W dwudniowym spotkaniu biorą udział przywódcy USA, Kanady, Japonii, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec oraz przedstawiciele UE. Jest to pierwsze od 16 lat spotkanie członków G7 bez udziału Rosji. Szczyt miał się odbyć w rosyjskim kurorcie Soczi, ale po aneksji Krymu przez Rosję w marcu tego roku kraje G7 postanowiły spotkać się w Brukseli bez prezydenta Władimira Putina.
Relacje z Rosją i kryzys na Ukrainie zdominowały pierwszy dzień spotkania. We wspólnej deklaracji kraje G7 wezwały Rosję do współpracy z nowym prezydentem Ukrainy, wycofania wojsk znad granicy i powstrzymania dostaw broni dla separatystów. Nie wykluczyły nowych sankcji gospodarczych wobec Rosji, jeśli nie zechce ona współpracować.
Do podjęcia tych działań liderzy G7 będą zgodnie przekonywać prezydenta Putina. Pierwsza okazja ku temu nadarzy się już przy okazji obchodów 70. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Dwustronne spotkania z Putinem zaplanowali kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande i brytyjski premier David Cameron.
W kontekście kryzysu ukraińskiego przywódcy poruszą we czwartek temat bezpieczeństwa energetycznego. Rosyjsko-ukraiński spór o zadłużenie i zawyżone ceny gazu może zagrozić tranzytowi gazu do UE. W tej sytuacji Unia ogląda się m.in. na skroplony gaz LNG ze Stanów Zjednoczonych. Jego import do UE może ułatwić podpisanie umowy o wolnym handlu z USA (TTIP - Transatlantic Trade and Investments Partnership); negocjacje tego porozumienia będą również tematem drugiego dnia szczytu G7. PAP