Miłość do sportu, a szczególnie do siatkówki, zaszczepili w awiżeńskiej młodzieży Jerzy Sienkiewicz oraz Franciszek Szumski. Teraz ich pracę, z takim samym zapałem, kontynuuje syn pana Franciszka – Waldemar Szumski. W tym roku mija 20 lat, odkąd podjął pracę nauczyciela wychowania fizycznego w tej placówce.
„Jak trafiłem do tej szkoły, to były już tutaj pewne tradycje sportowe. Nie musiałem zaczynać od zera. Trzeba było tylko chęci, by to, co zostało stworzone, kontynuować" – opowiadał pan Waldemar, który jest nie tylko nauczycielem wychowania fizycznego, ale i trenerem dziewczęcej drużyny siatkarskiej (w awiżeńskiej szkole od lat działa filia szkoły sportowej samorządu rejonu wileńskiego w dziedzinie siatkówki).
Bakcyl siatkówki
To, że sportowy zapał dotychczas przekazuje się w szkole wszystkim, najwymowniej świadczy o tym, że obecni nauczyciele wychowania fizycznego pomyślnie kontynuują prace swych poprzedników. Szkolna sala sportowa w czasie przerwy zawsze bywa pełna dzieci. Uczniowie też proszą, by pozwolono im pobyć w sali do wieczora (niestety, obecnie nie mogą tymczasowo ćwiczyć w sali w związku z renowacją). A latem na powstałym przy szkole boisku do gry w siatkówkę plażową, tworzyły się nawet sznurki chętnych do gry. Przychodziła młodzież, by pograć zarówno z kolegami, jak i rodzicami. Bo miłość do siatkówki w tej podwileńskiej wsi przechodzi z pokolenia na pokolenie.
„Teraz ćwiczą u mnie już dzieci moich byłych wychowanek. To, że przyprowadzają swoje córki do naszej sekcji siatkarskiej, chyba coś znaczy. Widocznie obecna młodzież też ma tego bakcyla po mamie i tacie" – cieszył się pan Waldemar. Dodał, że kontakt z byłymi uczennicami nie urywa się. Stale są organizowane mecze towarzyskie pomiędzy obecnymi a byłymi zawodniczkami. Jak zaznaczył trener, byłe wychowanki z nostalgią wspominają szkolną przygodę z siatkówką, częste wyjazdy, tym bardziej, że wygranych było więcej niż przegranych.
Liczne nagrody i puchary
Siatkówka dotychczas jest najważniejszym sportem w Awiżeniach. „Nasza młodzież z sukcesem reprezentuje i gimnazjum, i nasz rejon, i nasz kraj" – zaznaczył nauczyciel, pokazując liczne puchary, nagrody, które zdobyły awiżeńskie siatkarki podczas turniejów i zawodów zarówno w kraju, jak i za granicą. Chyba niewiele szkolnych drużyn może się poszczycić kilkoma pucharami od prezydent Litwy Dalii Grybauskaitė oraz prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
Nauczyciel nie może się doczekać, kiedy w szkole powstanie nowa sala, uczniowie i zawodnicy będą mogli regularnie trenować (bo teraz korzystają z gościnności szkoły w Suderwie). Poprzez remont w szkole nie odbywają się też szkolne turnieje, które w opinii Szumskiego, są najlepszą promocją siatkówki, zachętą i motywacją dla zawodników. „Kibicować przychodzą koledzy, nauczyciele, rodzice, więc moi wychowankowie mają więcej motywacji do ćwiczeń. Liczymy na to, że do nowego roku nowoczesna sala powstanie. Na pewno turnieje odbędą się i zaległości zostaną nadrobione. I najważniejsze, że zawsze możemy liczyć na wsparcie od administracji szkoły, pomoc i zachętę do następnych udziałów" – mówił nauczyciel. Podkreślił, że także wyjazdy na turnieje, zawody są wielką motywacją dla zawodniczek. „Wynik, który uzyskuje się na treningach w ciągu miesiąca, można nieraz uzyskać podczas jednego wyjazdu. Im więcej turniejów, tym lepiej" – stwierdził pan Waldemar.
Nauczyciel z powołania
Do szkoły w Awiżeniach Szumski trafił od razu po studiach wychowania fizycznego, choć miał kilka propozycji pracy w mieście. „Ale dziwnym trafem w awiżeńskiej szkole znalazło się wolne miejsce, a jako, że mój ojciec już tu pracował, więc by łatwiej było mu dojeżdżać do pracy, to postanowiłem na jakiś czas również tu się zatrudnić. Warunki były tu bardzo dobre. Zdecydowałem, że tej szkoły nie porzucę i takich myśli nie mam" – powiedział.
Od dzieciństwa mając za przykład swego ojca, wielkiego pasjonata sportu, też przesiąknął zamiłowaniem do sportu. Bycie nauczycielem wuefu było jego świadomym wyborem. „Teraz młodzież fascynuje się komputerami, a dla mego pokolenia to sport był czymś ekstra. Ponadto, gdy w rodzinie jest ktoś, kto pasjonuje się sportem, to gdy jechaliśmy nad morze, czy do dziadków, to piłka czy badminton zawsze musiały być. Sport był na co dzień. Tato miał bardzo duży wpływ na moje kształtowanie się jako młodej osoby. I dotychczas ma" – wyznał pan Waldemar. Dodał, że tak samo jak ojciec ukończył też studia geografii, ale jako że zamiłowanie do sportu przeważyło, to z nauczania geografii zrezygnował. Nigdy nie żałował, że wybrał taką, a nie inną drogę. „Ze swoim powołaniem chyba się nie rozminąłem. Owszem, bywają i gorsze dni w pracy, gdy coś się nie udaje, ale jednak sport to moja praca i hobby" – oświadczył trener.
Gdyby nie sport...
Zapytany, czy z biegiem lat zmienia się zainteresowanie młodzieży sportem, Szumski odparł, że może obecnie nieco trudniej zachęcić ją do sportu, ale teraz ma ona lepsze warunki do ćwiczeń. A jak lepsze warunki, to i wyniki lepsze. Gdy zaczynał pracę, nie było też tyle możliwości wyjazdów na turnieje, zawody, co teraz. „Są tacy, których nie da się od sportu odgonić, chcieliby cały czas ćwiczyć. Poświęcają na to swoje ferie i wakacje. Ale dbam o to, by poprzez sport nie zaniedbywali innych obowiązków, nie zapominali o nauce. „Nie wyniki sportowe są najważniejsze. Ważne, by sport uczył pewnych wartości. Przed tygodniem byliśmy w Ełku na międzynarodowym turnieju siatkarskim. Oprócz sportu, młodzież nawiązywała kontakty, poznawała nowe kultury, zdobywała nowe doświadczenia. Ten turniej organizują salezjanie, więc na pewno przekazali jakieś wartości dla młodzieży i która zechce ich naśladować" – oznajmił rozmówca. Zaznaczył, że sport uczy współpracy, koleżeństwa, dyscypliny. Sport potrafi też zmienić ludzi na lepsze. Opowiedział historię pewnego ucznia, o którym niemal wszyscy mówili, że co z niego wyrośnie. A gdy zaczął przychodzić na treningi, to zmienił się w lepszą stronę. „Gdyby nie sport, to nie wiem, co by się z nim stało. A teraz często dzwoni i pyta, czy może potrzebna pomoc czy transport" – opowiadał Szumski.
Każdy ostatni dzwonek to dla pana Waldemara smutne święto, gdyż czuje żal rozstania z kolejną klasą. „Gdy przyszedłem pracować, to miałem taką wspaniałą grupę i myślałem, że takiej chyba już mieć nie będę. Ale za rok żałowałem, że odchodzi inna grupa. Później zacząłem łapać się na tym, że każdego roku kogoś jest żal" – przyznał się trener.
Wymagający i z zasadami
Pan Waldemar, choć jak mówi, jest nauczycielem wymagającym i z zasadami, to młodzieży nie zmusza do ćwiczeń, tylko stara się ją zachęcać, zmotywować do uprawiania sportu. Najlepszą dla niego nagrodą są uśmiechnięte, zadowolone twarze podopiecznych. Chociaż dodał, że niektórzy muszą latem przychodzić na poprawki.
Nie toleruje, gdy zawodnicy nieodpowiedzialnie zachowują się poza parkietem. Z powodu papierosów musiał rozstać się z kilkoma wychowankami. „Cieszę się, gdy inni mówią, że moja młodzież była wzorem nie tylko na boisku, ale i poza" – oznajmił pan Waldemar. Jest gotów przegrać turniej, ale najlepszych zawodników nie weźmie, jeżeli w czymś zawinili.
A za ile przebiegnie 100 m? Nauczyciel powiedział, że młodzież biega już szybciej. „Ale to bardzo cieszy, jak młodzi robią coś lepiej. To satysfakcja dla nauczyciela, że nauczył ich lepiej od siebie. Nieraz za przykład stawiam pewnego trenera reprezentacji Brazylii w piłce nożnej, który ze swą drużyną zdobył mistrzostwo świata, choć sam nigdy futbolu nie uprawiał" – opowiadał Szumski.
Najlepszy prezent dla trenera
Zapytany, co chciałby otrzymać na Dzień Nauczyciela, szczerze odpowiedział, że najlepszy prezent dla nauczyciela wuefu to aktywność uczniów podczas lekcji oraz by dobrze spisali się podczas treningu.
„Każda szkoła chciałaby mieć takiego nauczyciela wychowania fizycznego. To nauczyciel z wielkiej litery. I uczy, i wychowuje. Wymagający, potrzebujący, ale i sam świecący przykładem. Nauczyciel jest wielkim pasjonatem swej pracy, oddany młodzieży. Uczniowie go cenią i jako nauczyciela, i jako człowieka. Tak samo lubiany był też jego ojciec. Cieszymy się, że mamy takich nauczycieli" – o Waldemarze Szumskim powiedziała dyrektor Gimnazjum w Awiżeniach Waleria Orszewska. Dodała, że trener jest też dobrymi menedżerem. Gdy brakuje środków na wyjazd na zawody, to zawsze znajdzie pieniądze. I rodzice mu dowierzają, bo zawsze dowiezie dzieci po treningu do domu. Podkreśliła, że komisja podczas audytu zewnętrznego przyznała, że „nauczycieli gimnastyki macie wspaniałych".
Iwona Klimaszewska
"Rota"
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.