Wciąż narasta problem osób uzależnionych nie tylko od smartfonów, ale też od mediów społecznościowych – pisze Jacek Sądej na łamach „Naszego Dziennika”.
Polski naukowiec dr Łukasz Tomczyk z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Jagiellońskiego wraz z prof. Elmą Selmanagić Lizde z Uniwersytetu w Sarajewie zbadali ponad tysiąc nastolatków z Bośni i Hercegowiny pod kątem skutków nadmiernego korzystania ze smartfonów, z mediów społecznościowych i internetu. Wynika z nich, że jedna trzecia badanych zadeklarowała, iż ma symptomy nomofobii. Jest to stan niepokoju w sytuacjach, kiedy nie można skorzystać ze smartfonu, choć nie ma wyraźnego powodu, aby to zrobić. Przypomniano również, że innymi zjawiskami związanymi z problematycznym używaniem internetu są FOMO (fear of missing out – lęk, że umknie nam coś istotnego, kiedy nie będziemy on-line) oraz zaklasyfikowane w oficjalnych spisach zaburzeń: uzależnienie od gier i hazardu. Badania pokazują, że liczba osób uzależnionych od smart-fonów oraz mediów społecznościowych stale rośnie.
„One wskazują, że jest szkodliwy wpływ, szczególnie smartfonów, na zdrowie psychiczne i fizyczne. Na gruncie polskim jest to duży problem, jeśli chodzi o takie uzależnienie. Psychologia kliniczna nazywa go fonoholizmem. Widzimy też, że młodzi ludzie podczas lekcji, kiedy nauczyciel zabierze im smart-fon, mogą często odczuwać niepokój czy jakiś atak paniki. To może już rzeczywiście świadczyć o uzależnieniu” – wyjaśniła w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Beata Choroszewska, psycholog, krajowy doradca życia rodzinnego.
Wnioski badania naukowców z Krakowa i Sarajewa są zbieżne z badaniami przedstawionymi na niedawnej Międzynarodowej Konferencji „UWAGA! Smartfon”. Eksperci mówią m.in. o zespole stresu elektronicznego, który wiążą ze zwiększoną liczbą diagnoz ADHD i innych zaburzeń rozwojowych. Oglądanie krótkich filmików powoduje m.in. problemy ze skupieniem uwagi.
„Bardzo cieszy mnie fakt, że rozpoczęła się debata na temat wpływu smartfonów na nasze codzienne życie, a w szczególności na młode pokolenia. Mam nadzieję, że będzie ona zataczać coraz szersze kręgi społeczne, jednocześnie upowszechniając świadomość, że jako rodzice, wychowawcy i osoby odpowiedzialne za młode pokolenie mamy obowiązek zadawać ważne, niekiedy trudne pytania i szukać na nie możliwie najlepszych odpowiedzi” – mówił prof. Michał Michalski, prezes Fundacji Instytut Wiedzy o Rodzinie i Społeczeństwie.
Badania naukowców z Krakowa i Sarajewa pokazały, iż jedna czwarta badanych otrzymuje komentarze ze strony bliskich, że zbyt często korzysta ze smartfona. Jednak nie każda z tych osób ma rzeczywisty problem z phubbingiem (lekceważenie drugiej osoby w związku ze zbyt intensywnym, w stosunku do okoliczności, używaniem smartfona w jej towarzystwie). Wysokie wysycenie phubbingiem ma bowiem niecałe 10 proc. badanych. Zwrócono uwagę, że na razie nomofobia i phubbing są jedynie propozycjami nazywania problemów. Nie są one sklasyfikowane w oficjalnych listach zaburzeń. Według polskiego naukowca, „można się spodziewać, że skala tych zjawisk w Polsce czy w innych krajach europejskich będzie podobna”.
Badacze zaznaczają, że aż u 60 proc. badanych rodzice nie stosowali działań mających na celu ograniczenie korzystania przez dzieci z Internetu. Tymczasem psychologowie nie mają wątpliwości, że jeśli dziecko korzysta już ze smartfona, to należy wprowadzić limity czasowe. Korzystanie z urządzenia powinno być zakazane minimum godzinę przed snem. Małe dzieci, do drugiego roku życia, nie powinny mieć „żadnego czasu ekranowego”. Starsze dzieci mogą mieć taki czas maksymalnie do dwóch godzin dziennie i chodzi np. o oglądanie bajek, a nie o interaktywne korzystanie z urządzenia, np. gry.
„Jako mama czworga dzieci widzę, jak wciągające potrafią być urządzania elektroniczne. Dzieci po prostu w to wsiąkają i trudno je od nich oderwać. Dlatego tak ważna jest rodzicielska kontrola nie tylko czasu, który spędzają przed ekranami smartfonów czy tabletów, ale też absorbowanych przez nie treści” – mówiła pani Maria z Warszawy.
Podkreśla, że „słowa uczą, a przykłady pociągają”. Ponieważ dzieci powielają zachowania dorosłych. Warto, żeby i rodzice podjęli refleksję nad swoimi sposobami korzystania z mediów elektronicznych i poświęcili czas rodzinie.
„Z doświadczenia widzę, że dzieciom bardzo dobrze robi, gdy więcej czasu spędzamy na rozmowach, grach planszowych, zabawach w domu czy na świeżym powietrzu. Są pogodne, bardziej skoncentrowane, chętne do działań twórczych i podejmowania różnych aktywności, ale gdy trzeba, są także wyciszone. Jest to ważne również w aspekcie budowania relacji z innymi ludźmi, szczególnie rówieśnikami” – mówiła mieszkanka stolicy.
Niepokojące objawy
Po czym można poznać takie uzależnienie od smartfona u dziecka? „Przede wszystkim po tym, że telefon przestaje być narzędziem, a staje się taką nieodłączną częścią życia. Osoba uzależniona ma ciągłą potrzebę pisania, dzwonienia, nie może odłożyć komórki na bok. Rzeczywiście dzisiaj widzimy, że wśród młodych ludzi szczególnie pojawia się ten problem. Wskazują na to badania” – zaznaczyła Beata Choroszewska, psycholog, krajowy doradca życia rodzinnego.
Psychologowie radzą przede wszystkim umiar, bo korzystanie z urządzeń elektronicznych jest dziś wręcz nieodzowne.
„Dzisiaj rzeczywiście trudno żyć bez telefonów komórkowych, bez funkcji internetowej. Wielu z nas używa telefonów nie tylko do kontaktów, ale też do płacenia za jego pomocą w sklepie, przez telefon opłacamy rachunki. Telefon staje się takim dużym pochłaniaczem czasu. Jest w nim stały dostęp do internetu. Młodzi ludzie dzisiaj dużo czasu spędzają w telefonie na grach, na różnego rodzaju aplikacjach” – mówiła Beata Choroszewska.
Profesor Michał Michalski stwierdził, że fakt, iż smartfony stały się narzędziem, z którego codziennie korzystamy, nie oznacza, że nie generują one poważnych wyzwań i ryzyka.
„Z dostępnych badań już dzisiaj wiemy, że ich użytkowanie w sposób niekontrolowany może prowadzić do poważnych problemów fizycznych i psychicznych. Ważne, byśmy mieli tego świadomość i potrafili mądrze i efektywnie edukować medialnie nasze społeczeństwo” – puentuje rozmówca.
Pojawiają się pytania, jak można z tego wyjść i jak uchronić się przed uzależnianiem od smartfona.
„Jest taka zasada SMART (od pierwszych liter słów języka angielskiego: specific – konkretny, measurable – mierzalny, achievable – osiągalny, relevant – istotny oraz time-bound – określony w czasie). Ta metoda pozwala na wyznaczenie celów pracy nad uzależnieniem. W taki sposób, że możemy na przykład zaproponować dziecku, młodemu człowiekowi, o dwie godziny mniej korzystania ze smartfona oraz z internetu” – tłumaczył psycholog.
Specjalista wskazuje jednocześnie, że można również zachęcać te osoby do rozwijania swoich zainteresowań, aktywności sportowych.
Egoistyczny kod
Doktor Andrzej Mazan, pedagog, zwraca uwagę, że nadmierne korzystanie ze smartfonów jest formą uzależnienia przyjemnościowego.
„To jest cecha niewykształcenia w sobie cnoty umiarkowania, czyli odrzucenia przyjemności, która dotyka wiele osób, nie tylko dzieci. W tym przypadku jest to cały czas smakowanie nowych rzeczy. To uzależnianie jest oczywiście silne” – ocenił dr Andrzej Mazan.
Zaznaczył, że w takim przypadku użytkownik smartfona posługuje się kodem egoistycznym. Przy okazji pojawia się też pułapka związana z pewną namiastką wolności. Użytkownik smartfona ma takie przekonanie, że kreuje rzeczywistość, bo może napisać jakikolwiek komentarz.
„Redukcja osoby polega na tym, że ona jest dopasowywana do tego, co ta osoba aktualnie przeżywa, i podporządkowywana temu. Nie liczy się tutaj dobro drugiej osoby – ani moralne, ani godnościowe, ani językowe, ani kulturowe” – argumentuje rozmówca.
Dodaje również, że potrzebna jest pewna kontrola. Należy wyraźnie postawić granice młodym ludziom w tym zakresie.
„Najpierw są to zewnętrzne granice stawiane przez rodziców, a później wewnętrzne – i jest to fundamentalna sprawa. Druga rzecz – to jest olbrzymi nacisk kulturowy, czyli nacisk rówieśniczy, który jest niezwykły w tej materii. Trzecia sprawa – trzeba jeszcze powiedzieć, że nie wystarczy zakazywanie i tworzenie granic, tylko trzeba taką aktywność czymś odpowiednim zastąpić” – zaznacza pedagog.
Potwierdza to pani Maria z Warszawy: „Skupienie się na życiu w wirtualnym świecie, co ma dziś miejsce szczególnie wśród nastolatków, to ogromne zagrożenie. Dlatego jako rodzice powinniśmy pomagać dzieciom uczestniczyć w tym realnym życiu, inaczej się pogubią. Oczywiście w dzisiejszych czasach nie da się odciąć od tego, co oferują współczesne technologie, ale można je wykorzystać do nauki i rozwoju, np. oglądając filmy przyrodnicze czy grając w gry edukacyjne” – przekonuje pani Maria.
Jacek Sądej/„Nasz Dziennik”
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.