Czy polska prawica powinna – jak twierdzą niektórzy – „zluzować” w tematyce LGBT, czy przeciwnie – iść na ostrą konfrontację?
Jan Pospieszalski: Absolutnie nie powinna kapitulować. Niestety, patrząc na to, co się dzieje, wygląda to tak, jakby faktycznie rządząca prawica odpuściła. Tymczasem jesteśmy w sytuacji wyjątkowej w skali Europy, a może nawet i świata. Polska jest dziś jedynym krajem, w którym wszyscy najważniejsi politycy obozu władzy, od prezydenta począwszy, mają zdolność przystępowania do sakramentu komunii świętej. Kulturowo wciąż jesteśmy krajem katolickim i konserwatywnym, w którym rodzina zajmuje poczesne miejsce. Dlatego też elektorat, czy to Zjednoczonej Prawicy czy prezydenta Andrzeja Dudy, miał prawo oczekiwać, że właśnie w sprawie genderowej – antychrześcijańskiej rewolucji, władza zdecydowanie stanie po stronie rodziny, tradycji i normalnego społeczeństwa. Niestety obawiam się, że jest inaczej.
Dlaczego akurat sprzeciw wobec tej rewolucji obyczajowej uważa Pan za tak istotny?
Ta rewolucja, jest poważnym zagrożeniem, ponieważ niesie ze sobą permanentny konflikt, niekończącą się wojnę ideologiczną, a w konsekwencji anarchię życia społecznego. Neomarksiści chcą przeprowadzić rewolucję całkowicie sprzeczną z naturą. Postulaty tolerancji zamieniają się w żądanie akceptacji, a katalog roszczeń jest niewyczerpany. Najpierw tzw małżeństwa jednopłciowe potem poliamoryczne, adopcja czy surogacja dzieci z probówki, zmiany płci, kliniki dla tzw. „korekty” narządów, operacje plastyczne, kosztowne i dożywotnie kuracje hormonalne, wszystko oczywiście na koszt podatnika. Jednocześnie obowiązkowa deprawacja dzieci pod hasłem edukacji seksualnej, zakaz nauczania czym jest rodzina i prawdziwe małżeństwo. Cenzura w mediach i na uniwersytetach. Walka o zmiany w nauczaniu Kościoła i w ogóle modernizacja Kościoła, co widzimy w Niemczech. Oczywiście aborcja do 9. miesiąca (jak ostatnio przyjęto we Francji). Dodatkowe toalety w szkołach i miejscach publicznych dla odmieńców. Teraz na Zachodzie widzimy wojnę feministek z aktywistami trans. Mężczyźni, którzy twierdzą, że nagle poczuli się kobietami startują w zawodach w dyscyplinach kobiecych, buszują w damskich szatniach, na basenie itp. Pomijając już sprawy moralne, dojdzie wiele kwestii organizacyjnych, prawnych, typowy dla rewolucji chaos. To wojna wszystkich ze wszystkimi. Ten smok rewolucyjny się nie zatrzyma.
Ale może właśnie argumenty o kompromisie mają sens – dogadajmy się z LGBT, dajmy parom homoseksualnym np. możliwość dziedziczenia czy informacji medycznej, ale non possumus w sprawie małżeństw, adopcji dzieci itd.
Ten argument centrystów w obozie władzy jest idealistyczny, ale niestety całkowicie nierealny. Twierdzenie, że można dogadać się z rewolucjonistami i na przykład zaproponować jakąś formę związków partnerskich, a oni ustąpią w sprawie innych postulatów jest naiwnością. Nie ustąpią. Najlepszym przykładem jest pisarka J. K. Rowling, feministka, zwolenniczka LGBT. Jej w gruncie rzeczy łagodna krytyka środowisk transseksualnych wywołała wściekły atak drugiej strony. Wystarczy, że wspomnę, że jeden z krytyków powiedział, że dał książki Rowling na kompost, bo spalenie ich byłoby niekorzystne dla klimatu. Z tą rewolucją nie ma dyskusji. Jak im ustąpimy, to oni pójdą dalej. Kolejnym przykładem jak daleko to zaszło na Zachodzie, jest 13-stronicowa instrukcja francuskiego banku dla pracowników jak należy mówić o LGBT+, co wolno, a co jest zabronione. Jeżeli instrukcja nie wyczerpuje zagadnień, cytuję: należy skontaktować się z „Diversity Offficerem” – takie stanowiska są już obowiązkowe w wielu korporacjach. To jest totalitaryzm, z cenzurą, za swoją „czerwoną książeczką MAO”, ze swoim aparatem przymusu, ze swoimi kapłanami i policją myśli. Nie ustąpią.
Co w takim razie należy robić?
Są dwa obszary. W obszarze politycznym właśnie teraz, pod rządami prawicy mamy moment, w którym możemy mocno postawić tamę rewolucjonistom. I tego musimy wymagać od prawicy. Tu nie chodzi o nic nadzwyczajnego chodzi o nasze konstytucyjne prawa wolności. Jest też drugi obszar – kulturowy. Powinny powstawać filmy i seriale z jednej strony afirmujące normalną, wielodzietną rodzinę, z drugiej strony pokazujące na przykład dramat rozwodów, rozpadu tradycyjnych więzi rodzinnych czy przemoc tak często obecną w związkach homoseksualnych. Jest też pole dla dokumentalistów – mogą powstać filmy pokazujące jak działa terror politycznej poprawności, jak niszczeni są ludzie inaczej myślący, pozbawiani pracy, dziennikarze i autorzy wygumkowani z przestrzeni publicznej, inni wsadzani do więzień za poglądy, jak działają te rewolucyjne bojówki i ich „żandarmeria” w portalach społecznościowych. Obszar kulturowy to pole walki o przyszłe pokolenia.
www.DoRzeczy.pl
Komentarze
- Nie wolno się cofać. Skoro lewicowcy twierdzą, że "tęcza" nie obraża, to należy z całą mocą podkreślać, że "krzyż" tym bardziej nie obraża i nie może zniknąć z przestrzeni publicznej. Krzyż nie może obrażać, skoro Ten z krzyża uznał za najważniejsze przykazanie "miłować bliźniego jak siebie"!
To efekt wypowiedzi minister spraw zagranicznych Norwegii Ine Eriksen Søreide, która kilka dni temu zapowiedziała: - Gminy, które przyjęły uchwały anty-LGBT, nie otrzymają wsparcia finansowego z funduszy norweskich, dopóki uchwały te będą ważne.
Szkoda, że jest tak słabo nagłośnione, że Karta Praw Rodziny to nie strefa wolna od lgbt jak manipulują media.
„Podzielam oczekiwanie, aby biskupi i kapłani winni ukrywania nadużyć seksualnych odstąpili od publicznego sprawowania sakramentów i głoszenia Słowa Bożego”
Podkreśla również, że publiczna obecność przy ołtarzu hierarchów obciążonych skandalami lub tych, którzy sprzyjają lawendowej mafii jest nadużyciem, rodzi ból i zgorszenie.
To jednak nie wszystko. Gospodarz programu „Warto rozmawiać” zwraca uwagę, że ofiary pedofilii są wspierane przez Fundusz Świętego Józefa utworzony ze składek wszystkich diecezji. Jego zdaniem jest to rozwiązanie niesprawiedliwe. „To nie my powinniśmy ponosić konsekwencje. Na Fundusz powinni się złożyć winowajcy” – wskazuje.
Publicysta przypomina, że święty Paweł głosił – za słowami Pisma Świętego – iż godzien jest robotnik zapłaty swojej, ale jednocześnie szył „po godzinach” pracy apostolskiej namioty, aby „nikomu nie być ciężarem”. I właśnie dlatego Pospieszalski podkreśla, że „jeśli pasterze kryli na potęgę pedofilię, to na nich samych, a nie na wiernych ciąży obowiązek naprawienia szkód”.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.