„Konflikt polsko-ukraiński” to pojęcie nieprawdziwe i historycznie fałszywe

2021-05-11, 22:11
Oceń ten artykuł
(3 głosów)
dr Marian Apostoł dr Marian Apostoł

Niedawno przeczytałem sporne dialogi, które miały miejsce na Twitterze, a które dotyczyły relacji polsko-ukraińskich. Debatę toczyli dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski – członek Narodowej Rady Rozwoju (ciało doradcze) przy prezydencie RP oraz Karol Kaźmierczak – redaktor portalu Kresy.Pl. Debata dotyczyła głównie tragicznego roku 1943, ale obejmowała też zagadnienia szersze.

Doradca prezydenta RP, pan Żurawski vel Grajewski, używa tezy, iż relacje polsko-ukraińskie to był „konflikt polsko-ukraiński” w przedziale czasowym 1918-1947 r., podczas którego popełniano zbrodnie. Pan doradca nie mówi, kto te zbrodnie popełniał. Uważa też, że nie było ludobójstwa na Wołyniu, czyli zaprzecza stanowisku polskiego Sejmu, Senatu i Prezydenta RP z 2016 roku. Trzeba wiedzieć, że taki termin konflikt polsko-ukraiński” używa strona ukraińska, aby pomniejszyć albo zaprzeczyć zbrodniczemu charakterowi działań członków OUN-UPA. To, że polski doradca prezydenta RP reprezentuje opinie zbliżone do oficjalnej ukraińskiej narracji historycznej nie musi być niczym złym, wszakże pod warunkiem, że muszą one być prawdziwe. Życzylibyśmy sobie, aby obie strony tak się dogadaly, iżby można było mówić o kompromisie i o jednej wspólnej deklaracji z zachowaniem prawdy historycznej. Póki co, do porozumienia i do prawdy daleko, choć strona polska stara się bardzo. Ustępstwa mają jednak granice. To była krótka wymiana zdań, jednak problem jest poważny, zatem chcę go naświetlić.

apostol grajewskidr Marian Apostoł, dr hab. Przemysław Żurawski vel Grajewski/FB

„Konflikt polsko-ukraiński” to pojęcie nieprawdziwe i historycznie fałszywe

Nie możemy się zgodzić na używanie terminu konflikt polsko-ukraiński’’, dlatego że jest to pojęcie nieprawdziwe i historycznie fałszywe. Nie możemy pozwolić, aby termin ten stał się pojęciem historycznym, gdyż wypacza on rzeczywistość i jest obiektem manipulacji. Usprawiedliwia również aktualną, probanderowską, oficjalną politykę Ukrainy. Pragniemy bardzo dobrych relacji z Ukrainą, ale na fundamencie prawdy i oczyszczenia się Ukrainy ze zbrodniczej nacjonalistycznej ideologii. Widać jednak, że aktualne władze i obecny parlament Ukrainy nie tylko nie chcą się z tej drogi wycofać, ale podsycają i odradzają ten stan ducha w narodzie. Oczywiście nie wszyscy Ukraińcy mają takie zapatrywania, ale ta silna grupa polityczna, dobrze zorganizowana, narzuca taką tendencję całemu narodowi. Prowadzą naród na manowce obłędnej ideologii nacjonalizmu.

Ukraińcy chcąc się oczyścić z zarzutów ludobójstwa operują takim terminem jak „konflikt polsko-ukraiński”, który kreuje jednoznaczne pojęcie historyczne stanu wojny, w której wszystko jest możliwe, zatem dozwolone. Wtedy wszystko staje się relatywne i normalne.

Trzeba zatem przypomnieć doradcy prezydenta RP panu Żurawskiemu vel Grajewskiemu i ukraińskim partnerom, żeby nie budowali swoich dowolnych pojęć historycznych na swojej wyobraźni politycznej, lecz oparli je na prawdzie i na prawie międzynarodowym. Wtedy ich teoria upada.

Wszak, jeśli to był „konflikt polsko-ukraiński” to rozumiemy, że musiał mieć podstawę międzynarodową. Tym bardziej że pan Żurawski vel Grajewski pisze, że walka trwała o „panowanie nad spornymi ziemiami”. O jaki spór i o jakie ziemie chodzi panu Żurawskiemu vel Grajewskiemu? Kto z kim prowadził spór? Wioski polskie sąsiadowały z ukraińskimi, a wiele było zamieszkałych przez ludność mieszaną. Kto miał wytyczać granice? Jakie granice? Granice państw? Na jakiej podstawie prawnej? Jakie rządy i jakie państwa uczestniczyły w tym „sporze” na Wołyniu w 1943 roku i później? Kto w tym sporze był podmiotem i na jakiej podstawie prawnej? Powtórzę pytanie!

W prawie międzynarodowym „terytorium sporne” to – obszar ziemi, jakiegoś terytorium, do którego prawa roszczą sobie dwa lub czasem więcej państw. Panowanie nad terytorium spornym często prowadzi do konfliktu między państwami. Oczywiście można go rozwiązywać pokojowo poprzez negocjacje, arbitraż (tak czynią narody cywilizowane) albo można go rozwiązywać zbrojnie.

Panie doradco prezydenta RP, nie było żadnego sporu o „panowanie nad spornymi ziemiami”, gdyż nie było wtedy na mapie świata takiego państwa jak Ukraina, zatem nie mogła ona być podmiotem sporu. Niestety Rzeczpospolita Polska była pod podwójną okupacją: niemiecką i sowiecką, zatem też nie mogła być podmiotem sporu. Kto miał toczyć ten spór? Po napaści Niemiec hitlerowskich na Rosję sowiecką w czerwcu 1941 roku te tereny, należące wcześniej do państwa polskiego, były pod okupacją niemiecką. Jedyna władza, która była zdolna utrzymać porządek i jakie takie wojenne prawo na tym terenie to była administracja niemiecka. Taki obowiązek na nią nakładały Konwencje Haskie z 1899 roku i z 1907. Niestety, Niemcy nie przestrzegały tych konwencji.

Ani Polska, ani ludność polska, ani inne narodowości żyjące na terenie okupowanej Rzeczypospolitej nie były w stanie wojny z Ukrainą

Pojęcie konfliktu lub konfliktu zbrojnego dotyczy pojęcia stanu wojny. Ani Polska, ani ludność polska, ani inne narodowości żyjące na terenie okupowanej Rzeczypospolitej nie były w stanie wojny z Ukrainą, która nie istniała jako podmiot polityczny, ani tym bardziej z ludnością ukraińską. Te relacje generalnie były pozytywne. Wszyscy byli obywatelami polskimi, w tym i Ukraińcy, i mieli poważniejsze problemy egzystencjalne. Nie był to też konflikt o charakterze wewnątrzpaństwowym, klasycznie nazywanym wojną domową lub cywilną. Czegoś takiego nie było na Wołyniu. Nie było żadnych zamieszek ani rozruchów społecznych czy narodowościowych. Ludność cierpiała ciężką okupację. Jednakże wykorzystując sytuację okupacyjną i przy współpracy z okupantem, OUN i UPA w sposób zorganizowany, podjudzając część ukraińskich chłopów, wielokrotnie napadały na bezbronną ludność nie ukraińską, głównie polską, w celu dokonania czystek etnicznych i zwykłego rabunku. Ogólnie znany i opisany jest przebieg tych wydarzeń. Świadkowie, którzy przeżyli, opowiadają o bestialskich mordach „rezunów”. Jeśli pan Żurawski vel Grajewski mówi o partyzantce, to może ma na myśli szczątkowe jednostki Armii Krajowej, które niestety były za małe, żeby obronić polskie wioski albo słabą jeszcze partyzantkę radziecką, albo może spontaniczną samoobronę przed zbrodniarzami, którzy przychodzili zabijać, gwałcić i rabować. Dopiero w 1944 roku ruch zbrojny Polaków bez względu na różnice polityczne przystąpił do obrony palonych i niszczonych wsi polskich. W większości przypadków polski ruch oporu zabezpieczał ewakuację zagrożonej i opuszczającej swe siedziby ludności polskiej. Tym bardziej że na terenach południowych „hulały” znów ukraińskie oddziały SS Galizien, służące wiernie Hitlerowi. Jedną z „akcji bojowych” ukraińskiej SS Galizien było wymordowanie i zrównanie z ziemią bezbronnej polskiej wioski Huta Pieniacka w lutym 1944 r. Trybunał Norymberski uznał tę formację za zbrodniczą. Paradoksalnie zbrodniarzy z ukraińskiej SS Galizien uchroniło od kary obywatelstwo polskie. Pod sam koniec wojny dywizja znalazła się w Alpach austriackich i za mordercami ujął się gen. Anders i Watykan. Zamiast ekstradycji do ZSRR zostali przetransportowani (jako Polacy) do Anglii, gdzie mogli spędzić spokojny żywot i kultywować mit o „bohaterskiej” ukraińskiej armii.

Wielka mozaika ludów i narodów mieszkała na Kresach Rzeczypospolitej

II Rzeczpospolita była państwem wielonarodowościowym, to było bogactwo kulturowe, ale też duże utrapienie, gdyż silne były ruchy narodowościowe, zwłaszcza Ukraińców, którzy nie wahali się stosować terroru. Spisy ludności z 1921 i 1931 roku nie były dokładne. Statystyki mówią, że Polaków było około 68 proc., Ukraińców – 15 proc., Żydów – 8 proc., Białorusinów – 3 proc., Niemców – 2 proc., oprócz tego mieszkali w niej Rosjanie, Czesi, Słowacy, Ormianie, Tatarzy, Cyganie etc. Ta wielka mozaika ludów i narodów mieszkała na Kresach Rzeczypospolitej obok siebie od kilku setek lat i w miarę zgodnie. Byli oni obywatelami polskimi.

Konstytucja II Rzeczpospolitej gwarantowała wszystkim obywatelom polskim niezależnie od narodowości i wyznania równe prawa obywatelskie. Rząd RP prowadził, głównie na Kresach, politykę umiarkowanej asymilacji państwowej, czyli przy uszanowaniu odrębności narodowych i religijnych umocnienie więzi z państwem polskim. Rezultaty były jednak słabe.

Najtrudniej relacje układały się z Ukraińcami. W połowie lat dwudziestych powołali oni do życia Organizację Ukraińskich Nacjonalistów, która dążyła do utworzenia niepodległej Ukrainy. Jednakże ideolodzy OUN uznali, że wszystkie metody do tego celu są dozwolone – w tym terroryzm, gwałty i mordy na przedstawicielach innych narodowości, a nawet na Ukraińcach, którzy nie aprobowali takich rozwiązań. Dekalog chrześcijański zastąpili (Dmytro Doncow) swoim Dekalogiem Ukraińskiego Nacjonalisty, który pozwalał im mordować. Organizowali zamachy przed wojną, ale punktem kulminacyjnym było ludobójstwo na Wołyniu w 1943 roku. W oparciu o okupacyjne wojsko niemieckie, któremu dobrowolnie służyli, wykorzystali brak polskiej administracji państwowej i polskiego wojska i dokonywali okrutnych gwałtów na ludności polskiej, żydowskiej, rosyjskiej i innej. Dzisiaj oficjalnie, urzędowo, władze Ukrainy pochwalają takie działania swoich przodków, choć to nie terror i morderstwa przyniosły im niezależną Ukrainę. Morderstwa te leżą jednak na sumieniu Ukrainy. Zbrodnia ludobójstwa się nie przedawnia i państwa mają obowiązek ścigania przestępców. To jest norma prawa międzynarodowego – ius cogens – prawa bezwzględnie obowiązującego cywilizowane narody.

Polacy nie kwestionowali prawa narodu ukraińskiego do utworzenia własnego państwa

Ukraińcy jak każdy naród mieli prawo do starania się o swoją własną państwowość. Polacy nie kwestionowali prawa narodu ukraińskiego do utworzenia własnego państwa. Podczas II wojny światowej rząd polski na uchodźstwie był w stałych relacjach z rządem ukraińskim na uchodźctwie (reprezentowanym przez prezydenta i atamana Andrija Liwyćko). Jednakże w prawie międzynarodowym obowiązują pewne normy, które stanowią o tym jak tworzy się własne państwo. Ukraińcy w tym czasie nie spełniali warunków do utworzenia klasycznego i suwerennego państwa. Byli ciągle obywatelami okupowanego państwa polskiego, któremu organizacje OUN i UPA wydały własną, jednostronną wojnę. Właściwie w oparciu o faszystowskie Niemcy organizacje te wydały wojnę całemu nie ukraińskiemu światu. Prowodyrzy nie chcieli czekać na oficjalne prowadzenie pertraktacji o usamodzielnieniu się na drodze pokojowej i wybrali okrutną wojnę polegającą na czystkach etnicznych, widząc w tej zbrodni drogę do utworzenia swojego nacjonalistycznego państwa.

Pakt Ligi Narodów, który ustanowił Ligę Narodów 28 czerwca 1919 roku, zobowiązywał narody do nieuciekania się do wojny i przestrzegania przepisów prawa międzynarodowego.

Artykuły 12, 13, 17 i 21 Paktu mówią o ewentualnym sporze między narodami, który to spór powinien być przedstawiony Radzie Ligi, aby postępowaniem rozjemczym, pokojowym zabezpieczyć pokój między narodami. Jeśliby zaś jeden z członków Ligi uciekł się do wojny wbrew zobowiązaniom, uważany będzie ipso facto za „dopuszczającego się aktu wojennego przeciw wszystkim członkom Ligi, ci zobowiązują się zerwać z nim wszystkie stosunki” (art.16). Niestety wojna przekreśliła te umowy międzynarodowe, z których mogły państwa korzystać, ale nie zniszczyła przecież prawa naturalnego i zwyczajowego o wzajemnym poszanowaniu i dotyczącym ludzkiego rozsądku. W czasie okupacji trudno jest prowadzić negocjacje, ale zbrodnią jest eksterminacja swoich bezbronnych współbraci w imieniu bliżej nieokreślonego państwa narodowego. Społeczność międzynarodowa potępia takie zachowania i działania i ściga przestępców. Jak jest na Ukrainie?

W połowie grudnia 2020 Rada Najwyższa Ukrainy (Werchowna Rada) podejmuje uchwałę o upamiętnieniu ważnych dat i jubileuszy w 2021 r., w której wymienia nazwiska kierowniczych postaci Ukraińskiej Powstańczej Armii – w tym jest Dmytro – Roman Klaczkiwski, komendant na Wołyniu oraz członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, bezpośrednio odpowiedzialny za zbrodnie na ludności polskiej. Nacjonaliści ukraińscy mordowali nie tylko bezbronną ludność polska, ale też ludność innych narodowości oraz swoich współbraci, szlachetnych Ukraińców, którzy odważyli się bronić swoich sąsiadów. Szukają swoich bohaterów – w tej grupie ich mają. Jest wielu szlachetnych Ukraińców w tym duchownych np. greckokatolicki ks. Emilian Kowcz – „proboszcz Majdanka”, który pomagał wszystkim współwięźniom, zginął w 1944 r.

W kwietniu 1920 roku została podpisana umowa partnerska Piłsudski – Petlura, jako wspólne polsko – ukraińskie zabezpieczenie strategiczne przeciw bolszewickiej Rosji. Była zatem możliwość pokojowego powstania niezależnej Ukrainy. To była właściwa droga, droga sojuszu i dialogu. Takich przykładów wspólnej drogi trzeba szukać we wspólnej historii.

Tymczasem Rada Najwyższa, czyli parlament ukraiński podejmuje uchwałę, która gloryfikuje sprawców ludobójstwa na Wołyniu. Wydaje się to nieprawdopodobne, przecież wcześniej przyjął uchwałę o tym, że znaki komunizmu i nazizmu są zabronione. To gdzie jest logika?

W Kijowie manifestują oficjalnie fani Waffen SS Galizien. Czekaliśmy na reakcję polskich władz i polskiego parlamentu, ale była cisza. Debatowano trochę w MSZ i w Prezydium Sejmu, ale jakoś pokrętnie i nie zabrano stanowiska. Wygląda na to, że nasze państwo jest bezzębne, bez inicjatywy i twardego stanowiska. To przyzwolenie na ukraińskie kłamstwa wcześniej czy później wypłynie, to fałszywa droga i wiedzie na manowce. Robimy krzywdę Ukraińcom i sobie. Ta, niby taktyka działania z Ukrainą przeciw Rosji leży na fałszywych i nieszczerych przesłankach, nie przyniesie dobrych owoców. Taką polityką skłócamy tylko sąsiadów. W polskim interesie jest mieć dobre relacje z sąsiadami. Coraz większe ustępstwa, kosztem prawdy historycznej, nie są zgodne z polską racją stanu. Taką postawą rozzuchwalamy naszych sąsiadów w ich, na razie politycznych dążeniach. To widać, że ciągle kręcimy się w kółko.

Najpierw trzeba ostrzegać i negocjować

Władze państwowe i samorządowe Ukrainy oficjalnie promują banderowską ideologię. Teraz miasto Tarnopol proponuje nadanie stadionu sportowego (który się znajduje na ul. Stepana Bandery) imieniem dowódcy UPA Romana Szuchewycza – kata ludności polskiej na Wołyniu. To on był dowódcą operacji likwidacji ludności polskiej w dawnych województwach stanisławowskim i tarnopolskim. W 1941 był zastępcą dowódcy batalionu „Nachtigall”, który współpracował z niemiecką Abwehrą. W sierpniu 1943 mianowany „głównym Prowindykiem”, czyli Komendantem Głównym UPA. W 2007 został pośmiertnie uhonorowany tytułem bohatera Ukrainy’’ przez prezydenta Wiktora Juszczenkę. Na szczęście szybko reagują władze Nysy, Zamościa i Tarnowa, które są miastami partnerskimi, ostrzegając, że biorą pod uwagę zawieszenie współpracy z Tarnopolem. Najpierw trzeba ostrzegać i negocjować. To rozsądne. Ufamy, że jest dość mądrych i uczciwych ludzi na Ukrainie, którzy się opamiętają i nie dadzą się zastraszyć partiom i organizacjom o charakterze nacjonalistycznym.

Zadaniem rządu jest jednak reakcja oficjalna i stanowcza. Polska dyplomacja nie może być strachliwa i musi dbać o polski interes narodowy. W grudniu 1991 roku Polska była pierwszym krajem na świecie, który uznał niepodległość Ukrainy. Niepodległość ta została uzyskana na skutek rozpadu systemu komunistycznego do czego znacznie przyczyniła się Polska. Działania zbrodnicze OUN-UPA nie miały na to wpływu. Ukraińcy powinni o nich zapomnieć, wstydliwie odrzucić i przyjąć dla nowego państwa prawdziwą, odrodzoną ideologię życia. Nasze rządy widzą w Kijowie strategicznego partnera, jednakże bez wzajemności. Nie szanujemy siebie, oni nie szanują nas.

Nasz rząd i rządy krajów Europy Wschodniej powinny przywołać Apel „Do narodów, parlamentarzystów i rządów Ukrainy, Białorusi, Izraela, Polski, Rosji, Słowacji i Jugosławii” z sierpnia 1996 roku podpisany przez 96 deputowanych do parlamentu Ukrainy. Ci mądrzy i szlachetni ukraińscy parlamentarzyści przyznali publicznie i ostrzegali adresatów o niebezpieczeństwie groźby nacjonal-faszyzmu, które wtedy „zawisło nad Ukrainą”. Oni sobie zdawali sprawę, że „Na sumieniu OUN-UPA, które uzurpowały sobie prawo występowania w imieniu narodu ukraińskiego, leżą setki tysięcy wymordowanej ludności cywilnej różnych krajów, w tym też Ukraińców. Ich zbrodnie wywołują uzasadnione potępienie ze strony naszego narodu. Mało tego, zbrodnie te kwalifikują się jako potępiane przez społeczność międzynarodową ludobójstwo”. Ten Apel ukraińskich parlamentarzystów z 1996 roku powinien być powielany i rozpowszechniany wszędzie tam, gdzie mówi się o partnerstwie z Ukrainą i gdzie odradza się nacjonalizm wojujący, znany nauce jako „integralny nacjonalizm”.

Dzisiaj sprawy przybrały gorszy jeszcze obraz, zatem trzeba się zdecydowanie przeciwstawić takiej oficjalnej postawie „idei soborowości Ukrainy”, która może być przyczyną poważnych kłopotów w tej części Europy, a której Ukraińcy próbują nadać megalomański charakter prawny. To jest niebezpieczne, gdyż na nowo, powoli idea ta staje się religią narodową. Wiemy z historii co to znaczy. To parlamentarzyści ukraińscy proponowali utworzenie „Międzynarodowej Komisji spośród obiektywnych fachowców (historyków, prawników) celem opracowania faktycznego materiału oraz opracowania wniosków prawno-politycznych co do działalności OUN-UPA podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu, celem przekazania ich Trybunałowi Międzynarodowemu’’. Odważne, szczere słowa, świadczące o próbie ratowania duszy narodu ukraińskiego.

Na szczęście są jeszcze na Ukrainie ludzie prawi, którym zależy na tym, żeby ich państwo rozwijało się w oparciu o prawo cywilizacji łacińskiej. Koniecznie musimy im w tym pomagać, to nasz polski obowiązek. Jest trudne do zrozumienia, że tak duże państwo w środku Europy, jak Ukraina, zostało zniewolone i zastraszone ideologią śmierci i barbarzyństwa. Przecież ludzie inteligentni muszą wiedzieć, kto to byli „bojownicy” OUN-UPA. Dzisiaj Ukraina nadaje im tytuły „bohaterów” równając ich do szlachetnego pojęcia żołnierzy. Dowódca i żołnierze nie atakują i nie mordują ludności cywilnej. Nie trzeba znać konwencji międzynarodowych, żeby nawet w czasie wojny postępować humanitarnie, to jest zapisane w sercu normalnego człowieka. Rozumiemy, że w czasie wojny mogą się zdarzać przypadki gwałtów na ludności cywilnej, przypadki, ale nie zorganizowane na szeroką skalę bestialskie mordy. Tak niestety było na Wołyniu i w innych powiatach Rzeczypospolitej. Jeśli dla Ukrainy to są dni „chwały” – jak wołają – to takie „przyjacielstwo” jest niebezpieczne.

Powracając do „pojęć historycznych” musimy wiedzieć, że one żyją swoim życiem. Jeśli wejdą do dialogu politycznego to później trudno je będzie wycofać. Termin „konflikt polsko-ukraiński” jest polityczny i abstrakcyjny na pewien, nie polski użytek. Nie możemy go promować. Właściwym jest używanie terminu: „wojna totalna, którą wywołali bojowcy spod znaku OUN-UPA całemu nie ukraińskiemu światu (przy pomocy niemieckiej) i też ukraińskiemu, który pragnął pokoju”. Jeśli się zgodzimy na narrację polityczną obecnej strony ukraińskiej i wtórującego jej polemice doradcy prezydenta RP, to funkcjonowanie takich pojęć historycznych wynikających być może z premedytacji, niewiedzy, naiwności lub zaniedbania stanie się faktem i wtedy przegramy pamięć, i zdradzimy tych naszych rodaków okrutnie zamordowanych i zapomnianych oraz pomożemy wznosić oprawcom pomniki. Czas się opamiętać. Ufam, że szlachetni Ukraińcy, których nie brakuje też się obudzą. A poza tym musi być jakiś porządek i ład moralny i faktyczny w historii, żadne kłamstwa ani manipulacje nie mogą go wymazać.

Dr Marian Apostoł

 

Komentarze   

 
#14 tak 2021-05-22 22:13
Sama prawda w tym artykule, warto by jak najwięcej ludzi mogło się zapoznać z celnymi argumentami autora.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#13 Paweł 2021-05-13 22:42
Kiedy przestudiuje się życiorysy niektórych polityków, działaczy i innych prominentów to łatwiej zrozumieć te skandaliczne motywy prowadzenia polityki na kolanach.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#12 Marek 2021-05-13 12:22
Nie tylko jeden Żurawski-Gajewski jest zaślepiony doktryną giedroyciową.
Takich ludzi niestety jest więcej i wszyscy oni czynią szkody polskiej sprawie kresowej.
Można wymienić niektórych: Jan Dziedziczak, Maria Przełomiec, Agnieszka Romaszewska-Guzy, Tomasz Sakiewicz, Katarzyna Gujska, jak widać w tym gronie są zarówno politycy, dziennikarze czy historycy, którzy wpływają na kształt polskiej polityki wschodniej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#11 LT-PL 2021-05-12 16:30
Idąc tokiem myślenia p.dr hab. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskigo to nie należy mowić o Holocauście a raczej, że to był „konflikt żydowsko-niemiecki ” w przedziale czasowym 1933-1945. Żenada. Od doradcy prezydenta RP oczekiwałbym bardziej przemyślanych tez.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#10 do Andrzeja 2021-05-12 15:31
Słusznie zauważyłeś, że polityka III RP wobec Ukrainy, Białorusi i Litwy to pasmo zdumiewających porażek. Uderza brak wizji i chaos, a decyzje podejmują osoby niekompetentne i niegodne zaufania.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#9 ziuk 2021-05-12 15:29
Dlatego ktoś taki jak dr Żurawski ordynarnie kłamie, choć z pewnością zna fakty historyczne? Jaki jest w tym cel oraz komu to służy?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#8 obserwator 2021-05-12 13:04
Wiele złego polskiej sprawie kresowej czynią wyznawcy tzw. doktryny giedroyciowej, czyli faktycznej depolonizacji Kresów w zamian za układanie relacji z państwami post-owieckimi, szczególnie Ukrainą i Litwą (Białoruś to aktualnie inne okoliczności).

Taki giedroyciowcem z przekonania jest właśnie Żurawski vel Gajewski, który nagina fakty historyczne z bolesnych dziejów narodu polskiego, byle tylko przypodobać się ukraińskim nacjonalistom.

Niestety podobnie prezentują się również inni historycy, publicyści i oczywiście politycy, którzy nadają ton polskiej polityce wschodniej.

Taki dla przykładu minister Jan Dziedziczak, czyli pełnomocnik rządu do spraw Polonii i Polaków za granicą - oto on już we wrześniu 2016 roku podczas zjazdu polonii amerykańskiej w Rzeszowie mówił o „potrzebie” odwołania prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz prezesa Związku Polaków na Litwie - czyli nielegalnej ingerencji w niezależne organizacje. Niebawem jego protegowany Falkowski z Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" zapoczątkował haniebny atak na prezesa ZPL. W tej całej brudnej intrydze chodziło o takie osłabienie tej największej, niezależnej i najbardziej poważanej organizacji Polaków kresowych, by ją zmarginalizować na wzór tego, co już wcześniej zrobiono na Ukrainie i Białorusi. Tamtejsi Polacy niestety nie odgrywają żadnej istotnej roli i są rozgrywani przez takich jak Dziedziczak, najczęściej poprzez finansowe uzależnienie od różnych dotacji finansowych. czyli ekonomicznym uzależnianiem rozbija się i osłabia polskość. Jest to coś absolutnie skandalicznego i niedopuszczalnego. A odpowiadają za to właśnie tacy jak Żurawski czy Dziedziczak, dla których ważniejsze są jakieś przestarzałe doktryny i geopolityczne szachy, niż teraźniejszość Polaków często jakże dramatycznie broniących polskiego dziedzictwa i spuścizny przodków.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#7 z Wilna 2021-05-12 11:39
Czy za rozpowszechnianie takich cynicznych i sprzecznych z faktami kłamstw, podważających fakt rzezi wołyńskiej, nie powinno być odpowiedzialności karnej podobnie jak za zaprzeczanie holokaustowi czy zbrodniom komunistycznym?
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#6 marcin 2021-05-12 11:37
Oczywiście nie było żadnej wojny Polski z Ukrainą. Choćby dlatego że na mapach Europy nie było państwa Ukraina. Było za to zaplanowane i realizowane unicestwianie przez upowców wszystkich innych narodowości, szczególnie tej najliczniejszej czyli polskiej, zamieszkujących na Wołyniu, a ziemia spłynęła krwią naszych praktycznie bezbronnych i całkowicie niewinnych rodaków.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#5 Janusz 2021-05-11 23:53
Pan doktor Marian Apostoł siłą argumentacji zmiażdżył taniego populistę i demagoga Żurawskiego vel...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • Czwartek, 19 grudnia 2024

    Łk 1, 5-25

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan z oddziału Abiasza, imieniem Zachariasz. Miał on żonę z rodu Aarona, której było na imię Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi przed Bogiem, bo nienagannie zachowywali wszystkie przykazania i przepisy Pańskie. Nie mieli oni dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna, a oboje byli już w podeszłym wieku. Pewnego razu Zachariasz sprawował kapłańską służbę przed Bogiem według ustalonej kolejności swojego oddziału. Zgodnie ze zwyczajem kapłańskim został on wyznaczony przez losowanie, by wejść do świątyni Pana i złożyć ofiarę kadzenia. A w czasie składania ofiary mnóstwo ludzi modliło się na zewnątrz. Nagle po prawej stronie ołtarza kadzenia ukazał mu się anioł Pański. Zachariasz przeraził się na jego widok i ogarnął go lęk. Lecz anioł powiedział do niego: „Nie bój się, Zachariaszu, bo twoja modlitwa została wysłuchana. Twoja żona Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie powodem radości i wesela i wielu będzie się cieszyć z jego narodzenia. Stanie się wielki przed Panem; nie będzie pił wina ani sycery i już w łonie matki napełni go Duch Święty. Wielu Izraelitów nawróci do Pana, ich Boga. Sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza. Zwróci serca ojców ku dzieciom, nieposłusznych ku mądrości sprawiedliwych i przygotuje Panu lud dobrze usposobiony”. Zachariasz zapytał anioła: „Po czym to poznam? Przecież jestem już stary, a moja żona też jest w podeszłym wieku”. Anioł mu odpowiedział: „Ja, stojący przed Bogiem Gabriel, zostałem posłany, by przemówić do ciebie i oznajmić ci tę dobrą nowinę. Ponieważ jednak nie uwierzyłeś moim słowom, które się wypełnią w swoim czasie, staniesz się niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie”. Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w świątyni. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich przemówić. Wtedy domyślili się, że miał widzenie w świątyni. A on dawał im znaki i pozostał niemy. Gdy skończył się czas jego służby, wrócił do domu. Potem jego żona Elżbieta poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. Mówiła: „Tak uczynił mi Pan, gdyż wejrzał na mnie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24