W opinii redakcji portalu, początkowo czynione były próby sprytnego rozwiązania problemu zdymisjonowania wiceministrów, ale ostatecznie wyniki tych prób okazały się zwykłą „głupotą". „Początkowo to posunięcie było oceniane jako sprytne zagranie (...). Rozważano, że prezydent, która groziła niezatwierdzeniem tych ministrów, którzy nie zdymisjonują splamionych wiceministrów, zostanie pozbawiona pretekstu, by to uczynić" – czytamy w artykule, którego autorzy dodają: „Rządzący nie tylko nie okażą się tymi, co ulegli szantażowi D. Grybauskaitė dot. zwolnienia konkretnych osób z listy [tzw. „czarnej listy" – red.], ale dodatkowo po zatwierdzeniu ministrów na stanowiska będą mogli ponownie oddelegować poszczególnych urzędników, w których celowała prezydent".
Jako jeden z negatywnych aspektów zwolnienia wiceministrów redakcja określa to, że nie wskazano podstawy prawnej ich dymisji. Dodatkowo podnoszone są wątpliwości w sprawie zasadności zwolnienia wiceministrów, które w tym roku budzi w kraju wiele kontrowersji.
„Po co w ogóle był potrzebny ten cały zamęt? Zgodnie z tradycją, gdy po wyborach prezydenckich rząd składa swe pełnomocnictwa, ministrowie i wiceministrowie do chwili ich zatwierdzenia czasowo pełnią te obowiązki, i nigdy nie doszło do masowych dymisji" – czytamy w redakcyjnym komentarzu.
W artykule podniesiony został również temat finansowych konsekwencji tego politycznego rozgardiaszu: dla przykładu, społeczność wciąż nie wie, czy zwalniani wiceministrowie otrzymają odprawy, nie ma jasności co do tego, czy te stanowiska będą mogli objąć ponownie.
„Jedynie V. Andriukaitis, który zamierza wymienić stanowisko ministra zdrowia na krzesło eurokomisarza, oświadczył, że podający się do dymisji wiceministrowie po upływie kilku dni znów wrócą do pracy i w ten sposób ta tajemnicza procedura dobiegnie końca" – pisze redakcja lrytas.lt.
Zamęt, który wstrząsnął litewską sceną polityczną, redakcja portalu określa jako konsekwencję nieprzemyślanej decyzji, zaś podstawową winą za zaistniałą sytuację obarcza samą głowę państwa litewskiego, która „informacje służb specjalnych wykorzystała do politycznej samoreklamy".
Na podst. lrytas.lt, inf. wł.
Komentarze
najgorsze jest to, że tu wcale nie chodzi o kompetencje, czy rzetelnośc pracy wiceministrów, a o "sprzątanie" z ludzi niewygodnych, takich jak np. pani Cytacka, która ośmieliła się powiedzieć kilka gorzkich słów prawdy o naszej carycy. Dlaczego wcześniej nie było zarzutów co do pracy pani Renaty, a zaczęły się pojawiać dokładnie wtedy, gdy ta wytknęła Grybauskaite kłamstwo? AWPL słusznie staje w jej obronie, bo decyzje wobec pani Cytackiej są decyzjami politycznymi i nic nie mają wspólnego z jej pracą czy kompetencjami.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.