Szef działu zagranicznego Rzeczpospolitej dodaje, że Polska głośno tego teraz nie powie, bo na razie najważniejszy jest wspólny cel obu krajów, czyli szczyt Partnerstwa Wschodniego, który odbędzie się pod koniec listopada w Wilnie. Tam może zapaść jedna z najważniejszych od upadku ZSRR decyzji geopolitycznych: związanie się na dobre Ukrainy z Zachodem.
Aczkolwiek J. Haszczyński podkreśla, że niebawem nastanie chwila, gdy Polska będzie się chciała krytycznie przyjrzeć i ocenić konkretne działania litewskiego Rządu na rzecz poprawy sytuacji Polaków na Litwie.
"Jednak po ewentualnym świętowaniu wspólnych sukcesów w polityce wschodniej przyjdzie czas na przyjrzenie się wzajemnym stosunkom. Czyli podsumowanie tego, co powołany pod koniec zeszłego roku centrolewicowy rząd Litwy zrobił dla polepszenia sytuacji mniejszości polskiej. Chodzi o konkretne ustawy, a nie o miłe dla warszawskiego ucha wypowiedzi. Takie ustawy miały być jednym z najważniejszych celów rządu Algirdasa Butkevičiusa, w którym jest i partia mniejszości – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie" - pisze dziennikarz.
J. Haszczyński przypomina entuzjazm, z jakim w Warszawie przyjęto wiadomość o powołaniu nowego Rządu na Litwie i pierwszych obietnicach przez niego poczynionych.
"Polska z radością przywitała nowy rząd i nowe obietnice. Założyła, że ekipa Butkevičiusa potrzebuje spokoju, by zrobić coś konkretnego dla mniejszości. Bo wcześniej, przez dwie dekady, w sprawach ważnych dla litewskich Polaków – szkolnictwa, pisowni nazwisk czy nazw miejscowości – albo nie przyjęto żadnych ustaw, albo przyjęto dla nich niekorzystne. Doprowadziło to do tego, że Litwa ze strategicznego partnera stała się najbardziej krytykowanym przez Polskę państwem UE. Niestety, z konkretami, czyli ustawami, rząd Litwy ma problem. Premier powiedział właśnie w wywiadzie, że jest przeciw dwujęzycznym tablicom. Powołał się na szacunek dla „naszego kraju". Ten brak zrozumienia dla potrzeb mniejszości i zasłanianie się narodową odmiennością jest nieco zaskakujący jak na lidera partii lewicowej w kraju UE" - kontynuuje komentator spraw międzynarodowych.
"Dwujęzyczne napisy na terenach, gdzie mniejszość stanowi co najmniej 25 proc. mieszkańców, są jednym z najważniejszych punktów projektu ustawy o mniejszościach narodowych. A ta – najważniejszym konkretem, jakiego oczekują Polacy na Litwie i politycy w Warszawie. Premier dał znać, że nic z tego nie będzie, choć projekt nadal jest przewidziany do omawiania w rozpoczynającej się 10 września jesiennej sesji litewskiego Sejmu. Powiało chłodem. W okolicach nowego roku może się okazać, że to mróz w stosunkach polsko-litewskich. I że długo nie będzie chciał ustąpić" - dodaje J. Haszczyński.
Na podst. rp.pl
Komentarze
Chodzi oczywiście o stosunek Sikorskiego do poczynań władz litewskich wobec polskiej mniejszości. To jedyny polski polityk wyższego szczebla, które te sprawy mocno akcentował i stanowczo domagał się zaprzestania dyskryminacji. Przez to stał się wśród lietuvisóv, mówiąc delikatnie, mało popularny.
Inna sprawa to brak efektów, władze LT trwają przy swoim.
"iks" - Moze i Litwini chcieliby melazians z Niemcami.Jednak juz Hitler w 1941r wybil im z glowy wolne panstwo wspolpracujace z III Rzesza.Owszem.Jako marionetka jak Slowacja a nie na powaznie jak Wegry,Rumunia czy Bulgaria.
Szwedzi,Norwegowie i Dunczycy tez oleli zaloty p.Dali.Wziasc sobie na leb mola i odpowiadac za niego? W zadnym wypadku.Panstwo polskie powinno max.pomagac Polakom tam mieszkajacym.Zas polityka z Litwa powinna polegac wylacznie na wymianie depesz i not.0 kontaktu z ich politykami.
wpisz na youtube: Litwini wymyślili siebie na nowo
Sikorski jest stanowczy. W roz... państwa Polskiego!
Po prostu: cała ta zabawa w unię, począwszy od Jagiełły nigdy nie miała sensu. Polska dała się w nią wmanewrować jak dziecko, zamiast zawrzeć unię z Węgrami i panować w Europie. Jagiellonowie chociaż siedzieli na Wawelu, nigdy nie byli polskimi królami. Zygmunt August, gdy Bona próbowała coś dla Polski robić, odesłał ja do Italii.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.