Podwaliny placówki zostały założone w roku 1983, jednak początkowo funkcjonowała jako rosyjskie przedszkole. Aż 35 lat temu dyrektorską buławę zaczęła dzierżyć w dłoniach Zofia Matarewicz, młoda i ambitna Polka, która małymi kroczkami doprowadziła do tego, że dziś „Wilia” to najlepsza polska szkoła początkowa i oczywiście najbardziej domowe przedszkole.
Zofia Matarewicz ukończyła psychologię na wydziale pedagogicznym i zamiast rozpocząć karierę naukową, skierowała swe kroki na praktykę do... „Wilii”. Decyzja okazała się opatrznościowa. Całe swe życie związała z placówką, która z pierwszego zauroczenia stała się tą prawdziwą i najbardziej stałą miłością.
– Tak się złożyło, że mam w życiu dwie rodziny i tę zawodową, i tę prywatną... Muszę przyznać, że więcej czasu spędzam w pracy, do czego i mąż, i dzieci już się przyzwyczaili. Rozumieją tę moją pasję, bo to nie jest praca... Dla mnie to styl życia. To jest moje miejsce, tu czuję się naprawdę szczęśliwa – opowiada wieloletnia dyrektor, a mąż Longin dodaje: – Żona wraca do domu uśmiechnięta i zadowolona, czego można chcieć więcej. Widać, że praca sprawia jej satysfakcję, tu się realizuje, a my, jako rodzina, staramy się ją wspierać.
Życiorys Zofii Matarewicz można określić jednym zdaniem: zawsze jest tam, gdzie ktoś potrzebuje pomocy, dobro innych stawia na pierwszym miejscu. Pomaganie ma po prostu we krwi. Jej przodkowie przeżyli zesłania, przeszli wojenne szlaki, rodzice narażeni byli na szykany z powodu silnego poczucia tożsamości narodowej. Polskość zaszczepili w kolejnych pokoleniach. I Zofia Matarewicz temu testamentowi jest wierna. Dumna jest i ze swoich korzeni, i z dzieci – córki Raminty i syna Ernesta – które są jej podporą i radością.
Wysyp niespodzianek
W czwartek, 11 lipca, grono pedagogiczne przygotowało dla pani dyrektor prawdziwą eksplozję emocji. W tajemnicy przyszykowano wspaniały program artystyczny z udziałem zaproszonych gości. Niespodziankom nie było końca...
Prowadząca Łucja Gornatkiewicz rozpoczęła uroczystą galę cytatem z Balzaca, że wytrwała praca to prawo sztuki i życia. A potem wprawiła w ruch 35-letni pociąg doświadczeń zawodowych Zofii Matarewicz. Po kolei wysiadali z niego absolwenci, rodzice dzieci, współpracownicy, koleżanki i koledzy, dyrektorzy wileńskich szkół i przedszkoli.
We wszystkich wypowiedziach dominowały ciepłe słowa o tym, że bez takiej dyrektorki „Wilia” nie płynęłaby tak szerokim nurtem, wypełnionym po brzegi wodami utalentowanych dzieci i mądrych pedagogów.
Zabawny był filmik nagrany przez nauczycielki jeszcze w trakcie roku szkolnego. Szczere wypowiedzi przedszkolaków i uczniów wywoływały salwy śmiechu (bo pani dyrektor wszystko widzi przez kamery) i łezkę w oku (bo pani dyrektor wszystkich zna po imieniu, o każdego się troszczy, a w swoim pokoiku zawsze ma cukierki).
Wypowiedzi przeplatane były życzeniami muzycznymi. Wystąpili absolwenci szkoły-przedszkola – rodzeństwo Gancewskich. Robert, Augustyn i Daniel akompaniowali Ewelinie. Utalentowani, piękni i młodzi są dumą swoich szkół (przeszli przez „Wilię”, progimnazjum Jana Pawła II, a obecnie są uczniami już 4. klasy Gimnazjum im. Jana Pawła II).
Muzyczne życzenia złożyły byłe pracownice, które zza nauczycielskich stołów przeszły do własnych dyrektorskich biurek w wileńskich przedszkolach. Aneta Lapcun zaśpiewała hit Maryli Rodowicz „Ale to już było”. Do śpiewu włączyła się cała sala, świadoma, że mimo upływu lat, to głupie serce ciągle rwie się do przodu, zwłaszcza, że tyle jest jeszcze do zrobienia...
Z gwiazdorską obsadą
Wiązankę muzycznych piosenek ludowych zaśpiewała „Wilia” kierowana przez Renatę Brasel. Młodsza grupa pod dachem placówki stawia pierwsze kroki sceniczne, w starszej natomiast śpiewają absolwenci szkoły. Bo raczej się nie zdarza, by ktoś kto przychodzi tu, do przedszkola, odchodził przed ukończeniem 4. klasy.
Nikt nie miał wątpliwości, że talenty wypływające z „Wilii” docierają aż na same szczyty. Podobnie jak gwiazda wieczoru Katarzyna Zvonkuvienė, która wraz ze swoim mężem przygotowała prawdziwe show. Serdeczna, uśmiechnięta i rozgadana nie szczędziła słów uznania dla pani Zofii. Przy akompaniamencie męża zaśpiewała przebój Anny Jantar „Radość najpiękniejszych lat”, potem nawiązała do Maryli Rodowicz i nawet sparafrazowała jej przebój „Wsiąść do pociągu”, bo drugą zwrotkę zaczęła od słów: „W taką podróż chcę wyruszyć, gdy podły nastrój i pogoda, zostawić łóżko, Longina w szafie...”.
Zakończyła piosenką „Jesteśmy jagódki” i zapewniła, że w najbliższej przyszłości już dwoje dzieci jest na liście do tego przedszkola.
Pokoleniowy łańcuch
Wzruszające były wypowiedzi absolwentów, zwłaszcza tych, z pierwszej promocji. Oksana Pancerewa sama ukończyła „Wilię”, posłała tu swoje dzieci, dopiero w ubiegłym roku skończyła się jej przygoda z placówką, gdy ukończyła ją najmłodsza córka. Absolwentka pierwszej promocji podkreśla, że przez te wszystkie lata „Wilia” płynie tym samym wartościowym strumieniem. Nie zbacza z obranej trasy, mimo iż na drodze jest mnóstwo pułapek i trudnych do ominięcia kamieni.
– Dla naszej rodziny to miejsce, gdzie wszystkiego się uczyliśmy, to, czym tutaj nasiąknęliśmy niesiemy dalej przez życie. Ale ten fundament jest najważniejszy – opowiada była uczennica, a jednocześnie mama, która powierzyła tej placówce swoje dzieci.
To, co podkreślali wszyscy: receptą na sukces polskiej szkoły, przedszkola jest charyzmatyczna dyrektor i wspaniałe grono nauczycieli, najlepszych w swym fachu. Tylko tyle i aż tyle.
Rodzice w kolejnym pokoleniu chętnie oddają tu swoje pociechy, bo wiedzą, że dzieci zastaną tu nie tylko ciepło rodzinnego domu, ale też szeroki uśmiech pani dyrektor.
Niech płynie
Wicemer Wilna Edyta Tamošiūnaitė podkreślała znaczącą rolę Zofii Matarewicz w jej życiu. Była mentorką, gdy obecna wicemer stawiała pierwsze kroki jako dyrektor szkoły, a dziś jest wspaniałą koleżanką, u której zawsze można szukać rady. W podobnym tonie wypowiadali się dyrektorzy szkół wileńskich, przedstawicielki stowarzyszenia dyrektorów. I trzeba przyznać, że nie były to kurtuazyjne komplementy, a płynące prosto z serca słowa uznania i dla pracy, i dla osobowości pani Zofii. Do całej gali gratulacji i życzeń redakcja „Tygodnika Wileńszczyzny” dodaje i swoją cząstkę, by „Wilia” nadal płynęła spokojnymi wodami, a ster dzierżony był w tych samych dłoniach jeszcze przez długie, długie lata.
Monika Urbanowicz
Fot. archiwum „Wilii”
„Rota”