W tym roku mija 20 lat istnienia strefy euro. Polska nadal nie zdecydowała się na przyjęcie wspólnej europejskiej waluty.
– Najpierw, przez trzy lata, był to obrót bezgotówkowy. Wówczas strefę te stworzyło 12 krajów, a następnie dołączyło kolejnych 7. 19 na 28 państw UE znajduje się w tej strefie, a ostatnim krajem, który do niej przystąpił to Litwa w 2015 roku. Nic nie wskazuje na to, żeby ta strefa w najbliższych latach była rozszerzana – przypomniał ekonomista.
Nie każdemu zmiana waluty na euro wyszła na dobre. Od dłuższego czasu w kryzysie znajduje się Grecja. Z rosnącym długiem publicznym borykają się także m.in. Włosi i Francuzi.
– Niektóre z krajów, które zdecydowały się na przyjęcie waluty, znajdują się w kryzysie, czego najlepszym przykładem jest Grecja. Okres pomocy dla niej skończył się, ale bez umorzenia tego długu Grecja nie da sobie rady. Co więcej pojawiają się czarne chmury nad wielkimi gospodarkami strefy euro – Włochami i Francją. Dług publiczny Włoch to mniej więcej 130 proc. PKB. Dług gospodarki francuskiej przekroczył 100 proc. PKB w 2018 roku. To łączny dług sięgający 2 biliony euro – podkreślił Zbigniew Kuźmiuk.
Jak zaznaczył europoseł, strefa euro to przede wszystkim projekt polityczny, a dopiero w dalszej mierze związany z sytuacją ekonomiczną Wspólnoty.
– Strefa euro to w dużej mierze projekt polityczny, a dopiero w drugiej kolejności gospodarczy. Oczywiście, są kraje, które na wprowadzeniu tej waluty ewidentnie korzystają, ale są też takie, które stracą. Strefa euro nie spełnia wszystkich warunków dla jednolitej waluty na danym terenie. Chodzi przede wszystkim o swobodny przepływ czynników produkcji – to w ramach strefy euro jest spełnione, ale przy jednoczesnej elastyczności cen i płac w sytuacjach kryzysowych – ten warunek spełniony już nie jest. Optymalny obszar walutowy to także podobne struktury gospodarek. Ten warunek nie jest spełniony, bo kraje wchodzące do strefy euro są bardzo silnie zróżnicowane. To daje taki rezultat – dodał europoseł.
Przesłanki te nie wskazują zatem, że wstąpienie Polski do strefy euro byłoby posunięciem odpowiednim. Rosnące ceny mogłyby bowiem znacznie uderzyć w – i tak niezbyt wysoki – poziom życia obywateli w Polsce.
– W tej sytuacji wchodzenie Polski do strefy euro jest absolutnym nieporozumieniem. Wzrost gospodarczy w Polsce wyniósł na pewno ponad 5 proc. PKB. Strefa euro rozwijała się w tempie 1,7 proc. PKB. Mając własną walutę, rozwijaliśmy się 3 razy szybciej niż strefa euro. Choćby z tego powodu do tej strefy euro nie powinniśmy wchodzić – wskazał Zbigniew Kuźmiuk.
– Kolejna sprawa – drożyzna. Przykład Słowaków i Litwinów pokazuje, że mamy do czynienia w tych krajach z wyższym poziomem cen niż mamy w Polsce. W miastach województwa podlaskiego spotkamy wielu Litwinów, którzy przyjeżdżają do Polski po zakupy praktycznie po wszystko – dodał.
Całą rozmowę z dr Zbigniewem Kuźmiukiem można odsłuchać [tutaj].
Komentarze
Załamanie gospodarki po przyjęciu euro to wręcz wymarzony scenariusz dla eurokratów. Z "pomocą" przychodzą wtedy możni i w zamian za ustępstwa umarzają długi, udzielają kredytu lub w jakiś sposób dofinansowują. I wtedy chodzi się już na ich pasku
Dzisiaj UE i jej organy chcą decydować o wysokości wsparcia finansowego na podstawie, uwaga! - STANU DEMOKRACJI w danym państwie!!!!
I tu należy się zastanowić komu służą tacy politycy? Czy tak jak Tusk?
Zgadza się takie są fakty. Biedne społeczeństwo po wprowadzeniu euro stało się jeszcze bardziej ubogie i Litwini często wyjeżdżają na zakupy do Polski.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.