Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński zapowiedział też, że jeśli minister zdrowia Bartosz Arłukowicz nie poprze pomysłów SLD dotyczących zmian w ustawie refundacyjnej, to posłowie tej partii poprą wniosek PiS o jego odwołanie.
Szef SLD Leszek Miller nie chciał jednoznacznie zadeklarować, jak jego klub będzie głosował w sprawie odwołania Arłukowicza.
"Nie rozważaliśmy jeszcze tej kwestii, nie znamy treści i uzasadnienia wniosku PiS. Uważam, że minister Arłukowicz powinien najpierw naprawić system, który sprawia tyle udręk pacjentom, zrobić porządek, przeprosić pacjentów za wszystkie kłopoty, a potem ewentualnie złożyć dymisję. Teraz zamiana jednego Arłukowicza na innego Kowalskiego nic nie da" - ocenił Miller w rozmowie z PAP.
We wtorek o sytuacji w służbie zdrowia rozmawiali w Sejmie szefowie rad wojewódzkich SLD.
Joński powiedział na konferencji prasowej, że "zagrożone jest bezpieczeństwo i zdrowie pacjentów". Podkreślił, że chodzi nie tylko o problemy związane z ustawą refundacyjną, ale także z kontraktowaniem przez NFZ usług medycznych.
Według szefa podkarpackich struktur SLD Tomasza Kamińskiego większość szpitali w Polsce do tej pory nie zakontraktowała wszystkich usług medycznych, które chciała kontraktować.
"Samorządy, które są organami założycielskim, przez ostatnie lata zainwestowały bardzo duże środki w szpitale. W bardzo wielu miejscach kontraktacja nie jest zakończona. To wynika z tego, że procedury były przygotowane za późno. W obszarze NFZ również jest ogromny bałagan. NFZ, który w swoim założeniu miał dbać o pacjenta, stał się państwem w państwie" - ocenił Kamiński.
Lider śląskiego SLD Zbyszek Zaborowski dodał, że wielu dyrektorów szpitali nie zaakceptowało zaproponowanych im przez Fundusz kontraktów. Tak - według niego - stało się m.in. w szpitalu miejskim w Sosnowcu i szpitalu wojewódzkim w Tychach.
Dlatego też politycy SLD oczekują, że za "bałagan w obszarze kontraktacji" odpowie prezes NFZ.
Według Jońskiego, w sprawie kontraktowania usług medycznych, jeszcze w lutym ubiegłego roku Bartosz Arłukowicz (wówczas poseł SLD) zwracał się z interpelacją do ówczesnej szefowej resortu zdrowia Ewy Kopacz. "Alarmował, że cena nie powinna decydować o podpisywanych kontraktach. Taką samą interpelację złożymy w najbliższych dniach, bo będziemy się chcieli dowiedzieć, co pan minister Bartosz Arłukowicz w tej sprawie zrobił" - zaznaczył rzecznik SLD.
Joński zapowiedział, że posłowie Sojuszu poprą wniosek PiS o odwołanie Arłukowicza, jeśli nie przychyli się on do pomysłów SLD dotyczących zmian w ustawie refundacyjnej. "Uważamy, że przed tym powinien wypić to piwo, które sam nawarzył. Oczekujemy, by do końca tygodnia poparł poprawki, które złożymy do ustawy refundacyjnej" - powiedział rzecznik Sojuszu.
SLD proponuje zmiany, które mają m.in. przywrócić dotychczasowy sposób wypisywania recept tak, by lekarz nie musiał wpisywać na niej kwoty refundacyjnej.
Posłowie SLD mówili też na wtorkowej konferencji prasowej, że w rozwiązanie sytuacji w służbie zdrowia powinien włączyć się prezydent Bronisław Komorowski i ten temat powinien być omówiony na zapowiedzianym na 19 stycznia posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
"Skoro pan premier nie ma czasu zająć się tą sprawą, nie widzi, że w służbie zdrowia dzieje się bardzo źle, jest ogromny bałagan, to uważamy, że pan prezydent na tej Radzie Bezpieczeństwa Narodowego powinien poruszyć problem bezpieczeństwa zdrowotnego pacjentów" - zaznaczył Joński.
Według dotychczasowych zapowiedzi zwołane na 19 stycznia posiedzenie RBN poświęcone ma być bezpieczeństwu podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012.
Wtorek to trzeci dzień protestu pieczątkowego. W wielu aptekach pacjenci mają problemy z realizacją recept z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ". Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że są one ważne. Lekarze z OZZL i PZ w proteście przeciwko przepisom refundacyjnym, które - ich zdaniem - są zbyt restrykcyjne i nakładają na medyków biurokratyczne obowiązki, od Nowego Roku nie określają na receptach poziomu refundacji. Część pacjentów pomimo posiadanego prawa do wykupienia leków ze zniżką musi płacić za nie więcej.
PAP