Prezydent Wileńskiego Stowarzyszenia Przemysłowo-Biznesowego Sigitas Besagirskas twierdzi, że w kuluarach instytucji unijnych Litwa już jest nazywana kraj o podwyższonym ryzyku politycznym i inwestycyjnym.
„Już w Brukseli są prowadzone rozmowy o tym, w korytarzach śmieją się, że Litwa jest krajem o podwyższonym ryzyku politycznym (…). Jest tekst polityczny, który trzeba wygłosić i jest realne życie, który nieco się od politycznego tekstu różni” – powiedział w poniedziałek w wywiadzie dla rozgłośni „Žiniu radijas” Besagirskas.
Przedsiębiorca oświadczył, że publiczne komunikaty przywódców unijnych i państw zachodnich w sprawie obranej przez Litwę polityki wobec Chin nie zawsze odzwierciedlają prawdziwe ich zdanie na ten temat.
„W ub. tygodniu byłem w Brukseli. Rozmawiałem z całym szeregiem przedstawicieli różnych instytucji w tematach dość specyficznych, ale niejeden zażartował, że Litwa jest uważana za kraj o podwyższonym ryzyku politycznym. Pytam, to dlaczego wasi przywódcy, szefowie KE nie mówią o tym wprost. Usłyszałem taką odpowiedź: mówią, tylko przy filiżance kawy, a nie z mównicy” – wyjaśnia przedsiębiorca.
Besagirskas uważa, że ryzyko inwestowania na Litwie zwiększyło się, poniewaz kierunek Wilna w kwestiach spraw zagranicznych stał się nieprzewidywalny.
„Rozumieją, że Litwa już za bardzo się zapędziła i dzisiaj jest politycznie ryzykownie inwestować na Litwie, niejasne bowiem jest, jaki będzie kolejny krok. Litwa już pokłóciła się z Chińczykami, Białorusinami, kto następny? Polska, a może Niemcy?” – przemyśleniami dzieli się prezydent Wileńskiego Stowarzyszenia Przemysłowo-Biznesowego.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.