Zaproponowana przez mera rekompensata miała wynosić 120 euro miesięcznie i miałaby dotyczyć nie tylko przedszkoli w rejonie wileńskim, ale też w stolicy. Rada Samorządu Rejonu Wileńskiego większością głosów uznała jednak taką propozycję za nieracjonalną i wręcz korupcjogenną, ograniczając wysokość rekompensaty do 25 euro miesięcznie (albo 300 euro rocznie) i wyłącznie za prywatne przedszkola w rejonie wileńskim.
Teraz projekt został zwrócony Radzie do ponownego rozpatrzenia i z tą samą kwotą rekompensaty – 120 euro, na którą tak kategorycznie nalega nowy mer, nazywając ją „skuteczną kwotą”, mającą złagodzić obciążenie finansowe rodziców. Tymczasem zaproponowana przez radnych rekompensata w wysokości 25 euro, jego zdaniem, jest wyłącznie deklaratywna i nieuzasadniona ekonomicznie. Oprócz tego, dyskryminuje dzieci i ogranicza ich prawa, gdyż dotyczyć ma wyłącznie rejonu wileńskiego.
Czy rzeczywiście jednak tak właśnie jest? Przyjrzyjmy się uważniej. Po pierwsze, pomoc finansowa dla prywatnych przedszkoli nie rozwiązuje problemu braku miejsc w przedszkolach samorządowych, a jedynie go pogłębia. Dobitnie potwierdza to przykład Wilna – w 2015 roku stołeczny samorząd podjął decyzję o rekompensatach za prywatne przedszkola. W ciągu 8 lat do kieszeni prywatnych firm trafiło 52 mln euro, czyli średnio 6-8 mln euro rocznie. Za te pieniądze można by było wybudować 17 nowych przedszkoli samorządowych, koszt budowy jednego przedszkola wynosi bowiem średnio 3 mln euro.
Jeżeli merowi rejonu wileńskiego uda się mimo wszystko przeforsować swój pierwotny projekt, roczna kwota rekompensat wyniesie 2 mln euro, zaś w ciągu czterech lat pełnienia przez niego funkcji mera kwota ta – co łatwo obliczyć – wzrośnie czterokrotnie i prywatne firmy otrzymają 8 mln euro.
Nasuwa się logiczne pytanie – czy możliwe jest, by państwo finansowało prywatny biznes? Czy samorząd ma prawo głosować za takimi projektami? Oczywiście, że nie. Wyraźnie widać tu oznaki korupcji politycznej, finansowanie prywatnych przedszkoli jest bowiem wręcz przepychane: nie udało się za pierwszym podejściem, uda się za drugim i tak dalej. Powstaje błędne koło, a kwestia przedszkoli pozostanie nierozwiązana.
À propos, rodzice nie otrzymają pieniędzy na rekompensatę, trafią one bezpośrednio do budżetu prywatnych przedszkoli. Ale nawet gdyby rekompensata była wypłacana rodzicom, powstaje pytanie – jakim? Przecież dzieci z rodzin o niskich dochodach nie uczęszczają do prywatnych przedszkoli. Dlaczego więc z budżetu rejonu wsparcie finansowe ma być przyznawane zamożnym rodzicom?
Nie jest tajemnicą, że w wyborach samorządowych urzędującego mera socjaldemokratów popierali konserwatyści. I to w sposób otwarty. Druga tura wyborów w rejonie wileńskim nie była wolna i uczciwa. Zostało to szczegółowo opisane w raporcie obserwatorów międzynarodowych. Tak aktywne forsowanie przez nowego mera projektu finansowania prywatnych przedszkoli sprawia wrażenie, że oto nadszedł czas spłaty długów. Jak wiadomo, właścicielką największej sieci prywatnych przedszkoli i szkół na Litwie jest żona obecnego lidera konserwatystów.
A teraz najważniejsze. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w rejonie wileńskim wybudowano 7 przedszkoli i rozbudowano istniejące placówki przedszkolne. Od fundamentów wybudowano przedszkola w Mickunach, Ławaryszkach, Rudominie, Niemenczynie, Suderwie i Awiżeniach. W Rzeszy budowane jest obecnie nowe przedszkole dla 125 dzieci, co odpowiadałoby przedszkolu w Wilnie na 600-700 miejsc. Za lata niepodległości w Wilnie wybudowano tylko dwa przedszkola samorządowe i to na 400 miejsc.
Nowe grupy otwierane są w istniejących już przedszkolach w rejonie wileńskim – dwie dodatkowe zostały otwarte w przedszkolu w Rudominie.
Więc może by tak nie szastać środkami publicznymi, wspierając nimi prywatny biznes, a za te pieniądze otwierać dodatkowe grupy w przedszkolach?
Obecnie w przedszkolach rejonu wileńskiego jest 320 wolnych miejsc, w tym 120 – wolnych miejsc w litewskich przedszkolach. Łącznie przedszkola w rejonie dysponują 3 500 miejscami. Należy też uwzględnić, że nie wszyscy rodzice posyłają swoje dzieci do placówek przedszkolnych. Dlatego kwestia braku miejsc jest raczej sztuczna niż realnie odzwierciedla sytuację.
Oprócz tego, pobyt dzieci w placówkach przedszkolnych rejonu kosztuje rodziców o połowę mniej niż w stolicy. W stołecznych przedszkolach rodzice płacą średnio za wyżywienie 57,5 euro miesięcznie, tymczasem w rejonie wileńskim – 37,5 euro. A to dlatego, że istnieje pułap, powyżej którego kwota ta nie może wzrosnąć.
Na czym więc – zdaniem mera rejonu wileńskiego – polega „ekonomiczna nieracjonalność”?
Czy też, jak dobrze odnotowali czytelnicy portalu L24.lt w swoich komentarzach, próby przeforsowania finansowania prywatnych przedszkoli będą kontynuowane i radnym rejonu wileńskiego trzeba będzie dużo odwagi i męstwa, by oprzeć się presji mera i jego ekipy.
Jana Kowal
Komentarze
Zgadzam się z Krzyśkiem, to jak dobrze zauważyła autorka tekstu, ma oznaki korupcji politycznej, bo finansowanie jest wręcz przepychane przez niniejszego mera..
To jest przecież ewidentne działanie na szkodę mieszkańców.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.