Wszystko wskazuje na to, że w ostatnich dniach listopada Ukraina podpisze z Unią Europejską porozumienie o stowarzyszeniu, co oznacza m.in. stopniowe znoszenie ceł w wzajemnym obrocie handlowym. Oznacza to także, że Ukraina nie będzie członkiem Unii Celnej wraz z Rosją, Białorusią i Kazachstanem. Ale najbardziej dotkliwe są dla Moskwy koszty polityczne zbliżenia Ukrainy z Unią, gdyż porozumienie stowarzyszeniowe otwiera drogę do ściślejszej integracji, a, tym samym, utrudnia Rosji realizację planów związanych z zagospodarowaniem przestrzeni postradzieckiej.
Rosyjskie sankcje importowe nie ograniczają się przy tym wyłącznie do Ukrainy. Kilka dni temu Moskwa zablokowała import produktów mlecznych z Litwy, kraju przewodniczącego obecnie UE. Straty dla Rosji są przy tym nieznaczne, gdyż import tych produktów z Litwy stanowi zaledwie 1 proc. całości importu tych wyrobów, jednak jest to ogromny problem dla Litwy, która w 85 proc. eksportuje swe produkty mleczne do Rosji. W dodatku na granicy Litwy z obwodem kaliningradzkim Rosja sięgnęła po znane biurokratyczne rozwiązania utrudniając odprawę celną wszystkich towarów. To kara nie tylko za zaangażowanie na rzecz wprowadzenie Ukrainy w sferę wpływów UE, ale i za krytykę działań Gazpromu - koncernu w którym większość udziałów należy do Kremla. Zgodnie z postanowieniami Brukseli Gazprom jest zmuszony sprzedać do końca października tego roku swe 37 proc. udziałów w sieci linii przesyłowych gazu na Litwie. Polityka UE polegają na rozdzieleniu produkcji i dystrybucji gazu jest sprzeczna ze strategią Kremla. Litwa jest w rosyjskiej stolicy określana mianem prowokatora wszczętego wobec Gazpromu dochodzenia UE w sprawie udziałów koncernu w sieci gazociągów.
Z powodu rosyjskich sankcji najbardziej cierpi jednak Ukraina. Zelżały wprawdzie nieco szykany na punktach celnych, skutkiem których przez całe tygodnie zamarł ukraiński eksport produktów rolnych do Rosji, ale pojawiły się nowe groźby wprowadzenia specjalnych certyfikatów dla importowanego z Ukrainy mięsa. Nadal jednak obowiązuje rosyjskie embargo na importy czekolady z Ukrainy oraz wiele innych ograniczeń transportowych.
Moskwa zaprzecza, że wszystkie te sankcje mają jakikolwiek związek z polityką. W tłumaczeniach Kremla rzecz dotyczy wyłącznie gospodarki, a jeżeli Kijów nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ekonomicznych zbliżenia z UE, to nie jest to wyłącznie jego sprawa. Przy tym nie ulega wątpliwości, że Rosja czyni starania, aby chronić swój rynek. Wiele działań Kremla nie jest jednak zgodnych z zasadami WTO, której Rosja jest członkiem od 2012 roku. Dla przykładu: od lata tego roku Rosja wstrzymała import ziemniaków z obszaru UE.
Na podst. rp.pl
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.