„Litwa, jako członek Unii Europejskiej, kwestie sankcji uzgadnia z innymi krajami UE i opowiada się za ich zaostrzeniem. Mówiąc o wciągnięciu konkretnych wykonawców z Rosji na listę osób niepożądanych, na razie to nie jest przyjęte, ale nie odrzucamy możliwości rozważenia tej kwestii w przyszłości, jeżeli zajdzie potrzeba, walcząc z propagandą, która sieje niezgodę i konflikty na świecie" – pozycję premiera przekazała rzeczniczka prasowa Evelina Butkutė-Lazdauskienė.
Była minister ochrony kraju konserwatystka Rasa Juknevičienė jest przekonana, że wykonawcy popierający agresję Putina przeciwko Ukrainie powinni być niepożądani w naszym kraju.
Według konserwatystki, wjazdu na Litwę należy zabronić tym artystom z Rosji, którzy wygłaszają deklaracje popierające pozycję Putina względem Ukrainy i Krymu. Deklaracja jest zamieszczona na stronie internetowej Ministerstwa Kultury Rosji.
W poniedziałek władze Łotwy zakazały wjazdu na terytorium kraju trzem rosyjskim piosenkarzom (Olegowi Gazmanowi, Josifowi Kobzonowi i Walerii) za wygłaszane deklaracje popierające Kreml w czasie konfliktu na Ukrainie.
Tymczasem Eligijus Masiulis ze Związku Liberałów mówi, że zakaz wjazdu na Litwę rosyjskim wykonawcom nie rozwiąże całego problemu. Masiulis przyznał się, że marzy o tym, aby pewnego dnia koncerty gwiazd rosyjskiej estrady należałoby odwołać z powodu niesprzedanych biletów.
„Jestem pewien, że zakaz wjazdu kilku osobom to symboliczny gest, ale problem tkwi nie w jakimś Gazmanowie czy innym piosenkarzu. Problem polega na tym, że są oni bardzo popularni tutaj, na Litwie. Część społeczeństwa ma prymitywne gusta i gdybyśmy zabronili jednemu czy drugiemu wykonawcy przybycia tutaj, nie rozwiązałoby to problemu, gdyż jego muzyka może stać się z tego powodu jeszcze bardziej popularna" – mówił Masiulis.
Zdaniem polityka, o wiele ważniejszą sprawą jest formowanie upodobań mieszkańców, by ich gust stał się bardziej subtelny. W opinii Masiulisa, im mniej będzie na Litwie zainteresowanych rosyjskimi wykonawcami, tym mniejszą będą oni mieli potrzebę przyjazdu na Litwę. „Marzę o tym, aby kiedyś przyjechał Gazmanow i na jego koncert nie przyszliby ludzie" – mówił lider Związku Liberaów.
Założyciel Partii Pracy, Viktor Uspaskich, jest przekonany, że takie zakazy to powrót do czasów sowieckich. „Jeżeli jesteśmy wolnym państwem, gdzie szanowana jest swoboda słowa, nie powinniśmy bać się żadnych opinii, a posiadać argumenty do odparcia takiej opinii. A zakazy mogłyby być tylko w czasach sowieckich i reżimu totalitarnego. Jestem człowiekiem wolnego demokratycznego państwa" – powiedział Uspaskich.
Młodzieżówka Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijan Demokratów zwróciła się w tym tygodniu do przywódców państwa z apelem o wciągnięcie niektórych artystów z Rosji na listę osób niepożądanych na Litwie.
Na podst. BNS, inf. wł.