Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau przebywał w poniedziałek z wizytą w Wilnie. Szef resortu ocenił, że obecne stosunki między Polską a Litwą są najlepsze, jeśli spojrzymy na ostatnie trzydziestolecie. Słowa te ze zdumieniem przyjął dr Bogusław Rogalski.
– W relacjach polsko-litewskich zamiast szampana przydałby się kubeł zimnej wody. Relacje polsko-litewskie powinny być tak dobre, jak dobre będzie traktowanie naszych rodaków, a z tym przez ostatnie 30 lat jest wielki problem. Dziwi mnie wypowiedź ministra, który twierdzi, że nasze relacje są wręcz sielankowe. Od 1994 r. – wówczas podpisano traktat polsko-litewski – strona litewska w ogóle nie wywiązuje się z zapisów traktatowych. Stosuje metody dyskryminacyjne Polaków. Większość rządów litewskich zamiast Polaków ochraniać, robi wszystko, aby siłą Polaków zasymilować albo zdestabilizować. Polacy cały czas stanowią większość mieszkańców na Wileńszczyźnie. W całym państwie jest 7 proc. Polaków, podczas gdy w rejonie wileńskim aż 60 procent, a w rejonie solecznickim nawet 80 proc. liczby mieszkańców. Te liczby powinny i muszą zobowiązywać stronę litewską do poszanowania praw wynikających z traktatów międzynarodowych, traktatu polsko-litewskiego i Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych i etnicznych – wskazał ekspert ds. międzynarodowych.
Najdobitniejszym przykładem dyskryminacyjnego traktowania Polaków na Litwie jest kwestia reprywatyzacji i zwrotu prawowitym właścicielom ziemi zagrabionej jeszcze w czasach sowieckich.
– Ta sytuacja najgorzej wygląda w Wilnie. W stolicy Litwy, gdzie mieszka 20 proc. Polaków, 4 tys. prawowitych właścicieli ziemi i nieruchomości cały czas czeka na jej zwrot. Natomiast strona litewska stosuje bardzo pokrętne, wręcz zbójeckie metody reprywatyzacyjne, chcąc wręcz wywłaszczyć mieszkających tam Polaków. Na czym to polega? Władze litewskie proponują Polakom kwoty, które za jeden hektar są pięćset razy niższe od cen rynkowych w Wilnie. Takich rzeczy nie widziano chyba nigdzie w Europie, a może nawet i na świecie. To uderzenie w podstawy ekonomiczne Polaków po to, aby stanowili nie silną, a osłabioną wspólnotę na Litwie – ocenił.
Gość Radia Maryja zwrócił uwagę, że władze litewskie nie są w ogóle zmuszane przez stronę polską do tego, aby rozwiązać wyżej opisany problem. Poza Wilnem proces reprywatyzacji został na Litwie w jakiś sposób rozstrzygnięty. Warto tu jednak przypomnieć, w jaki sposób Litwini dyskryminowali Polaków na Wileńszczyźnie, czyli wokół Wilna.
– Wymyślono m.in. przenoszenie ziemi. Litwini zamieszkujący w głębi kraju – poza rejonem wileńskim – mogli przenosić sobie ziemię na Wileńszczyznę. Nie oddawano tej ziemi Polakom, a wprowadzano na te tereny tzw. osadników litewskich. Sprowadza się ich do dzisiaj! Z tej litewskiej reprywatyzacji skorzystał sam Vytautas Landsbergis – nazywany największym polakożercą na Litwie. Jego wnuk, który dziś podpisuje deklaracje z naszym ministrem spraw zagranicznych, jest bezpośrednim spadkobiercą antypolskiej polityki Landsbergisa i skrajnych nacjonalistów. To nie kto inny jak Landsbergis wzywał do historycznego zwycięstwa nad Polakami – powiedział rozmówca.
Nierozwiązana kwestia reprywatyzacji polskich ziem to nie wszystko. Wciąż nie ma uregulowanej pisowni polskich nazwisk i podwójnych nazw topograficznych. Do tego należy dodać ciągle próby destabilizacji polskiej oświaty na Litwie.
– To tylko dzięki determinacji naszych rodaków, dzięki strajkom, które były prowadzone, zachowano bardzo wiele polskich szkół – aż sześćdziesiąt, co stanowi 10 proc. wszystkich gimnazjów na Litwie. Cały czas brakuje jednak reakcji naszej ambasady – zwrócił uwagę dr Bogusław Rogalski.
Gość „Aktualności dnia” wskazał, że polska ambasada na Litwie nie zdaje egzaminu.
– Nasza placówka nie wspiera Polaków, nie wymusza na stronie litewskiej – razem z naszą dyplomacją – respektowania traktatu polsko-litewskiego (…). Zwłaszcza obecna ambasador, Urszula Doroszewska, zamiast wspierać polskie organizacje – spotyka się np. z osobą, która mówiła, że jest Litwinką polskiego pochodzenia, organizowała „czarne marsze”, jest zwolenniczką LGBT, gender itd. Jeśli taką politykę będzie prowadzić nasza ambasada i nasza dyplomacja, to wówczas nasi rodacy nie będą czuli wsparcia, a dodatkowo będą im ograniczane prawa mniejszości narodowych. W relacjach polsko-litewskich należy dokonać przeglądu (…). Dziwi mnie, że traktujemy dziś Litwę jak supermocarstwo, któremu pozwala się na złe traktowanie naszych rodaków – podkreślił ekspert.
Cała rozmowa z dr. Bogusławem Rogalskim dostępna jest poniżej:
Komentarze
Jak wiadomo Wilniucy sami o swoje sprawy potrafią dobrze zawalczyć, są zorganizowani, zjednoczeni, mają sprawne organizacje na czele z ZPL oraz AWPL, mają także wielu samorządowców, kilku posłów sejmu oraz europosła - takie sukcesy ma tylko polska wspólnota na Litwie, inne organizacje polonijne na świecie mogą czerpać z niej wzór.
Jednak faktycznie potrzebna jest również większa aktywność polskiej dyplomacji, a szczególnie ambasady w Wilnie, bo jak dotąd placówka nie wspiera należycie rodaków i nie wymusza na władzach litewskich respektowania polsko - litewskiego traktatu z 1994 roku.
Zbigniewa Rau to... uwaga: wyznawca liberalnej demokracji (kto go zrobił ministrem?), czyli system ten coraz bardziej kiełzna i unieważnia wolę ludu. Działa na zasadzie reguły Henry’ego Forda: „macie do wyboru każdy z kolorów, pod warunkiem, że będzie on czarny”. Wszyscy możecie wybrać jakie chcecie partie, tylko one mają prawo mówić i robić to samo, czyli to, co narzuca im dominująca ideologia. W efekcie układ tradycyjnych partii w świecie zachodnim, zwłaszcza w Europie, się zhomogenizował.
Z wycieku pewnych maili wiemy, że pewnym antykresowym osobnikom nie pasował prezes ZPL, którego szantażem próbowała zmusić do rezygnacji Doroszewska. Obecnie jest nowy prezes ZPL - lider AWPL, europoseł Tomaszewski, który ma poparcie praktycznie całej społeczności polskiej (nie licząc kilku szczekaczy). Czy to będzie punkt zwrotny i uzdrowienie sytuacji?
Jeżeli nie i dalej liderzy polskich organizacji z Wileńszczyzny będą atakowani przez takich osobników jak Dzięciołowski czy Falkowski, to znaczy, że nie chodziło o personalia prezesa ZPL a może o coś na co nie chciał się zgodzić? Na coś być może nielegalnego? Być może związanego z finansowaniem podmiotów? Warto stawiać pytania...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.