Kryzys polityczny na Litwie trwa w najlepsze. Wywołały go zawirowania związane z ponownym obsadzaniem stanowisk rządowych po wyborach prezydenckich. Ostrze konfliktu, który powstał przy tej okazji, politycy oraz litewskie media skierowali przeciwko AWPL. Stało się tak pomimo tego, że żaden z wiceministrów Akcji nie znalazł się na tzw. „czarnej liście" przygotowanej przez specsłużby. Co więcej, żaden z polityków AWPL zasiadających w rządzie nie był posądzony o niegospodarność lub brak kompetencji. A wręcz przeciwnie, politycy ci zebrali wysokie oceny, zaś wiceministrowie z ramienia Akcji znaleźli się wśród najlepiej pracujących. Skąd więc ten zmasowany i wściekły atak?
Za oficjalny powód do nagonki posłużyło ponowne wysunięcie przez AWPL na stanowisko wiceministra energetyki Renaty Cytackiej, kompetentnej i bardzo merytorycznej osoby, ale to dla polityków litewskich nie miało większego znaczenia. Cytacka stała się solą w oku premiera, gdyż ośmieliła się odważnie stanąć w obronie prawdy i otwarcie wykazała manipulacje i kłamstwa prezydent Grybauskaite dotyczące polskiej mniejszości na Litwie. Uczyniła to w imieniu forum polskich rodziców z Wileńszczyzny. Wszak o poszanowanie praw wszystkich mniejszości narodowych na Litwie AWPL upomina się od lat. Wiceminister Cytacka powiedziała to, co Akcja ma w programie, i o co walczy z podziwu godną konsekwencją. Chodzi o respektowanie standardów europejskich w dziedzinie ochrony praw mniejszości narodowych. Jak powszechnie wiadomo, prawa te są na Litwie łamane, a dyskryminacja na tle narodowościowym jest haniebnym faktem. Premier Butkevicius wbrew dobrym obyczajom parlamentarnym i zawartej umowie koalicyjnej, która dawała AWPL prawo do obsadzania określonych w niej stanowisk, odmówił uznania powołania Cytackiej na urząd i złożył wniosek o dymisję ministra energetyki Niewierowicza. Pominął też wymaganą w takiej sytuacji decyzję koalicyjnej rady politycznej. Natomiast prezydent Grybauskaite ochoczo podpisała sprzeczny z umową koalicyjną dekret o zmianach w resorcie energetyki.
Nie ulega wątpliwości, że działania tandemu Butkevicius – Grybauskaite są dalszym ciągiem antypolskiej histerii, toczącej jak rak litewską politykę. Niszczenie polskości na Litwie trwa od dawna. Kary za używanie języka polskiego na tablicach informacyjnych, zakaz pisowni nazwisk w formie oryginalnej, utrudnienia w zwrocie ziemi Polakom, zamach na polską oświatę – to przejawy skrajnego litewskiego nacjonalizmu. W scenariusz ten wpisują się również obecna prezydent i premier. Nie zrobili oni nic, zupełnie nic, aby uregulować status prawny mniejszości narodowych. Wciąż nie ma stosownej ustawy w tej sprawie. Litwa od 14 lat nie wciela w życie podpisanej i ratyfikowanej Konwencji Ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, od 20 lat nie realizuje zapisów Traktatu polsko – litewskiego w części dotyczącej polskiej mniejszości na Litwie, nie chce też słyszeć, pomimo wezwania Parlamentu Europejskiego, o ratyfikowaniu Europejskiej karty języków regionalnych lub mniejszościowych. Wszystko to odbywa się z naruszeniem prawa międzynarodowego. Sprawa Cytackiej jest więc tylko cynicznym pretekstem do dalszej antypolskiej nagonki, zwłaszcza, że uczciwi politycy z AWPL są przeszkodą do robienia tzw. „biznesów" w ministerstwach, a przede wszystkim w ministerstwie energetyki. Stąd też premier czyni wszystko, aby „oczyścić" rząd i zapewnić sobie swobodę działania. Czyż nie jest to wyrazisty objaw upadku moralnego i zepsucia litewskiej polityki?
W życiu publicznym cel nie może uświęcać środków, nie może też być odzwierciedleniem własnych interesów, nie biorących pod uwagę dobra wspólnego. Działania litewskich decydentów, zwłaszcza premiera, mają niewiele wspólnego z europejską kulturą polityczną, której miarą jest dotrzymywanie umów i zobowiązań. Bo polityka bez zasad, polityka bez wartości, szybko zamienia się w jawną bądź ukrytą dyktaturę, najczęściej skierowaną przeciwko wymyślonemu wrogowi. Niestety, Litwa wydaje się podążać tą właśnie drogą. Dlatego dobrze się stało, że przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski nie uległ szantażowi premiera i stanął zdecydowanie w obronie wiceminister Cytackiej, w imię zasad i prowadzenia uczciwej polityki.
Wbrew powszechnemu przekonaniu uważam, że etyka i uczciwa polityka oparta na zdrowych zasadach moralnych może być udziałem życia publicznego, AWPL jest tego dobrym przykładem. A ogarniętym antypolskim amokiem politykom litewskim, z premierem na czele, polecam cytat z encykliki Veritatis Splendor, w której papież Jan Paweł II wskazywał na zasady, którymi należy kierować się w polityce: „Uczciwość w kontaktach między rządzącymi a rządzonymi, poszanowanie praw przeciwników politycznych, odrzucenie niegodziwych metod zdobywania, utrzymywania i poszerzania władzy za wszelką cenę – to zasady, które mają swe najgłębsze źródło w nakazach moralnych dotyczących funkcjonowania państw. Gdy zasady te nie są przestrzegane zanika fundament politycznego współistnienia, a całe życie społeczne wystawiane jest na zagrożenie i rozkład."
Dr Bogusław Rogalski, politolog
Doradca EKR ds. międzynarodowych w PE
Komentarze
„Zapatrzonych w Ukrainę i podnieconych walką, którą prowadzi ona dziś o wolność całej Europy (jak to z właściwą sobie emfazą ujął Adam Michnik), namawiam serdecznie, by zwrócone na Wschód głowy unieśli nieco i przyjrzeli się Litwie. A następnie, na ile potrafią, pomyśleli, co poszło z nią nie tak i skąd biorą swoją niezłomną wiarę, że w przypadku Ukrainy się to nie powtórzy?
Przecież tak bardzo się staraliśmy przychylić Litwinom nieba, okazać im jak najdalej idącą solidarność w ich staraniach o uniezależnienie się od Rosji, być ich adwokatem w Unii Europejskiej. W imię jednostronnej antyrosyjskiej solidarności Polska zupełnie odpuściła sobie starania o przestrzeganie w przypadku mieszkających na Litwie Polaków - Polaków, którzy nigdy z Polski nie wyjechali i żyją od wieków na swojej ojcowiźnie - standardów praw mniejszości etnicznych gwarantowanych przez Unię Europejską.
Zamknęliśmy oczy na barbarzyńskie zniszczenie zabytków Wilna i innych miast, z których pod pretekstem renowacji w ciągu kilku lat pousuwano wszystkie ślady polskości - barokowe epitafia czy inskrypcje na pomnikach, które przetrwały czasy sowieckie, zostały wymłotkowane i zastąpione napisami w języku, który jeszcze 150 lat temu w formie pisanej w ogóle nie istniał.
Usunęliśmy z naszej pamięci zbrodnię w Ponarach, względnie "zjudaizowaliśm y" jej pamięć, i od lat nie dostrzegamy antypolskiej zajadłości litewskiej polityki historycznej, choć wystarczy zerknąć w byle turystyczny folder, by dowiedzieć się prawdziwych cudów o Grunwaldzie, Chocimiu i wiekowych zbrodniach polskich okupantów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Marzenie o antyimperialnym , "jagiellońskim" sojuszu państw gnębionych w swojej historii przez Rosję skłoniło nas również do czysto politycznej decyzji wykupienia po zawyżonej cenie przez pozostający pod kontrolą państwa Orlen litewskiej rafinerii w Możejkach. Inwestycja ta, przeprowadzona w imię budowania środkowoeuropejskiej solidarności paliwowej, nie została wsparta przez litewskie władze - przeciwnie, można wymienić sporo szykan z ich strony - i przyniosła finansową katastrofę. Nie miejsce tu, by wdawać się w szczegóły, ale znam poważnych analityków, którzy mówią wprost, że państwo litewskie oszukało i okradło nas na kilka miliardów złotych. Nie wdając się w spór o perfidię rządu bratniego kraju, faktem bezdyskusyjnym jest to, że pieniądze te zostały wyrzucone w błoto, faktem bezdyskusyjnym jest też to, że polska mniejszość na Litwie jest jawnie szykanowana, a w polityce zagranicznej Litwy trudno dostrzec jakikolwiek przejaw wdzięczności za wieloletnie polskie nadskakiwanie. Innym faktem jest popularność wśród Litwinów internetowej gry w "wypędzanie z ojczyzny" Polaków.
Powie ktoś: Ukraina to nie Litwa! Zgodzę się z tym. Przy Ukrainie Litwa to, z całym szacunkiem dla jej mieszkańców, pikuś. Litwa jest krajem małym, kilkumilionowym , od znacznie mniejszym od Polski potencjale gospodarczym, mogącym nam sprawiać rozmaite przykrości, ale niezdolnym realnie zagrozić. Ukraina to zupełnie co innego.
Niemniej mechanizmy, które ukształtowały politykę litewską, działają także na Ukrainie. I są wśród nich także te same mechanizmy, które napędzają nienawiść do Polski. Antypolonizmu Litwinów nie należy bowiem tłumaczyć jakąś szczególną niewdzięczności czy wrednością tego narodu. Oczywiście, historyczne resentymenty robią swoje, ale zarzuty wobec Żeligowskiego czy Zamoyskiego stanowią raczej wtórną racjonalizację działań uzasadnionych egoistycznie pojmowanym interesem narodowym Litwinów.”
„Zapatrzonych w Ukrainę i podnieconych walką, którą prowadzi ona dziś o wolność całej Europy (jak to z właściwą sobie emfazą ujął Adam Michnik), namawiam serdecznie, by zwrócone na Wschód głowy unieśli nieco i przyjrzeli się Litwie. A następnie, na ile potrafią, pomyśleli, co poszło z nią nie tak i skąd biorą swoją niezłomną wiarę, że w przypadku Ukrainy się to nie powtórzy?
Przecież tak bardzo się staraliśmy przychylić Litwinom nieba, okazać im jak najdalej idącą solidarność w ich staraniach o uniezależnienie się od Rosji, być ich adwokatem w Unii Europejskiej. W imię jednostronnej antyrosyjskiej solidarności Polska zupełnie odpuściła sobie starania o przestrzeganie w przypadku mieszkających na Litwie Polaków - Polaków, którzy nigdy z Polski nie wyjechali i żyją od wieków na swojej ojcowiźnie - standardów praw mniejszości etnicznych gwarantowanych przez Unię Europejską.
Zamknęliśmy oczy na barbarzyńskie zniszczenie zabytków Wilna i innych miast, z których pod pretekstem renowacji w ciągu kilku lat pousuwano wszystkie ślady polskości - barokowe epitafia czy inskrypcje na pomnikach, które przetrwały czasy sowieckie, zostały wymłotkowane i zastąpione napisami w języku, który jeszcze 150 lat temu w formie pisanej w ogóle nie istniał.
Usunęliśmy z naszej pamięci zbrodnię w Ponarach, względnie "zjudaizowaliśm y" jej pamięć, i od lat nie dostrzegamy antypolskiej zajadłości litewskiej polityki historycznej, choć wystarczy zerknąć w byle turystyczny folder, by dowiedzieć się prawdziwych cudów o Grunwaldzie, Chocimiu i wiekowych zbrodniach polskich okupantów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Marzenie o antyimperialnym , "jagiellońskim" sojuszu państw gnębionych w swojej historii przez Rosję skłoniło nas również do czysto politycznej decyzji wykupienia po zawyżonej cenie przez pozostający pod kontrolą państwa Orlen litewskiej rafinerii w Możejkach. Inwestycja ta, przeprowadzona w imię budowania środkowoeuropejskiej solidarności paliwowej, nie została wsparta przez litewskie władze - przeciwnie, można wymienić sporo szykan z ich strony - i przyniosła finansową katastrofę. Nie miejsce tu, by wdawać się w szczegóły, ale znam poważnych analityków, którzy mówią wprost, że państwo litewskie oszukało i okradło nas na kilka miliardów złotych. Nie wdając się w spór o perfidię rządu bratniego kraju, faktem bezdyskusyjnym jest to, że pieniądze te zostały wyrzucone w błoto, faktem bezdyskusyjnym jest też to, że polska mniejszość na Litwie jest jawnie szykanowana, a w polityce zagranicznej Litwy trudno dostrzec jakikolwiek przejaw wdzięczności za wieloletnie polskie nadskakiwanie. Innym faktem jest popularność wśród Litwinów internetowej gry w "wypędzanie z ojczyzny" Polaków.
Powie ktoś: Ukraina to nie Litwa! Zgodzę się z tym. Przy Ukrainie Litwa to, z całym szacunkiem dla jej mieszkańców, pikuś. Litwa jest krajem małym, kilkumilionowym , od znacznie mniejszym od Polski potencjale gospodarczym, mogącym nam sprawiać rozmaite przykrości, ale niezdolnym realnie zagrozić. Ukraina to zupełnie co innego.
Niemniej mechanizmy, które ukształtowały politykę litewską, działają także na Ukrainie. I są wśród nich także te same mechanizmy, które napędzają nienawiść do Polski. Antypolonizmu Litwinów nie należy bowiem tłumaczyć jakąś szczególną niewdzięczności czy wrednością tego narodu. Oczywiście, historyczne resentymenty robią swoje, ale zarzuty wobec Żeligowskiego czy Zamoyskiego stanowią raczej wtórną racjonalizację działań uzasadnionych egoistycznie pojmowanym interesem narodowym Litwinów.”
Jak się jest politykiem to koniecznie. I telefony i listy też są publiczne. Sprawa dotyczy dwóch polityków w związku z tym to nie są ich prywatne sprawy. Aż się dziwię że trzeba to tłumaczyć. Prywatnie To Tomaszewski może gratulować żonie a Tusk np synowi. Swoją drogą czemu z tym taki problem???
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.