Obie sprawy w niezwykły sposób wpisują się w światowy kontekst globalnych procesów. Przypomnijmy, że na konferencji „Forum pokolenia równości” w Paryżu na przełomie czerwca i lipca bieżącego roku sekretarz generalny ONZ stwierdził, że „mamy obecnie do czynienia z ideologiczną bitwą, która rozpozciera się na całym świecie i w której musimy pokonać siły konserwatywne”. Motu proprio Traditionis custodes papieża Franciszka stało się ważnym wkładem do pokonania sił konserwatywnych. Natomiast „lincz na kardynale” zademonstrował, że bierze się pod uwagę również drugi imperatyw tej konferencji, zadeklarowany przez prezydenta Meksyku: „powinniśmy walczyć metodami, które stosowali Francuzi podczas rewolucji francuskiej” (na temat konferencji było pisane w artykule ZARAZA BEZ TAJEMNIC. ZRZUCANIE MASEK. POSTSCRIPTUM). Kto wie, czy te dwa wydarzenia nie staną się prorockie odnośnie losów kolejnych wydarzeń?
9 października bieżącego roku w Watykanie odbyła się Sesja na rozpoczęcie XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. W niedzielę, 10 października, w Bazylice Watykańskiej pod przewodnictwem papieża Franciszka była sprawowana Msza Święta na otwarcie Synodu Biskupów „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo i misja”. Bezpośrednio po tym prace synodalne z udziałem wiernych ruszyły na szczeblu lokalnym (czyli w diecezjach). Na Litwie parafie i wspólnoty wiernych do 15 czerwca 2022 r. mają przedstawić opracowane we wspólnotach wnioski, które zostaną następnie uogólnione i przekazane na etap kontynentalny, po czym w 2023 r. nastąpi ostatni etap synodu, który się zakończy zgromadzeniem synodalnym biskupów w Rzymie. Zaznaczyć trzeba, że w Niemczech tzw. „Droga Synodalna” rozpoczęła się już pod koniec stycznia 2020 r. i nadal trwa, budząc liczne kontrowersje, jak również „Droga Synodalna” realizuje się w kościołach Ameryki Łacińskiej (Amazonia).
Przypuszcza się, że Synod o synodalności Kościoła może radykalnie zmienić oblicze Kościoła. Dlatego ważne jest widzieć więcej i rozumieć tło tego historycznego wydarzenia, którego świadkami dane jest nam być.
Droga synodalna według intencji papieża
Projekt synodalności jest niezwykle ważny dla Franciszka, który od chwili swego wyboru podkreślał, że chce, aby Kościół był synodalny. Na początku mało kto w ogóle rozumiał, co ma na myśli. Jednak rozpisany na dwa lata Synod o Rodzinie, następnie Synod Młodych oraz kolejny Synod dla Amazonii radykalnie zmieniły sytuację – ilość medialnych informacji o tym, co dzieje się w Rzymie, sprawiła, że większość ludzi choć trochę zainteresowanych Kościołem, ma w swej świadomości minimalną wizję „synodalności” i może – jakoś, po swojemu, interpretować marzenie Franciszka. Zwykle mowa jest o jakimś wspólnym kroczeniu na wspólnej drodze. Padają takie „modne” hasła jak dialog, słuchanie, uważność (otwarcie na drugiego człowieka), towarzyszenie, wspólna droga, debata w Kościele i na końcu pada zawołanie, że „Twój głos się liczy!”.
Kard. Lorenzo Baldisseri, szef Sekretariatu Synodu, zacytował jednego z ojców Kościoła, św. Jana Chryzostoma: „Kościół i Synod to synonimy”. Biorąc zatem pod uwagę pełne brzmienie tematu: „W stronę Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo oraz misja”, można przypuszczać, że będzie w nim chodzić nie tylko i nie tyle o kwestie organizacyjne samego Synodu biskupów, co o przemyślenie wizji Kościoła, w której na wszystkich szczeblach – lokalnym, krajowym, powszechnym – wszyscy członkowie będą mogli kształtować swoje wspólnoty w znacznie większym stopniu niż dzisiaj. Słowo „synod” pochodzi wszak z greki i znaczy: wspólna droga.
W 2018 roku papież, w dokumencie Episcopalis communio, niejako usankcjonował, zinstytucjonalizował synodalność. W wypowiedziach Franciszka pojawiło się hasło, że „Droga synodalności jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła”. Te procesy w Kościele i tego rodzaju deklaracje papieża nie pozostawiają złudzeń, że Kościół pod jego wodzą będzie się zmieniał.
Podczas spotkania z przedstawicielami rzymskiej diecezji w Watykanie, w ramach przygotowania do pierwszego etapu procesu synodalnego na szczeblu lokalnym, papież zadeklarował: „Synodalność to nie rozdział w traktacie o eklezjologii, a tym bardziej nie moda, slogan czy nowy termin, którego się używa lub wykorzystuje na naszych spotkaniach. Nie! Synodalność wyraża naturę Kościoła, jego formę, jego styl, jego misję. Mówimy więc o Kościele synodalnym, unikając jednak traktowania tego jako jednego z tytułów pośród innych, pewnego sposobu myślenia, jedną z alternatyw”. Czy to ostatnie zdanie nie oznacza, że „Kościół synodalny” ma stać się pojęciem nadrzędnym, górującym również ponad określeniem obecnym w wyznaniu wiary: wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół?
Logo synodu
Odpowiedź na pytanie, jakim ma być Kościół w rozumieniu Franciszka, można odczytać w logotypie Synodu, który wykonała francuska graficzka Isabelle de Senilhes. Oprócz symbolu drzewa krzyża i Eucharystii na logo widzimy kroczący Lud Boży, który «Nie jest statyczny: jest w ruchu, nawiązując bezpośrednio do etymologii słowa synod, które oznacza „idąc razem”. Ludzi łączy ta sama wspólna dynamika, którą tchnie w nich to Drzewo Życia, od którego rozpoczynają swoją wędrówkę. Te 15 sylwetek podsumowuje całe nasze człowieczeństwo w różnorodności sytuacji życiowych pokoleń i początków. Ten aspekt jest wzmocniony mnogością jasnych kolorów, które same w sobie są oznakami radości. Nie ma żadnej hierarchii między tymi ludźmi, którzy są na tej samej stopie: młodzi, starzy, mężczyźni, kobiety, nastolatki, dzieci, świeccy, zakonnicy, rodzice, pary, single, zdrowi, niepełnosprawni; biskup i zakonnica nie są przed nimi, ale pośród nich. Zupełnie naturalnie dzieci i młodzież rozpoczynają swój spacer, nawiązując do tych słów Jezusa z Ewangelii: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, bo zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i uczonymi i objawiłeś je małym dzieciom” (Mt 11,25)» (oficjalne tłumaczenie logo).
Zwróćmy uwagę na to, że logo ukazuje jakby nowe rozumienie Ludu Bożego, w którym nie ma żadnej hierarchii między ludźmi. Kierunek spaceru wskazuje dziecko, a papież lub biskup w końcówce pochodu jakby „dopasowuje się” do ogólnego tempa.
Podczas wspomnianego spotkania z przedstawicielami rzymskiej diecezji w Watykanie papież podkreślił również, że diecezjalna faza procesu synodalnego jest bardzo ważna, ponieważ angażuje ona wszystkich ochrzczonych, którzy zostali obdarzeni zmysłem wiary, sensus fidei: „Sensus fidei kwalifikuje wszystkich do godności funkcji prorockiej Jezusa Chrystusa (por. Lumen gentium, 34-35), abyśmy mogli rozeznać, jakie są drogi Ewangelii w naszych czasach. Jest to «węch» owiec, ale pamiętajmy, że w historii zbawienia wszyscy jesteśmy owcami w relacji do Pasterza, którym jest Pan”.
Mamy więc nowe, nie hierarchiczne pojmowanie Kościoła (być może demokratyczne?) oraz tradycyjną kategorię zmysłu wiary, która jednak przybiera znaczenie decydującego kryterium, według którego postępuje Lud Boży.
Niezbędny komentarz: zmysł wiary
Pojęcie sensus fidei fidelium wyjaśnia dokument „Sensus fidei w życiu Kościoła”, który w 2014 roku opublikowała Międzynarodowa Komisja Teologiczna (MKT) w ramach Kongregacji Nauki Wiary: „Sensus fidei jest ściśle związany z [zasadą] infallibilitas in credendo [pol. nieomylność w wierze], którą Kościół jako całość i jako wierzący podmiot posiada w swojej pielgrzymce w historii. Dzięki wsparciu Ducha Świętego umożliwia to świadectwo, które daje Kościół oraz rozróżnianie dokonywane nieustannie przez członków Kościoła […] tego, jak najlepiej żyć, działać i mówić w wierności Panu”.
Z określeniem pojęcia zmysłu wiary ściśle wiąże się pytanie o podmiot sensus fidei, innymi słowy: czy wszyscy wierni Kościoła katolickiego mają udział w sensus fidei, czy jedynie niektórzy? Dokument MKT wskazuje na szereg warunków, które trzeba spełnić, by uczestniczyć w sensus fidei. Otóż z faktu przyjęcia chrztu nie wynika udział w sensus fidei. Ten udział będzie miał katolik wierzący zgodnie z nauką Kościoła i gorliwie praktykujący wiarę. Idealnym przykładem jest Matka Boża; partycypacja w sensus fidei wymaga bowiem świętości, która z kolei oznacza naśladowanie Chrystusa, pokorę oraz radość i pokój w Duchu Świętym.
Prócz świętości konieczne są inne dyspozycje dla partycypacji w sensus fidei. Są to: udział w życiu Kościoła (przede wszystkim modlitwa, Eucharystia, spowiedź; ale także misja i posługa; wreszcie życie w zgodzie z nauczaniem Kościoła); wsłuchiwanie się w Słowo Boże; otwartość na rozumność; przyjmowanie nauczania Magisterium Kościoła; pragnienie budowania Kościoła w jedności i poprzez misyjność.
Ten komentarz (PCh24.pl, 2021-10-17: Paweł Chmielewski, Zmysł wiary wierzących na Synodzie o synodalności. Kiedy ogół katolików nie może zbłądzić?) pozwala sformułować niektóre praktyczne wnioski. Jednoznaczne jest, że nie będzie miał udziału w sensus fidei katolik homoseksualista, który żyje w związku jednopłciowym i domaga się uznania tego przez Kościół za moralne; katolik aborcjonista, który popiera legalność mordowania dzieci nienarodzonych, domagając się uznania tego przez Kościół za uprawnioną decyzję jego sumienia; katolik antykoncepcjonista, który uznaje stosowanie antykoncepcji za moralnie dopuszczalne i nie zważa na nauczanie Kościoła w tej sprawie lub nawet oczekuje albo domaga się jego zmiany; katolik konwencjonalista, który tylko kilka razy w roku uczęszcza na Mszę świętą, uznając, że obowiązek niedzielny nie jest w istocie obowiązkiem, a jedynie sugestią czy radą Kościoła.
Oczywiście, takie przykłady można mnożyć. Biorąc pod uwagę fakt, w jak wielkim kryzysie znajduje się współczesny Kościół i jak wielkie jest zagubienie milionów wiernych na całym świecie, możemy z ogromnym prawdopodobieństwem stwierdzić, że większość formalnych członków Kościoła katolickiego nie ma udziału w sensus fidei, a to znaczy, że nie może być aktywnym i autentycznym podmiotem synodalnych konsultacji.
W podobnym znaczeniu wypowiedział się również papież podczas spotkania z przedstawicielami rzymskiej diecezji w Watykanie: „Nie może być sensus fidei bez uczestnictwa w życiu Kościoła, które nie jest tylko aktywizmem katolickim, chodzi tu przede wszystkich o odczuwanie «dążeń», które są w Chrystusie (por Flp 2, 5)”. I tym niemniej w praktyce ta zasada jest ignorowana.
W przygotowanym przez Watykan Vademecum Synodu o synodalności zaznacza się, iż „głównymi podmiotami doświadczenia synodalnego są wszyscy ochrzczeni”, ale oprócz osób, które należy otoczyć „szczególną troską” – takie jak „kobiety, osoby niepełnosprawne, uchodźców” itp. – wymienia się również „katolików, którzy rzadko lub nigdy nie praktykują swojej wiary”. Swoje wątpliwości co do idei tego synodu wyrazili m.in. dwaj duchowni: ks. Tom Weinandy, były członek watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej, oraz dr Gavin Ashenden, nawrócony na katolicyzm były biskup anglikański. Jak stwierdził ks. Weinandy: „Wygląda na to, że każdy, nawet niekatolicy, mogą wyrazić swoje różnorodne opinie na całą masę różnorodnych tematów. Jednak jeśli takie opinie są sprzeczne z wiarą Kościoła i te opinie będą głoszone głośno, wówczas nastąpi chaos”. Dr. Ashenden bardzo dobrze wie, że „synodalność jest potencjalną trucizną”: „Synodalność, według mojego doświadczenia z Kościoła anglikańskiego, sprawia to, że zaprasza ludzi świeckich, którzy nie wykazują zaangażowania w modlitwę, nie mają studiów teologicznych, nie wykazują się rozumieniem Magisterium, by wydawali osąd w kwestiach etycznych, w obliczu których stoi Kościół” (Fronda, 2021-10-20: Synod o synodalności: Powinniśmy zapiąć pasy?).
Niezbędny komentarz: lud boży
Zgodnie z oficjalnym tłumaczeniem logo Synodu w zaprezentowanej wizji Ludu Bożego nie ma żadnej hierarchii między ludźmi. W Dokumencie Przygotowawczym do Synodu znajdujemy ciekawą egzegezę biblijną ewangelicznego doświadczenia synodalnego. W to doświadczenie są zaangażowani zasadniczo trzej aktorzy: Jezus, tłum, apostołowie. „Pierwszym (aktorem), oczywiście, jest Jezus, absolutny protagonista, który przejmuje inicjatywę, zasiewając słowa i znaki o nadejściu Królestwa”. Dalej czytamy: „Ewangeliczne przepowiadanie nie jest adresowane jedynie do nielicznych oświeconych czy wybranych”. Przepowiadanie Jezusa jest bowiem adresowane na możliwie najszerszego rozmówcę, „którego Ewangelie wskazują jako tłum, czyli wszystkich ludzi, którzy po drodze podążają za Nim. (...) Ci są drugim aktorem sceny Objawienia”. „Wejście tego trzeciego aktora na scenę zbiega się z wezwaniem Jezusa” (powołanie Apostołów).
Tymczasem na portalu PCh24.pl można przeczytać dobry artykuł o. dr. Romana Laby OSPPE, w którym autor zgłębia biblijne pojęcie tłumu i jego relacje z Jezusem (PCh24.pl, 18 PAŹDZIERNIKA 2021: Chrystus a tłum. Synod czy nauczanie?). Oto streszczenie tego tekstu: owszem, pierwszym adresatem orędzia Jezusa jest lud. Wszakże w odniesieniu do tłumu wielokrotnie pada zawołanie do SŁUCHANIA: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!» (Mt 11, 7; Mk 4, 9). Ta postawa słuchania w Ewangelii Janowej została wyrażona metaforycznie poprzez obraz Dobrego Pasterza i owiec. Zaznaczmy, że Pasterz staje na czele stada, a owce idą za Nim. Pasterz nie idzie za owcami, bo owce nie wiedzą, dokąd mają iść. Owce potrzebują słuchać głosu Pasterza!
Dalej dr. Roman Laba odkrywa niezwykłą głębię w rozmowie Jezusa z uczniami w okolicach Cezarei Filipowej. Początkowo Jezus interesuje się, jaka jest publiczna opinia na Jego temat, za kogo jest uważany przez… TŁUMY.
Dalej następuje niezmiernie ważne pytanie: «A wy za kogo Mnie uważacie?» (Mt 16, 15). Jezus oczekuje od swoich uczniów innego poznania niż to, którym kierują się tłumy! Jezus nie chce w oczach swych uczniów być „jednym z… ”, dziś moglibyśmy powiedzieć – jednym z dobrych nauczycieli na równi z Mahometem, Buddą, Konfucjuszem, Gandhim itd… Uczniowie Jezusa – to, ci, którzy być może wcześniej byli „tłumem”, ale poprzez słuchanie Dobrej Nowiny poznali i uwierzyli, że jest On Pomazańcem, posłanym przez Ojca! A tym, który jest w sposób szczególny powołany do tego, by tę wiarę wyrażać i strzec, jest PIOTR i każdy jego następca!
Czy to nie znaczy, że Apostołowie są kimś więcej niż tylko „trzecimi aktorami”?
Niepokojące prognozy
Według dr. Piotra Sikory, teologa i filozofa, Zmierzamy w ten sposób do kulminacji pontyfikatu Franciszka, a według prof. Marka Kornata Synod o tzw. synodalności zapowiada wielki przewrót w historii Kościoła, a być może nawet Jego rozpad i klęskę. Jednakże takich zamysłów odnośnie losów Kościoła nie należy przypisywać wyłącznie Franciszkowi. Liberalna agenda działała w Kościele na ponad wiekowej przestrzeni, lecz była dzielnie zwalczana, demaskowana w licznych papieskich dokumentach. Przełom jednak nastąpił na Soborze Watykańskim II, który, jak powiada prof. Kornat, w prawdziwie rewolucyjny sposób przeorał Kościół. (...) Mimo że sam w sobie, literalnie, nie zapowiedział żadnych nowych i rewolucyjnych postanowień, a jeśli już to zrobił to w sposób nie do końca często jasny i dający się w różnoraki sposób interpretować, to jednak ten właśnie Sobór, ten pierwszy w historii Kościoła liberalny Sobór, był źródłem tych wszystkich powikłań i tego samego kryzysu, który jest coraz głębszy. Odkąd tylko obrady biskupów zostały zakończone, kręgi liberalne i postępowe w Kościele zaczęły snuć plany „dokończenia” rewolucji, bowiem papieże obejmujący tron piotrowy po Vaticanum Secundum (Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI) stali na straży ciągłości nauczania moralnego, choć na innych polach prezentowali rewolucyjne tendencje. Z tego powodu liberalne grupy opinii pośród kościelnej hierarchii obmyślały plany doprowadzenia zmian jeszcze dalej. Inspiracją historyczną dla Franciszka i wspierającego go środowiska w Kościele były spotkania „grupy z Sankt Gallen”, kręgu „postępowych” dostojników kościelnych. Tam obmyślano próbę zdynamizowania przewrotu w Kościele (PCh24, 2021-10-14: prof. Marek Kornat, Perspektywa straszliwa i niewyobrażalna. Prof. Marek Kornat o „synodalności”).
Jak podkreślił prof. Marek Kornat, nie jest w tej chwili przesądzone, czy czarne wizje przyszłości się urzeczywistnią. Koniecznym jest zastanowienie się nad możliwościami stawiania oporu katolickiego wobec nadchodzących zmian. Możliwości są niewielkie. Bezpieczne są jedynie małe grupy tradycji katolickiej, skupione wokół tradycyjnej liturgii i przekazujące jednocześnie niezmienne prawdy wiary.
W dobie obecnej liczy się wiara każdego katolika. Każdy ma być gotowy „Dać świadectwo prawdzie” (J 18, 37).
Ks. Henryk Naumowicz
Dukszty
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.