Prześledzenie dziejów „śmierci na życzenie" w tym kraju pokazuje, jak działa zasada „ruchomego horyzontu moralnego". Polega ona na tym, że najpierw nagłaśnia się jakiś niezwykle rzadki przypadek działania wbrew prawu i usprawiedliwia się go względami etycznymi. Później, stosując szantaż moralny i etykę sytuacyjną, robi się dla owego przypadku wyjątek w prawie, odstępując od karania. Następnie wyjątek ten rozrasta się (co nie jest karalne, jest dozwolone) aż w końcu staje się regułą. Wtedy historia powtarza się – nagłaśniany jest kolejny przypadek, robione są kolejne wyjątki, powstają nowe reguły – i w rezultacie horyzont prawny i etyczny stale się zawęża.
W Holandii zaczęło się to w 1973 r. Wówczas to młoda lekarka Gertruda Postma zabiła własną matkę. Przed sądem zeznała, że jako posłuszna córka musiała spełnić życzenie mamusi, która w głębokiej depresji wielokrotnie prosiła ją o skrócenie życia. W obronę oskarżonej lekarki zaangażowała się Holenderska Fundacja na rzecz Eutanazji (NVVE), która zorganizowała olbrzymią kampanię medialną na rzecz jej uniewinnienia. Ostatecznie sąd skazał Postmę na tydzień więzienia. Ta symboliczna kara zapoczątkowała praktykę uniewinniania sprawców eutanazji. Oficjalnie proceder ten był przez prawo zakazany, ale w praktyce był coraz powszechniejszy.
Pierwszy raport na ten temat holenderskie ministerstwo zdrowia sporządziło w 1990 r. Wynikało z niego, że w Holandii w roku tym przeprowadzono 25 306 zabiegów eutanazji, z czego aż 14 691 przypadków (czyli 11,3 proc. wszystkich zgonów w kraju) stanowiły przypadki eutanazji bez wiedzy i zgody pacjenta, czyli tzw. kryptanazji.
Profesor Ryszard Fenigsen, który jako kardiolog przepracował w Holandii 19 lat, twierdzi, że kryptanazja nie jest wcale nadużyciem eutanazji, lecz jej logiczną konsekwencją: „Ważna przyczyna, która sprawia, że dobrowolnej eutanazji musi towarzyszyć eutanazja niedobrowolna, leży w samej logice eutanazji. Kto wierzy i głosi, że pozbawienie człowieka życia, aby uwolnić go od cierpień, jest dobrodziejstwem, nie ma prawa pozbawić niektórych cierpiących tego dobrodziejstwa tylko dlatego, że nie są w stanie sami o to poprosić."
Istnienie procederu, który jest z jednej strony nielegalny, ale z drugiej – nie jest ścigany przez prawo, spowodowało zmiany w mentalności społecznej. Doszło do tego, że aż 77 proc. ankietowanych Holendrów popierało uśmiercenie pacjenta bez jego wiedzy i zgody.
Kolejnym głośnym procesem była sprawa doktora Philipa Sartoriusa, który w 1998 r. uśmiercił zastrzykiem znanego polityka – senatora Edwarda Brongersmę. Ten ostatni nie był w ogóle chory ani nie cierpiał fizycznie, tylko odczuwał „zmęczenie życiem". Rozprawa zakończyła się uniewinnieniem lekarza, którego media wykreowały na niezłomnego bohatera. Po stronie Sartoriusa stanęła też minister zdrowia Els Bort, która opowiedziała się za podawaniem trucizny „bardzo starym ludziom, którzy mają już dość życia, nawet jeśli ludzie ci byliby fizycznie zdrowi".
W 2002 r. prawo dogoniło praktykę i eutanazja została zalegalizowana. Stało się to w Wielki Piątek, a podpisująca ustawę minister zdrowia Els Bors powtórzyła ostatnie słowa Chrystusa na krzyżu: „Dokonało się".
Wkrótce potem pojawiły się nowe projekty, mające na celu ekspansję eutanazji. Emerytowany sędzia Sądu Najwyższego Huib Drion zaproponował wprowadzenie ustawy, w myśl której każdemu obywatelowi po skończeniu 70. roku życia powinna być dostarczana do domu „pigułka śmierci", by mógł z niej skorzystać w dowolnym momencie.
Z ustawy przyjętej w 2002 r. nie do końca zadowolony był przewodniczący wspomnianej już organizacji NVVE, dr Rob Jonquiere. Prawo mówi bowiem, że prośba o eutanazję powinna być dobrowolna, świadoma i wielokrotnie powtarzana. Zdaniem Jonquiere'a, ustawa taka dyskryminuje osoby, które nie mogą same poprosić o eutanazję, zwłaszcza ludzi upośledzonych umysłowo i chore dzieci. Według niego należy rozszerzyć prawodawstwo także na te osoby – oczywiście bez ich wiedzy i zgody.
Gdyby prawo takie zostało uchwalone, byłoby tylko usankcjonowaniem istniejącej już praktyki. Niemiecki dziennik „Suddeutsche Zeitung" już w marcu 2000 doniósł, że przyczyną 40 proc. wszystkich zgonów osób chorych psychicznie w Holandii jest eutanazja, a właściwie kryptanazja.
Podobnie rozpowszechnione było likwidowanie ciężko chorych dzieci. Doktor Pieter Admiraal, zwany „ojcem chrzestnym" eutanazji w Holandii (swego pierwszego pacjenta uśmiercił już w 1969 r.), przyznaje, że zdarzało mu się skracać życie niemowlętom.
W 1987 r. Rada Zdrowia (organ doradczy rządu holenderskiego) wydała zalecenie, by prośba o eutanazję zgłoszona przez dziecko, które skończyło 12 lat, była przez lekarzy akceptowana, nawet jeżeli jego rodzice są temu przeciwni. Przeciwko zaleceniu temu zaprotestowała wspomniana już NVVE, twierdząc, że jest to dyskryminacja dzieci poniżej 12. roku życia.
W 2002 r. grupa lekarzy z Groningen na czele z dr Eduardem Verhagenem ogłosiła standardy wykonywania eutanazji na noworodkach. Przewidują one zgodę rodziców na uśmiercenie dziecka oraz stwierdzenie przez lekarzy nieuleczalności choroby i niemożności złagodzenia bólu. To właśnie „protokół z Groningen" stał się podstawą kolejnej ofensywy legislacyjnej rozszerzającej zakres eutanazji o chore noworodki i niemowlęta, których diagnoza „nie jest obiecująca".
Przypadek Holandii pokazuje więc, że legalizacja eutanazji uruchamia efekt domina, gdyż jeśli uznamy, że zasada świętości i nienaruszalności życia nie obowiązuje w jednym przypadku, to dlaczego miałaby obowiązywać w innych?
Grzegorz Górny – autor filmu dokumentalnego o eutanazji w Holandii pt. „Śmierć na życzenie?", za który otrzymał w 2004 roku w Polsce Nagrodę Grand Press
Komentarze
Może w piątek podpisała w od poniedziałku zaczęła obowiązywać.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.