Stany Zjednoczone są krajem, który pierwszy wydał wojnę międzynarodowemu terroryzmowi po zamachach 11 września na World Trade Center, i po raz kolejny zostały w sposób symboliczny upokorzone. Mimo że kraj ten corocznie wydaje na walkę z terroryzmem bajońskie pieniądze, mnoży liczby tajnych agentów, doskonali służby specjalne, to i tak nie jest w stanie zapobiec tak spektakularnemu zamachowi.
Bomba wybucha w tłumie ludzi, na oczach dziennikarzy, w świetle telewizyjnych kamer. Terrorystyczny akt sieje panikę, podrywa zaufanie obywateli do instytucji państwa. Tak naprawdę, bostoński zamach, choć nieporównywalny do tego z 11 września, pokazał, że walka z terroryzmem, jest jak walka z wiatrakami. Można pompować miliony i miliardy dolarów w sferę bezpieczeństwa, można stosować coraz nowocześniejsze rozwiązania techniczne, coraz wymyślniejsze sztuczki szpiegowskie, coraz bardziej ingerować w prywatne życie obywateli, można nawet osiągnąć pewne sukcesy w zwalczaniu terroryzmu, ale nie można go pokonać, całkowicie wyeliminować. W sfilmowanym na autentycznych wydarzeniach filmie „Kandagar” afgański mufti, który próbuje namówić rosyjskich pilotów porwanych przez talibów do przejścia na islam, mówi (jak z grubsza pamiętam) do przetrzymywanych Rosjan, że Zachód może mieć najnowocześniejszą broń, najnowszej generacji samoloty, ale wojnę i tak przegra. „Bo wy walczycie o bak benzyny w waszych samochodach, wydajecie swe kobiety na nierząd, a my walczymy w imię Boga” – wyjaśnia sędziwy islamski duchowny swe twarde przekonanie.
Zachód walczy z terroryzmem bez wiary, bo jej nie ma. Islamscy bojownicy są zdeterminowani, bezwzględni i zindoktrynowani. Walczą na śmierć i życie, by pokonać niewiernych, którymi pogardzają za ich pazerność, zepsucie, wyzysk współbraci, a nawet za styl życia. Muszą umrzeć, bo nie wyznają Allacha i są zdeprawowani. Oczywiście współczesny terroryzm ma różne twarze nie tylko radykalnych wyznawców Allacha, ale też karteli narkobiznesowych czy radykalnych ugrupowań walczących o niezależność swych państw. Eksperci są jednak zgodni, że islamski jest najgroźniejszy.
W okresie zimnej wojny to Zachód i ZSRR założyli solidne fundamenty pod współczesny terroryzm. Szkolili dywersantów w trzecim świecie na „wyprzódki”, by móc uderzyć przeciwnika z flanki, osłabić jego potencjał, wyprzeć z jakiejś tam części świata. Wyszkolono i uzbrojono po zęby całe mnóstwo antykomunistycznych bojowników, czy prokomunistycznych bojówkarzy. Dziś świat się zmienił, zmieniły się fronty walki i ideologie. Potomkowie wyszkolonych bojówkarzy z trzeciego świata zaczęli wdzierać się w granice cywilizacji swych byłych mocodawców, by zastraszać i terroryzować zwiotczałych duchowo mieszkańców Zachodu. A problem najgorszy w tym wszystkim jest ten, że w tej walce nie da się osiągnąć kompromisu. Ktoś musi być pokonany.
Rzym też myślał kiedyś, że jest wieczny...
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
ps do komentatorow:
Niestety Europa wyrzeka sie religii i wiary, nie z nakazu, a oddolnie.
To jest Wielki Problem.
A głupiutki zachód zwalcza Kościół katolicki, na siłę laicyzuje się, odżegnuje od chrześcijańskich fundamentów. Większość kształtujących rzeczywistość partii nie ma z Kościołem i wiarą nic wspólnego. Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się na Litwie AWPL, która odwżnie podnosi swoje przywiązanie do wartości, ostatnio głośno o było o projekcie w obronie życia poczetego.
Trafiłeś kolego w sedno. Już niedługo nie dzwony kościelne będą nas budzić, tylko zaśpiewy muezinów.
Europa nie walczy, Europa już się poddała.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.