Wielkich dobierał pod kątem dawania dowodów sympatii i okazywania serca Litwie. Lista mu wyszła niedługa, ale składająca się z postaci wyłącznie wybitnych, rzekłabym – pomnikowych: „Karolio Wojtylos, Adomo Mickevičiaus, Czeslawo Miloszo". Nazwiska cytuję w wersji podanej przez autora publikacji „Polacy wielcy i mali" („Didieji ir mažieji lenkai"), który niechcący zademonstrował, jak palący jest na Litwie problem z pisownią nielitewskich nazwisk w oryginale. Ciekawam czy Čiuldė chciałby być Cziuldė? Nazwisko publicysty w wersji nawpół-spolszczonej podaję tu celowo, ale nie złośliwie. Chciałam mu po prostu zademonstrować, jak to jest, gdy ktoś z twojego rodowego miana robi ni-psa-ni-wydrę (osobiście mam przez to w paszporcie niemiłosiernie okaleczone imię). Spójrzcie no tylko: jak to u pana Cziuldė wygląda. Noblista Miłosz (zaliczony do wielkich Polaków za to, że kiedyś „wygadał się nieostrożnie: uważajcie mnie na piszącego po polsku Litwina") załapał się u dziennikarza na dwuznak „sz", ale na „ł" już nie. Podobnie jak błogosławiony Karol Wojtyła. Wieszcz nie dostąpił nawet skromnego „cz", ale on już pewnie do zlituanizowanej wersji swojej godności nawykły.
Mam jednak coś, czym mogę Autora Narodowej Epopei pocieszyć. Edwardas Cziuldė nie miałby nic przeciwko temu, gdyby w aulach samorządów Wileńszczyzny, a nawet (o, łaskawco!) przy wejściach do tych samorządów zawisły „pamiątkowe tablice z oryginalnym wersem wiersza A. Mickevičiaus „Litwo, Ojczyzno moja!". Bo cytowanie poezji w oryginale „w ogóle należy do dobrego tonu" – uważa publicysta. A pod tym oryginalnym cytatem (gwoli ścisłości nie wiersza, tylko poematu) trzeba by było umieścić podpis „Adomas Mickevičiaus". Bo jakże inaczej? Skoro za tablice z napisem „ul. Adama Mickiewicza" w naszym kraju nakładane są drakońskie grzywny (zresztą nie na tych, którzy te tablice zawieszają), to jakim takim prawem samorządowa administracja miałaby deprawować mieszkańców karygodnym przykładem? Nawet będąc wielkim i największym Mickiewicz ma u nas prawo publicznie występować wyłącznie jako Mickevičiaus.
Ale dość o wielkich Polakach. Pochylmy się nad maluczkimi. Do nich autor „Lr" zakwalifikował, nie wymieniając jednakże z nazwisk, przewstawicieli Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którzy piastują jakieś stanowiska w rządowej koalicji. Čiuldė podsumowuje ich z pogardą: „(...) mały Polak czy Polka nie podciągają się do góry, więc nie stają się więksi, nawet wówczas, gdy dostają klucz od dużego gabinetu, stają się wiceministrem czy panią wiceminister". Na czym polega ich małość jednakże nie tłumaczy. Wszak żadnemu z nich nigdy nie zarzucono typowych dla większości polityków ułomności: łapownictwa, uprawiania prywaty, udziału w politycznych czy korupcyjnych aferach. Żadnego nie przyłapano na maltretowaniu współmałżonka czy jeździe po pijaku. Żaden też nie zdradził wyborców na rzecz ciepłej posadki. Przedstawiciele AWPL są trudnym koalicjantem właśnie dlatego, że nie są łasi na władzę, urzędy czy zaszczyty. Nie można ich przekupić i uciszyć, uparcie trwają przy danych wyborcom obietnicach. Domagają się realizacji koalicyjnych porozumień bez żalu ryzykując pożegnanie ze swoimi „dużymi gabinetami". To dlatego ten sam „Lietuvos rytas", choć inny autor, niedawno określił ich jako polityków, którzy ciągle zmuszają koalicyjnych partnerów do tańczenia jak im AWPL zagra (w oryginale „koalicijos partnerius šokdinantys Lenkų rinkimų akcijos atstovai"). A jak Akcja Wyborcza gra – to widać, słychać i czuć – czysto i uczciwie zarówno wobec wyborców jak i koalicjantów.
Czysto i uczciwie gra, i zawsze grał, też przewodniczący tej partii Waldemar Tomaszewski. I właśnie za to przez „wielkiego segregatora"został zakwalifikowany do Polaków tak mikrych, że aż nie zasługujących na miano bycia Polakiem. A to dlatego, że europoseł nie boi się mieć i publicznie wypowiadać swojego zdania na temat wydarzeń na Krymie. A przecież opinia, że Kosowo było precedensem, którym Rosja posłużyła się na Krymie, zarówno w polskich jak i niemieckich mediach jest wypowiadana – przez poważnych publicystów i polityków – o tyleż często, co swobodnie. I nikt nie komentuje, jak zrobił to Čiuldė w odniesieniu do europosła Tomaszewskiego, że jest to ruzumowanie „jeszcze bardziej plugawe (...) niż nawet sam fakt okupacji". A może nasza Konstytucja zakazuje swobody wypowiedzi, podobnie jak oryginalnej pisowni nazwisk?
Zastanawiam się przy okazji, co autor elaboratu o małych i wielkich Polakach powiedziałby o byłym kanclerzu Niemiec, którego rodacy uważają za autorytet nad autorytety przez co każdej jego wypowiedzi słuchają na kolanach. Otóż Helmut Schmidt winę za to, co się stało na Ukrainie, przypisał Zachodowi. Mało tego, stwierdził, że postępowanie Putina na Krymie jest „całkiem zrozumiałe" (tu odczytano to właśnie jako sugestię, że posłużył się on kosowskim precedensem), zaś sankcje wobec Rosji określił jako „brednie". Taki oto wielki „plugawiec". Europosłowi Tomaszewskiemu pogratulować towarzystwa. Podobnie jak zaliczenie go w poczet takich szwarzcharakterów jak „niejaki Josefas Pilsudskis", z tą tylko różnicą, że marszałkowi Čiuldė wielkości nie odmawia.
Lucyna Schiller
Komentarze
Sporo by w Polsce uzbierał głosów poparcia ktoś taki jak Tomaszewski. Jego wyrazistość, odwaga i autentyczny konserwatyzm i patriotyzm to zalety jednocześnie pożądane, jak i nieczęsto niestety spotykane wśród polityków.
"Polacy na Litwie mieszkają w zasadzie od zawsze, od co najmniej 700 lat, czyli gdy na tych terenach rodziły się zalążki państwowości i chrześcijaństwa.
Tak więc, dlaczego Polak nie mógłby piastować najwyższego urzędu w państwie? Przecież przynajmniej oficjalnie nie jesteśmy obywatelami drugiej kategorii.
A tak naprawdę głównym powodem mojego kandydowania jest wysokie zaufanie, jakim darzą nas wyborcy, nie tylko Polacy, ale też przedstawiciele innych mniejszości narodowych, również etniczni Litwini, którzy widzą i cenią uczciwą działalność już ogólnokrajowej partii, Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, posiadającej własną frakcję parlamentarną i mocną pozycję w samorządach, a której mam zaszczyt przewodniczyć.
Startowałem już w wyborach prezydenckich pięć lat temu. Wtedy mieliśmy więcej wątpliwości co do zasadności takiego kroku, tym niemniej udało się uzyskać dobry wynik - około 5 proc. w skali kraju. I zdecydowane zwycięstwo na Wileńszczyźnie, gdzie moją kandydaturę poparło ok. 60 proc. wyborców, a urzędująca prezydent Dalia dostała tu ok. 25 proc. W stolicy, w Wilnie, uzyskałem kilkanaście procent i zdobyłem wysoką, drugą pozycję wyprzedzając nawet lidera największej partii socjaldemokratycznej, a dzisiejszego premiera Butkevičiusa."
Czy sporządził też tajną czarną listę kwalifikowanych na Łukiszki i do Ponar?
Ten pajac potwierdza, że błazenada lietuviskich polakożerców jest nieskończona.
Kalecząc polskie nazwiska, Litwini w istocie dokonują grabieży tożsamości. To jest takie samo barbarzyństwo, jak niszczenie grobów na cmentarzu, by zniszczyć pamięć o człowieku.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.