– Nauczyciel, pan Maszczyk, spytał mnie, czy umiem liczyć. Policzyłam do 20. Czy znam literki? Mówię, że umiem czytać. Podał mi książkę, poczytałam i zapisał mnie od razu do 2. klasy – wspomina moment przyjęcia do szkoły Serafina Czepułkowska.
Szkoła zajmowała jeden z budynków, znajdujących się tuż obok fundamentów parterowego dworu o kilkunastu pokojach, który spłonął w 1874 roku. Okoliczni mieszkańcy nazywali go pałacem. Wkrótce po tym wypadku rodzina Piłsudskich przeniosła się do Wilna. Teren dworski z jednej strony okalała rzeka Mera, koło niej widniały ruiny należącego do majątku browaru, dalej młyn i dom na pagórku; przez Merę, koło młyna, biegła droga na Wincentowo – szkolny szlak dzieci z Zabieliszek. Naprzeciwko ruin browaru, po drugiej stronie spalonego dworu, mieścił się staw, a za nim szkoła. Do stawu wpadała wąska rzeczka, na której był mostek, za rzeczką zaś stał jeszcze jeden budynek, niegdyś przeznaczony dla służby. Urządzono w nim niewielkie muzeum Józefa Piłsudskiego. Jak wspomina pani Serafina, uczniowie często je odwiedzali, najbardziej zaś z całej ekspozycji zapamiętała makietę dworu.
Budynek szkolny posiadał dużą werandę, widniał na nim napis: „Szkoła im. Józefa Piłsudskiego w Zułowie".
Szczęśliwe lata
Liczną grupę szkolnej społeczności stanowiły dzieci z Zułowa, oprócz nich i zabieliszczan przychodzili też uczniowie z Wincentowa i okolic, Żukiszek, Świrkiszek, w późniejszym czasie również ze wsi Mierance i Podmierance. Szkoła była 4-klasowa, ale w ówczesnych szkołach wiejskich zarówno w trzeciej, jak i w czwartej klasie nauczanie trwało po 2 lata.
Nauczyciel zostawiał dzieciom wielką swobodę.
– Często całą szkołą wychodziliśmy nad rzekę, koło młyna, gdzie stał dom na pagórku. Maszczyk siadał zawsze u wzgórza i lepił z gliny figurki Piłsudskiego, a my, uczniowie, mieliśmy swobodę – mówi, śmiejąc się, pani Serafina i dodaje, że z piaszczystej górki można było zjechać prawie do samej rzeki, co też, dopóki nauczyciel był zajęty sztuką, z wielką radością praktykowano. Czasem podczas lekcji, zamiast pilnie pobierać nauki, chłopcy pływali po stawie w drewnianych skrzyniach, pozostałych po porządkowaniu terenu.
Subordynację zaprowadziła dopiero nowa nauczycielka, Julia Ogonowska, przybyła do Zułowa, gdy Serafina uczyła się na pierwszym roku trzeciej klasy.
Do szkoły szło się na godzinę 8. Nauczycielka miała odbiornik radiowy i zawsze zapraszała uczniów o tej porze do wysłuchania 10-minutowej audycji radiowej dla dzieci.
Wewnątrz szkoły obszerny korytarz z piecem oddzielał salę lekcyjną od 2 pokoi, w których mieszkała nauczycielka, była też kuchnia. Lekcje muzyki w klasach 3. i 4. odbywały się w prywatnym pokoju nauczycielki, gdzie stało pianino. Ze szkoły pani Serafina zapamiętała też wycieczki nad jezioro Piorun, położone w lesie, półtora km od Zułowa oraz prezenty pod choinką: nie byle jakie, siostra, Aleksandra, pewnego razu otrzymała ładną, brązową, wełnianą sukienkę, Serafinka zaś zawsze dostawała książki – nauczycielka wiedziała, że dziewczynka bardzo lubi czytać.
W szkole obowiązywał mundurek, dla dziewczynek – granatowa fałdowana spódniczka i granatowa bluzka z długim rękawem i marynarskim białym kołnierzem lub czarna sukienka z białym kołnierzykiem. Chłopcy również nosili białe kołnierze.
– Podczas uroczystości staliśmy w białych bluzeczkach, granatowych spódniczkach i z marynarskimi kołnierzami – wspomina pani Serafina, dodając, że uroczystość z czasów szkolnych, którą najbardziej zapamiętała – to sadzenie dąbka w miejscu fundamentów pokoju, w którym 5 grudnia 1867 roku urodził się Józef Piłsudski. Było to w roku 1937.
Dąbek
Jak wspomina pani Serafina, na terenie majątku Piłsudskich często odbywały się różne uroczystości, ale takiego natłoku ludzi, jak podczas sadzenia sławnego dąbka, nie pamięta: oprócz okolicznych mieszkańców – uczniowie ze szkół w Kiemieliszkach, Podbrodziu, Święcianach, wielu gości.
Na uroczystość przybył wtedy prezydent Ignacy Mościcki oraz żona Piłsudskiego z córką Wandą.
Serafina była wtedy uczennicą 3. klasy. Z powodu niskiego wzrostu nauczycielka umieściła ją w pierwszym rzędzie uczniów, ustawionych naprzeciwko fundamentów dworu, dlatego dobrze widziała, jak żona Piłsudskiego z córką szła wzdłuż szeregu uczniów, coś spytała u uczniów stojących dalej, chyba tych z Kiemieliszek. Piłsudska wyglądała sympatycznie, była ubrana skromnie, bez zbytku, a jej córka – to była już dorosła panna.
Na ustanowionej w miejscu frontowych drzwi dworu kamiennej płycie odprawiono Mszę św. Kapłan poświęcił też dąbek.
– Podczas sadzenia dąbka pierwszą łopatę ziemi rzucił prezydent Mościcki, a potem każdy, kto chciał, mógł rzucić garść ziemi – opowiada świadek zdarzeń, dodając, że cały teren byłego majątku Piłsudskich był ładnie zagospodarowany: zasiano tu trawę, posadzono drzewa, powstał piękny park.
Po uroczystości na dworze ustawiono stoły z poczęstunkiem dla gości, uczniowie pomagali przy tej okazji.
Zmienne losy
Gdy rozpoczęła się wojna w 1939 r., szkołę w Zułowie zamknięto – z jej budynku korzystali sowieccy pogranicznicy. Dopóki urządzono szkołę na nowo – w domu na pagórku – minął rok. Do starego budynku już nigdy nie wrócono, chociaż po przyłączeniu Litwy do Związku Sowieckiego zlikwidowano tu punkt graniczny i żołnierze opuścili go.
– Wiosną 40 roku postanowiliśmy ze znajomymi obejrzeć teren koło szkoły, już pograniczników tam nie było – opowiada pani Serafina. – Podeszliśmy do dąbka – był cały zniszczony, gałęzie obłamane, kora w wielu miejscach zdarta – mówiono, że żołnierze przywiązywali do niego konie.
Nauczanie nowa władza w 1940 r. rozpoczęła w swoim języku – po rosyjsku, i wszystkich uczniów zdegradowano o jedną klasę. Serafina znowu poszła do trzeciej.
Uczyły w szkole 3 nauczycielki, w tym – Julia Ogonowska i jej przybyła z Warszawy siostra, której mąż, notabene, zginął w Katyniu. Co prawda, podręczniki zawierały nowe, ideologiczne treści, ale na nie w szkole nie zwracano specjalnej uwagi. Podczas przerw zaś rozmawiano wyłącznie po polsku.
Rozpoczęła się wojna Związku Sowieckiego z Niemcami – okoliczne tereny zajęli Niemcy, którzy rządzili tu jeszcze w 1943 roku. Szkołę zamknięto, lecz 4 uczennice, w tym Serafina, pobierały naukę prywatnie u siostry Julii Ogonowskiej. Jak wspomina pani Serafina, kilka razy podczas tych lekcji zachodzili niemieccy żołnierze, ale na stole zawsze leżały podręczniki z języka niemieckiego i nauczycielka tłumaczyła, że zebrano się w tym celu, by jego właśnie się uczyć...
Jak wspomina pani Serafina, podczas okupacji okoliczne tereny słynęły z działalności partyzanckiej – prawie co noc do ich chaty w Zabieliszkach pukali raz polscy, raz rosyjscy partyzanci.
Po wojnie powstały w Zułowie sowchoz na miejscu fundamentów domu Piłsudskich wybudował pomieszczenia dla bydła – „korownik". Ostał się tylko dąbek...
Alina Stacewicz
"Rota"