżeli jego wiedza, metody nie mogą sprostać wymaganiom dnia dzisiejszego. Gdy edukacja będzie na odpowiednim, wysokim poziomie, łatwiej będzie uporać się z całą resztą problemów.
I, oczywiście, dalej przekonujmy tych niezdecydowanych Polaków do przewagi kształcenia w języku ojczystym. Znam Polaków, absolwentów szkół niepolskich. Tym osobnikom trudno jest znaleźć swoje miejsce pod słońcem, na ogół są zagubieni, nieśmiali. Ta świetlana przyszłość, którą wymarzyli dla nich ich nieodpowiedzialni rodzice, okazała się najzwyklejszą mrzonką.
Język ojczysty – to fundament, ostoja, na której trzyma się osobowość, kształtuje się charakter, światopogląd człowieka. Współczesny człowiek jest coraz bardziej światły, wykształcony i łatwiej mu zrozumieć, że, zabierając dziecku możliwość obcowania ze słowem, literaturą ojczystą, okrada się je z bardzo cennego daru, który jest założony w jego jestestwie.
Mam nadzieję, że szkoła polska na Litwie, pomimo wszystkich zagrożeń, prób, szkód, wyrządzanych przez nieprzychylnych urzędników, pomimo niżów demograficznych i innych kataklizmów, będzie nadal kształciła młode pokolenia naszych następców.
L24: Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiała Beata Naniewicz
Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej
Komentarze
Nie damy pogrześć mowy.
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy.
Nie damy, by nas gnębił wróg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i w pył
WROGA zawierucha.
Twierdzą nam będzie każdy próg!
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie LIETUVIS pluł nam w twarz
Ni dzieci nam LITUANIŁ,
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił.
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg!
Tak nam dopomóż Bóg!
bardzo ładne słowa... nie damy okraść się i naszych dzieci z tego cennego daru
"Uważam, że to nie jest kwestia tylko i wyłącznie jakiejś dobrej woli strony litewskiej, to jest kwestia przestrzegania zasad i standardów europejskich, do których strona litewska się zobowiązała, i również jako strona tych porozumień międzynarodowych i europejskich będziemy domagali się, aby były przestrzegane."
(za: prawy.pl)
"Przypomniałem panu ministrowi (Linkeviciusovi), iż sprawy dotyczące Polaków żyjących na Litwie czekają nadal na rozstrzygnięcie. Powiedziałem, że nie można używać trudnej sytuacji międzynarodowej, jaki i agresji rosyjskiej na Ukrainę jako wymówki do odkładania rozwiązania sprawy nieprzestrzegania praw Polaków na Litwie. Zwróciłem uwagę, że na pewno kiedy ukształtuje się nowy rząd, zostanie powołany nowy minister, sprawy te zostaną podjęte."
Śledzę wasze wysiłki i trzymam kciuki za polskie szkoły na drogiej mi ziemi wileńskiej.
Maria z Wrocławia.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.