- Przecież nikt nie patrzy, co tam dalej jest w dowodzie osobistym. Czy to urzędnik, czy to pogranicznik zawsze sprawdza zapis na pierwszej stronie dowodu – oburza się poseł Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Leonard Talmont. Dodaje też, że nowy pomysł przewodniczącej Sejmu wcale nie jest taki nowy.
- Mieliśmy już taką propozycje złożoną w Sejmie przez posła Songailę, ale na szczęście została ona odrzucona – zauważa poseł Talmont.
Przed ponad rokiem litewski rząd złożył w Sejmie projekt ustawy o pisowni nazwisk przedstawicieli mniejszości narodowych. Zakładał on, że nazwiska, w tym też polskie, będą pisane w języku mniejszości narodowej na pierwszej stronie dowodu osobistego. Projekt ten został jednak sforsowany przez alternatywną propozycję nacjonalistycznego posła Gintarasa Songaily z frakcji narodowców Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów, której wiceprzewodniczącą jest właśnie Irena Degutienė.
Ostatecznie Sejm odrzucił obydwa projekty. Głosowanie w tej sprawie odbyło się 8 kwietnia 2010 roku, podczas ostatniej zagranicznej wizyty ś.p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który właśnie zabiegał w Wilnie o przychylną dla litewskich Polaków decyzję w sprawie pisowni ich nazwisk.
Stary-nowy pomysł ws. pisowni polskich nazwisk przewodnicząca Irena Degutienė ogłosiła podczas spotkania z intelektualistami z polskiego PEN-Clubu.
- Takie rozwiązanie byłoby zgodne z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Sądem Konstytucyjnym Litwy oraz byłoby dużym krokiem do przodu, gdyż po przyjęciu takiej ustawy byłaby możliwość zapisywania nielitewskich nazwisk w języku ojczystym na dodatkowych stronach dowodów osobistych - powiedziała podczas spotkania z polskimi intelektualistami przewodnicząca litewskiego Sejmu. Jej zdaniem, polscy intelektualiści zaakceptowali takie rozwiązanie. Wobec czego przewodnicząca zwróciła się do sejmowego Komitetu Spraw Zagranicznych, żeby ten niezwłocznie uruchomił ścieżkę legislacyjną dla proponowanego rozwiązania.
Tymczasem przedstawicieli polskiej mniejszości na Litwie oburza nie tylko to, że przewodnicząca Sejmu reanimuje odrzuconą już raz inicjatywę, ale też robi to za plecami litewskich Polaków, których sprawa ta dotyczy najbardziej. Ubolewają, że litewskie władze nadal wolą decydować o losach litewskich Polaków bez ich wiedzy i udziału.
- Pierwsze słyszę o takiej propozycji pani Degutienė – mówi nam poseł Talmont. I dodaje, że Polacy na pewno nie zgodzą się na jej proponowane rozwiązanie, które nie uwzględnia postulatów polskiej mniejszości.
- Sądzę, że to kolejna próba robienia w tej sprawie jakiegoś zamieszania, które do niczego nie prowadzi – mówi poseł AWPL.
Stanisław Tarasiewicz; ifpl
www.lvcom.lt