Na sobotniej konferencji prasowej podsumowującej sto dni rządu Tusk do błędów zaliczył sposób wprowadzenia ustawy refundacyjnej i przyznał, że rządowi zabrakło refleksu ws. ACTA. Zadeklarował też, że zasadniczą sprawą jest szybka realizacja expose, w tym przede wszystkim zmiany w systemie emerytalnym.
Premier mówił też o "mniej istotnych z punktu widzenia interesów kraju, ale efektownych wpadkach medialnych", a także o opóźnieniach inwestycyjnych, które irytują, ale nie zagrażają samym przedsięwzięciom, jak np. sprawa Stadionu Narodowego.
"Te sto dni w kontekście międzynarodowym i jeśli chodzi o zdarzenia krajowe to był czas skomplikowany i pełen napięć. (...) Z mojego osobistego doświadczenia to były na pewno trudne sto dni" - przyznał szef rządu. Przekonywał jednocześnie, że należy oddzielić prawdziwe problemy od "wrzawy czy irytacji" powodowanych mniej istotnymi kwestiami.
Tusk ocenił, że utrzymany został "kurs bezpieczeństwa" dla Polski w wymiarze finansowym i gospodarczym. Przypomniał, że w styczniu Polska odnotowała niższą niż oczekiwana inflację, przy jednoczesnym wzroście produkcji przemysłowej i wzroście płac.
"To pokazuje, że sytuacja Polski w kontekście kryzysu jest niezła. Nadal jesteśmy traktowani jako miejsce dość dużej stabilności z szansą na poważny wzrost. Styczeń nie jest złym wstępem, jeśli chodzi o kondycję także gospodarstw rodzinnych w Polsce. Średnio rzecz biorąc - ponieważ, jak zawsze w życiu, także i w ciągu tych 100 dni niektórym wiodło się gorzej, niektórym lepiej" - powiedział szef rządu.
Premier ocenił też, że "przy aktywnym i znaczącym udziale Polski" Europa została uchroniona "przed poważnymi pęknięciami". Jak dodał, w grę wchodziły również pęknięcia polityczne. "Spór (...) jak wychodzić z kryzysu, czy rozdzielając Europę na dwie części - strefę euro i nie strefę euro, czy utrzymując jedność polityczną UE, ten spór rozstrzygnęliśmy na korzyść stanowiska, które podzielała i promowała także Polska" - powiedział Tusk.
Premier przyznał, że źle przygotowane zostało wprowadzenie ustawy refundacyjnej. "Nie byliśmy dostatecznie przygotowani i nie potrafiliśmy także przygotować otoczenia, a więc przede wszystkim pacjentów, aptekarzy, lekarzy do skutków działania tej ustawy" - oświadczył.
Zaznaczył jednocześnie, że istota ustawy refundacyjnej - jaką jest limitowanie zysków firm farmaceutycznych, nowy sposób tworzenia listy refundacyjnej, który chroni pacjentów, a także obniżenie cen leków i uszczelnienie systemu, tak aby nie było ryzyka wydawania "miliardów więcej" na refundację - to wszystko każe mu ocenić samą ustawę i jej skutki jako pozytywne.
Tusk na późniejsze pytanie, czy jest zadowolony z tego, jak funkcjonuje resort zdrowia pod kierownictwem Bartosza Arłukowicza odparł, że to "właściwy człowiek na właściwym miejscu". Szef rządu stwierdził jednocześnie, że ocena sytuacji w służbie zdrowia wypada krytycznie od wielu lat, niezależnie od tego, kto jest ministrem.
"Ja wysiłki ministra Arłukowicza - tym bardziej, że start miał bardzo trudny - oceniam bardzo pozytywnie. Najtrudniejszy czas jeszcze przed nim. Uważam, że (to) właściwy człowiek na właściwym miejscu, a to, że nie będą go kochali - zdawał sobie sprawę, że wchodzi w dziedzinę życia, gdzie może zyska satysfakcję, że coś sensownego zrobi, ale na pewno dużo straci" - powiedział premier.
Tusk przyznał też, że jeśli chodzi o ACTA - porozumienia dot. ochrony praw autorskich w internecie - rządowi zabrakło refleksu. Akceptację przez Polskę porozumienia ACTA premier ocenił jako jedną z "wpadek".
"W czasie procedury ustalania zarówno resorty, jak i komisje sejmowe, jak i europarlamentarzyści w swojej przewadze zarówno rządowi, jak i opozycyjni; wszyscy trochę zawiedliśmy, jeśli chodzi o wyobraźnię, jak daleko mogą sięgać skutki wprowadzania tego typu przepisów. Okazało się - to także dotyczy mnie, że nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć - szczególnie, jeśli chodzi o długofalowe skutki społeczne, w kontekście nowoczesnych technologii informatycznych, świata wirtualnego - wszystkie aspekty i wszystkie skutki wprowadzenia nowych praw" - mówił premier.
Dodał, że jest to jedna z takich sytuacji, w których można powiedzieć, że rząd "uczy się tego nowego świata i tej nowej rzeczywistości". "Tym razem zabrakło refleksu, ale - tak mogę powiedzieć - nie zabrakło odwagi żeby z lekkim zawstydzeniem przyznać, że można w tej sprawie zmienić zdanie. Będziemy starali się naprawić ten stan rzeczy" - podkreślił premier.
Zapewnił, że prawdopodobnie jedynym negatywnym skutkiem jest częściowa utrata zaufania do rządu. Podkreślił także, że nie tylko Polska zdecydowała się na wstrzymanie ratyfikacji ACTA ale "tropem" tym poszły inne kraje Unii Europejskiej.
Premier dodał, że zasadniczą sprawą dla rządu jest szybka realizacja expose, w tym przede wszystkim zmian emerytalnych. Podkreślił, że niektóre rozwiązania - jak podniesienie składki rentowej dla przedsiębiorców czy wprowadzenie składki zdrowotnej dla rolników - już wdrożono.
"One z reguły nie są słodkie, przeciwnie - mają gorzki smak. Ale jesteśmy przekonani, że te zmiany będą miały korzystny wpływ na przyszłość Polski i bezpieczeństwo finansowe Polaków nie na kolejne sto dni, ale na kolejne kilkanaście albo i kilkadziesiąt lat. Inaczej byśmy nie podejmowali tego jakże trudnego wyzwania, tego poważnego wysiłku" - powiedział Tusk na konferencji prasowej.
Podsumowując 100 dni funkcjonowania rządu Tusk mówił też o efektownych, ale "mniej istotnych z punktu widzenia interesów kraju wpadkach medialnych" oraz opóźnieniach inwestycyjnych, które "irytują", ale nie zagrażają samym przedsięwzięciom, jak np. sprawa Stadionu Narodowego. Według premiera sprawa stadionu prawdopodobnie znajdzie szczęśliwy finał i pierwszy poważny mecz zostanie na stadionie rozegrany.
Dziennikarze pytali - w kontekście planowanej reformy emerytalnej - o rozwiązania dla starszych pracowników. Premier przyznał, że efekty rządowego programu aktywizacji zawodowej ludzi po 50. roku życia są oceniane jako mizerne. Według niego należy jednak "skonfrontować to wrażenie niektórych środowisk czy ludzi, którzy mówią, że 50+ nic dało albo niewiele dało" z danymi.
Tusk podkreślił, że nie można z dnia na dzień, czy nawet z miesiąca na miesiąc, powiedzieć, że program 50+ jest do niczego i trzeba znaleźć zupełnie inny. "Wpierw musimy wiedzieć, które z elementów 50+ dobrze działają - bo jednak efekt jakiś uzyskaliśmy - a które nie przynoszą żadnego efektu" - powiedział
Oceniając wyniki badań opinii publicznej przeprowadzonych po stu dniach działania jego rządu Tusk uznał, że zaufanie do jego gabinetu, akceptacja dla PO są wyraźnie mniejsze, ale i tak Polacy są dla rządu łaskawi. Dodał, że nie da się jednoznacznie ocenić np. wyników opublikowanego w piątek sondażu CBOS, z którego wynika, że 55 proc. badanych uznało, iż po stu dniach rząd radzi sobie gorzej niż się spodziewali.
"Być może te 55 proc., które oczekiwało, że będziemy lepiej rządzić, miało wysokie oczekiwania wynikające z poprzednich czterech lat" - mówił Tusk. Dodał, że nie wie, czy dla rządu jest to jednoznacznie negatywne.
Według CBOS 55 proc. badanych uznało, że po trzech miesiącach sprawowania władzy, rządzi gorzej niż tego oczekiwali; 2 proc. stwierdziło, że radzi sobie lepiej niż sądzili; według 36 proc. gabinet rządzi mniej więcej tak, jak się spodziewali.
Premier, który kontynuował rozmowy z ministrami swojego rządu, w sobotę spotkał się z szefami resortów zdrowia, pracy, nauki i spraw wewnętrznych: Bartoszem Arłukowiczem, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, Barbarą Kudrycką i Jackiem Cichockim. Tusk powiedział, że te spotkania służą głównie opinii publicznej. Ocenił, że kolejnych sto dni będzie trudniejszych z powodu reformy emerytur mundurowych.
Na pytanie, co zrobiłby inaczej i czy decyzje kadrowe byłyby inne, gdyby mógł cofnąć czas o sto dni, premier odparł: „Gdybym mógł cofnąć czas, to chyba nawet nie cofnąłbym go o sto dni, tylko o kilkanaście i bym wypełnił kupon totolotka na wielką kumulację”.
Proszony o komentarz do medialnych doniesień o zmianach układu sił wewnątrz PO, Tusk powiedział: „Co do informacji na temat tego, co kto w Platformie chce mi zrobić – do tego się przyzwyczaiłem, pisze się o tym od 10 lat, z przerwami, mniej intensywnie, bardziej intensywnie, zdążyłem się przyzwyczaić”.
„Nie śledzę, od bardzo długiego czasu staram się nie czytać wszystkiego na swój temat i mojej partii, a szczególnie nie przejmować się tym, bo byłbym zupełnie dysfunkcjonalny” – dodał.
Tusk powiedział, że „powodów do napięcia” dostarcza mu „ta robota, to co przygotowujemy”. Ocenił, że ktoś, kto kilka lat temu wystąpiłby z pomysłem zmian w emeryturach służb mundurowych „byłby uznany za herosa i rewolucjonistę, a dzisiaj wszyscy uznają za chleb powszedni to, że jedna z ośmiu bardzo ciężkich reform i zmian właśnie tego dotyczy”.
Premier wyraził przekonanie, że następnych sto dni będzie okresem bez porównania trudniejszym. Nie chciał oceniać ministrów, argumentując, że studniowy okres nie jest jakąś znaczącą cezurą. „W ciągu najbliższych stu dni zmienimy ten system i to jest dopiero sto dni. Za następne sto dni zobaczymy kto się wysypał, kto wytrzymał, dopiero próba nerwów i próba charakterów przed nami” – zapowiedział.
PAP