– Holendrzy mówią, że są szczęśliwi. Myślę, iż są w tym szczerzy i tak właśnie czują. My jako chrześcijanie mówimy, że nasze prawdziwe szczęście możemy odnaleźć wyłącznie w Chrystusie. Urodziłem się w małej wiosce obok Amsterdamu, mieliśmy wtedy cztery Msze święte w kościele w niedzielę. Kościoły były wtedy pełne, ale wszystko zmieniło się po 1965 roku. Pomiędzy 1965 rokiem a 1975 rokiem zmniejszyła się o połowę liczba uczestniczących we Mszy świętej. Można było dostrzec obniżającą się liczbę wiernych uczęszczających na Eucharystię. Po 1975 roku liczba ta nie zmniejszała się już tak szybko, ale był to równomierny proces. Przed pandemią COVID-19 mieliśmy maksymalnie 150 tysięcy katolików uczestniczących we Mszy św., a łącznie w Holandii mamy ponad 3,6 miliona katolików. Po pandemii liczba uczestniczących we Mszy św. doszła do poniżej 90 tysięcy. W wyniku pandemii straciliśmy jedną trzecią uczestniczących w Eucharystii, więc to jest wielka strata. Dyskutujemy, w jaki sposób dotrzeć do tych ludzi na nowo. Osoby te często przestały chodzić do kościoła. Niewiele mamy kontaktów z młodymi ludźmi. Musimy znaleźć sposób, jak dotrzeć do rodziców, którzy są pierwszymi osobami katechizującymi dzieci. Rodzice katechizują swoje dzieci, zanim zrobi to ksiądz – mówił ks. kard. Willem Jacobus Eijk.
Nastawienie katolików względem Kościoła zaczęło zmieniać się wraz ze wzrostem płac, a co za tym idzie, dobrobytu. W latach 60. ubiegłego wieku Holendrzy utracili społeczną więź z Kościołem, w wyniku czego wiele osób przestało przyjmować sakramenty.
– Zaraz po II wojnie światowej rozpoczęła się zmiana nastawienia katolików do Kościoła. Katolicy chodzili do katolickich szkół, uczelni, tworzyli katolicką społeczność. W tamtym czasie nie zaprzeczali centralnym prawdom chrześcijaństwa, natomiast prawdy te pozostawały abstrakcyjne dla nich, nie miały one bezpośredniego przełożenia na ich osobiste życie. Mieli trudność w przełożeniu prawd wiary chrześcijańskiej na życie codzienne. Kolejnym powodem jest fakt, że Kościół w Holandii przeszedł zmianę na początku lat 60. ubiegłego wieku. Wtedy bowiem rosły płace i wynagrodzenia, ludzie stali się w pewnym sensie bogaci. Ludzie stali się indywidualistami przez to, że osiągnęli pewien poziom niezależności. Oni zamknęli też swoje serca. Taki człowiek przestaje wierzyć w jakiś zespół prawd, a co więcej, ludzie przestali wierzyć w samą możliwość poznania prawdy. W tamtym czasie ludzie stracili związek z Kościołem. W latach 60. utracili społeczną więź z Kościołem, co za tym idzie, wiele osób przestało chodzić do kościoła, a młodzi rodzice przestali chrzcić dzieci. W ten sposób liczba rodzin katolickich zmniejszała się – oznajmił metropolita Utrechtu.
Ks. kard. Willem Jacobus Eijk zauważył, że na początku jego kapłańskiej drogi ludzie byli bardziej krytyczni wobec Kościoła.
– Katolicy, którzy zostali w Kościele, są bardzo przekonanymi katolikami. Po święceniach, kiedy zostałem proboszczem, to wiele osób przychodziło jeszcze na sobotnią Mszę św. wieczorną. Wielu z nich już nie wierzyło w posługę kapłana, byli krytyczni. Dzisiaj nie mamy już z czymś takim do czynienia. Mogę głosić w rozsądny sposób o piekle, czyśćcu, niebie, zmartwychwstaniu, a w 1985 roku nie mogłem sobie na to pozwolić. Ludziom podoba się, kiedy jesteśmy wyraźni w naszym przekazie. Cieszę się z tego rozwoju, dlatego że daje nam to nowe możliwości ewangelizacji – akcentował prymas Niderlandów.
Duchowny wskazał, iż holenderscy księża wyznają zasadę kreatywnej mniejszości, która ma szansę odpowiedzieć na aktualne potrzeby Kościoła i być ziarnem kultury.
– To jest idea, koncepcja wywodząca się od papieża Benedykta XVI, a on przejął to od filozofa społeczeństwa angielskiego. On studiował powstanie i upadek ponad 20 kultur i odkrył to, że na wzrost społeczności ma wpływ kreatywna mniejszość. Kreatywna mniejszość ma szansę odpowiedzieć na aktualne potrzeby, jest w stanie być ziarnem i zaczynem kultury (…). Oczywiście mówimy o trudnej kulturze hiperindywidualizmu, która czyni prawie niemożliwym głoszenie wiary masom, wielkim grupom ludzi. Mamy małe grupy chrześcijan i oni nie poddają się wpływowi kultury, a więc potrafią myśleć we własny sposób i nie postępować za opiniami większości. Te małe grupy stają się coraz silniejsze z roku na rok, a więc jestem pełen nadziei. Mimo iż kultura hiperindywidualizmu pozostaje silna, w pewnym momencie dojdzie do kresu. Ważne jest, aby katolicka mniejszość była na to przygotowana – odrzekł ks. kard. Willem Jacobus Eijk.
Holenderskie parafie próbują przyciągnąć młodych do Kościoła poprzez różne inicjatywy – w tym spotkania przygotowujące pary do małżeństwa. Podczas takiego wydarzenia omawiana jest m.in. istota małżeństwa czy naturalne sposoby planowania rodziny.
– Podjęliśmy inicjatywę dotyczącą osób, które chcą pobrać się w Kościele. Zorganizowaliśmy to na poziomie regionalnym w diecezji. Miesiąc temu mieliśmy spotkanie, na którym było siedem par przygotowujących się do sakramentu małżeństwa. Podczas tego spotkania tłumaczyliśmy istotę małżeństwa zgodnie z teologią ciała św. Jana Pawła II, omawialiśmy naturalne sposoby planowania rodziny. Niektórzy zastanawiali się, jak to wpłynie na tych młodych ludzi, a oni wszyscy bardzo entuzjastycznie podeszli do tego spotkania. Bardzo pomaga nam fakt, że pigułki hormonalne nie są już tak popularne jak w przeszłości. Młode kobiety wiedzą, iż konsekwencją przyjmowania takich hormonów mogą być depresje, różne problemy psychiczne (…). Młodzi ludzie są zainteresowani słuchaniem na temat nowych metod planowania rodziny. Metody te się rozwinęły, to nie jest to samo, czego uczono w latach 30. ubiegłego wieku (…). Musimy posługiwać się wszelkimi możliwymi sposobami, aby dotrzeć do serc współczesnych ludzi. Jan Paweł II mówił, że musimy zachowywać się jak święty Paweł, czyli iść na współczesne areopagi i szukać punktów otwarcia. W tamtym czasie wielu opierało się nauczaniu św. Pawła, ale niektórzy przyjęli go do domu i pozwolili pogłębić to nauczanie – powiedział kapłan.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.