Proszę Ojca, świętując stulecie naszej niepodległości, chcemy pochylić się nad wartościami, o które zabiegały pokolenia Polaków. Chyba najczęściej wymienianą wśród nich jest wolność. „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie” – będziemy śpiewać podczas jubileuszowych uroczystości. Dziękujemy Panu Bogu za wolność, ale chyba cały czas musimy też o nią prosić?
– Ta wolność jest zagrożona cały czas. Święty Jan Paweł II mówił nam, że wolność trzeba zdobywać stale. Myślę, że trzeba popatrzeć na ten temat szerzej. Świat poprzez media i nie tylko stał się globalną wioską. Tak określał to kanadyjski teoretyk mediów Marshall McLuhan, jego syn mówi już o globalnym teatrze. Bogaci i pragnący władzy sterują dziś już całymi narodami. Bo gdy człowiek odchodzi od Boga, nie stawia sobie zbawienia za ostateczny cel, będzie dążył do maksymalizacji władzy, bogactwa. Globalizm przejawia się dziś nie tylko w gospodarce, ale w myśleniu, w filozofii, a jego zasadniczym celem jest podporządkowanie ludzi – być jak Bóg. Temu służy sterowanie gospodarką, mediami, umysłami itd.
Polacy dostrzegają te zjawiska? Należycie się przed nimi bronią?
– Polacy pragną wolności. To widać w naszej historii, ale i lekceważyliśmy wolność, traciliśmy ją na własne życzenie przez nasze narodowe wady, słabość elit, swawolę. Dziś także widzimy, jak zagraża również nam hołdowanie trzem zasadom: przyjemności, przyjemności, przyjemności. Traci się wówczas sprzed oczu cel – Niebo. Te mechanizmy wykorzystują ci, którzy chcą pomnażać swoje bogactwa, żerując na społeczeństwach.
Wmawiają nam, że najważniejsza jest gospodarka, gospodarka, dobrobyt. Jak pisał Zygmunt Krasiński: „Niczym Sybir – niczym knuty. I cielesnych tortur król! Lecz narodu duch otruty – to dopiero bólów ból!”. Duch zatruty, czyli brak kręgosłupa moralnego, busoli duchowej, prawego sumienia. Przeczytałem gdzieś kiedyś: w jakiejś rodzinie urodziło się dziecko, miało uszkodzony system nerwowy, kiedy wyrosły mu ząbki, zaczęło gryźć własny paluszek, nie czuło bólu, mimo że gryzło aż do krwi. To bardzo niebezpieczne – nie czuć bólu to zagrożenie. Tak jest z ludźmi, którzy nie mają sumienia, dopuszczają się zła i nie czują tego, to tacy mordowali innych, miliony. Także rodaków, najbliższych, krzywdzili i krzywdzą, i nie czują tego. Nie mają ducha, moralnego kręgosłupa, duchowej busoli – prawego sumienia. My, Naród Polski, nie będziemy mieli wolności, stracimy ją, jeśli wszyscy nie będziemy mieli odnowionego ducha, umysłu i moralnego kręgosłupa – sumienia.
Całe narody dają dziś sobą sterować, wchodzą w błędne koło życia doczesnością.
– Człowiek źle uformowany nie widzi swojego celu ostatecznego, będzie poddawał się manipulacji. W świecie zacieśnia się dziś łagodne zniewalanie. Pracując w Niemczech, przeczytałem kiedyś książkę o New Age, „Die sanfte Verführung”, co tłumaczy się „łagodne zwiedzenie”. Z takim podstępnym zwodzeniem mamy dziś do czynienia. Ludzie często tego nie dostrzegają. Proszę popatrzeć, jak dziś jesteśmy kontrolowani – mogą służyć do tego np. smartfony, karty kredytowe, portale społecznościowe, media. A spoglądając na sytuację Polski, przypominam sobie, że kiedy w 1989 r. myślałem intensywnie o założeniu Radia Maryja, Pan Bóg dawał mi poznać różne aspekty rzeczywistości. Wtedy zaskoczyły mnie dwa fakty dotyczące ówczesnego położenia Polski. W niemieckim „Süddeutsche Zeitung” zobaczyłem wypowiedź jednej europosłanki, która mówiła: „Nie pozwolimy, by w Europie Wschodniej, która wychodzi z wpływów moskiewskich, rozwinęły się dogmaty katolickie, nasi bracia oświeceni już tam są, a metody mamy już wypróbowane”. Później, będąc w Mantui, natrafiłem na pismo „30Giorni”, które przytaczało wypowiedź Tadeusza Mazowieckiego. W tym samym tonie jak wspomniana europosłanka mówił, że w Polsce odchodzi komunizm, a przychodzi liberalizm. Z kolei w książce „Nowe kłamstwa w miejsce starych” Anatolij Golicyn już w 1984 r. wskazywał, że pewne centra w określony sposób widzą np. kształt rządu w Polsce po schyłku dominacji ZSRS: powinni wejść do niego komuniści, liberałowie, ale również katolicy, by stworzyć pozory zmian.
W obliczu zniewalających struktur tego świata ocalić może nas wewnętrzna wolność, którą daje Pan Bóg?
– Raz po raz zrywamy się do wolności, pragniemy jej, ale jeśli człowiek zachowuje się według powiedzenia „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, nigdy nie będzie wolny. Nie bójmy się Chrystusa, nie bójmy się przyjąć Go z całym nauczaniem – to wielka szansa dla nas. Tylko przyjmując do swego życia Chrystusa i naśladując Go, nie popełnimy błędów w kształtowaniu osobowości własnej i następnych pokoleń, w odnajdywaniu sensu życia. Będziemy o tyle wolni, o ile podążający we wszystkim za Chrystusem. Wolność zależy od każdego z nas. Człowiek z natury jest religijny, ale jeśli nie pozwoli się rozwijać, to ta natura się zemści. Dziś Europa, odchodząc od Chrystusa, dokonuje samobójstwa. Czy Polska też tak uczyni, nie wiemy, na pewno robi się wiele, byśmy znaleźli się na tej drodze.
Jedną z głównych aren bitwy o ducha Narodu jest dziś edukacja. Marzyliśmy po 1989 r. o szkole jako kuźni elit, kolebce silnych wiarą patriotów. Teraz do naszych szkół próbuje się wprowadzać np. „tęczowe piątki”.
– Od jakiegoś czasu odbywa się zatruwanie szkół, uczelni, a nawet przedszkoli, choćby poprzez gender. Celem jest zmiana natury człowieka. Szaleństwo zanegowania rzeczywistości prowadzi do przemocy wobec tych, którzy stawiają temu opór. To wszystko są konsekwencje odejścia od Pana Boga.
Potrzeba nam dziś ludzi mądrych, świadomych, którzy jednocześnie będą pamiętać, że mądrość to nie dyplom. Idąc na uczelnię, można iść do mistrza dobra albo mistrza zła. W Polsce mamy problem z prawdziwą, głęboką odnową. Dopóki nie będziemy mieć szkół, uczelni, gdzie będzie wychowywać się ludzi duchowych, etycznych, osobowości pięknych prawdą i miłością, nie odnowimy się. Ale to musi być formacja chrześcijańska, Chrystusowa, a dziś na uczelniach panuje neomarksizm. Skutkiem są wypowiedzi np. osób określanych jako „etycy”, którzy mówią, dla przykładu, m.in., że kazirodztwo powinno być zalegalizowane. Ubolewam też, że coraz mniej osób zgłębia filozofię, uczy się sztuki myślenia, rozumienia rzeczywistości, raczej większość wybiera zawody praktyczne, by szybko zarabiać pieniądze. Pęd za dobrami materialnymi sprawia, że stają się doskonałymi robotami. Trzeba mieć sprawności intelektualne, umiejętności, ale powinniśmy zawsze zabiegać o mądrość, prawdę, które są fundamentem wolności. Dlatego tak ważny jest wymiar nauczania.
Odstąpienie od kierowania się jedynie własnym interesem i myślenie także o drugim jest fundamentem wielkiej idei solidarności, która inspirowała rzesze Polaków w walce o wolną Ojczyznę. U progu drugiego stulecia naszej niepodległości jesteśmy solidarni?
– My, Polacy, jako Naród jesteśmy wierzący, wielu z nas przeżywa swoje wewnętrzne zmagania, ale w sercu mamy Pana Boga i dlatego np. przebaczyliśmy Niemcom, komunistom, mordercom, pamiętamy, ale się nie mścimy, aż czasem jesteśmy do tego stopnia naiwni, że nie chcemy reparacji od krzywdzicieli – np. od Niemiec, co uważam za błąd.
Jesteśmy w dużej mierze dobrzy, ale często zmanipulowani, zbałamuceni, napuszczani jedni na drugich. Od lat obserwuję, jak media nastawiają umysły i emocje ludzi, choćby przeciwko Radiu Maryja. Ale substancja społeczna w Polsce nie jest jeszcze zniszczona, niszczą nas, ale oby nie zniszczyli.
O solidarność walczyliśmy w latach 80. XX wieku, ale i wcześniej czynili to Żołnierze Niezłomni i robotnicy w czasie Poznańskiego Czerwca, podczas strajków radomskich, gdańskich, gdyńskich, lubelskich, na Śląsku, w Zagłębiu.
W 1956 roku byłem dzieckiem. Pamiętam, jak robotnicy z fabryki szli na rynek. Ludzie wracali na wioskę z jarmarku, a oni mówią do nich: „Nie widzicie, gdzie idziemy? Zawracajcie, chodźcie z nami”. Nie rozumiałem, co się dzieje, ale to było tak piękne i to piękno mnie pociągało. Później na rynku zaśpiewali „Boże, coś Polskę [...]. Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”. Pierwszy raz usłyszałem wówczas tak tę pieśń, widziałem w tych ludziach piękną wspólnotę. To było to, do czego wzywał nas później św. Jan Paweł II – zawsze jeden z drugim, nigdy jeden przeciwko drugiemu. „Jedni drugich brzemiona noście” (Ga 6,2).
Idea solidarności spleciona jest z koncepcją dobra wspólnego i państwa, które je realizuje. Z fal Radia Maryja niejednokrotnie mogliśmy usłyszeć przypomnienie, że zadaniem polityka jest roztropna troska o wspólne dobro. Jak obecnie politycy rozumieją tę misję?
– Mam nadzieję, że jest lepiej niż było. Wiele zależy od ludzi – na ile będą rozumieli to, co dzieje się wokół, i mieli prawe sumienia. Bardzo często brakuje nam takich ludzi.
Jednym z elementów osłabiania Polaków było pozbawienie ich narodowej własności w wyniku tzw. transformacji 1989 roku. Własność pomaga nam zabezpieczyć naszą wolność?
– Własność nie jest warunkiem wolności, ale własność pomaga nam być wolnymi i się rozwijać. Musimy mieć gospodarkę, która służy człowiekowi. Pamiętam, jak byłem zdziwiony po 1989 roku, gdy tylu ludzi walczyło z hasłem „Tyle wolności, ile własności, tyle Ojczyzny, ile ziemi”, które po raz pierwszy usłyszałem od ks. bp. Edwarda Frankowskiego. Powtarzałem to ludziom m.in. z AWS, ale skądinąd szlachetni, prawicowi politycy popierali wyprzedaż narodowego majątku. Można być pobożnym, ale nie być realistą, i to też się zemści.
Pamiętam, jak podczas spotkania z ważnymi ludźmi przekonywano mnie, że ziemia to towar. Ziemia to fizycznie piasek, ale to nie towar. To teren dany nam do życia, to miejsce, przez które idziemy do Nieba. To jest ojcowizna – Ojczyzna, to moja matka, jak mówił św. Jan Paweł II. Inżynierowie tego świata usiłują nam wmówić, że tak nie jest.
W PRL mieliśmy do czynienia z systemowym bezprawiem i niesprawiedliwością. Pokolenia Polaków marzyły o państwie, w którym oddaje się każdemu to, co mu się należy. Dziś wielu Polakom ciężko dojść sprawiedliwości w sądach, w Warszawie i innych miastach zmagamy się z bezprawiem tzw. reprywatyzacji.
– Co do Warszawy, widać, że są ludzie, którzy tak przyzwyczaili się do niewoli, że gryzą ręce, które kajdany zdejmują. Sprawiedliwość to przede wszystkim nie krzywdzić drugiego i mieć do niego miłość, dzielić się tym, co mam, nie wyzyskiwać innych. Prawem wszystkiego nie uregulujemy – zawsze wszystko zależy od człowieka, jego umysłu i serca. Prawdziwie wierzący człowiek ma tę wrażliwość etyczną, by nie robić krzywdy. Dziś wyroki sądów to częste bezprawie. Nie mogę pojąć, jak o losach danej osoby czy całego narodu może decydować subiektywny osąd jednego sędziego, który nie ponosi żadnych konsekwencji swojej decyzji, bo jest niezawisły, a w sumie nieodpowiedzialny i bezkarny.
Prawo stało się także narzędziem zniewalania człowieka, zezwalając na zabijanie dzieci poczętych, eutanazję czy legalizując związki jednopłciowe.
– To prawo do przyjemności bez żadnych hamulców, i to nie dla wszystkich, ale dla tych, którzy mają władzę. Tak zwane mniejszości seksualne protestują przeciwko rzekomej dyskryminacji, ale nikt nie chce słuchać o prześladowaniu chrześcijan. Co roku zabijanych jest nawet ponad 100 tys. wyznawców Chrystusa, jednak ten temat nie istnieje w gremiach rządzących światem. My, chrześcijanie, nie możemy się do tego przystosowywać, musimy być światłem. Zawsze nasuwa mi się porównanie do słupa ognistego, który pokazywał drogę Izraelitom idącym do ziemi obiecanej z niewoli egipskiej. Mamy być takim światłem, a to światło otrzymujemy od Chrystusa.
Czego życzy Ojciec wszystkim naszym Czytelnikom na kolejne lata niepodległej Polski?
– Żeby mieli w sobie ten wewnętrzny ogień, który daje Pan Bóg, żeby mieli ten wewnętrzny niepokój pójścia dalej, wyżej. Przykro patrzeć, jak tyle osób żyje tylko materią, konsumpcją, pracą, czekając jedynie na sobotę i niedzielę, by skorzystać z rozrywek. „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże pragnę, żeby on zapłonął” (Łk 12,49) – mówił Pan Jezus. Dziękujmy Panu Bogu za dar wolność i chciejmy żyć z Nim na co dzień, trwać w Jego obecności. Pytajmy Pana Boga, jak zmienić siebie, jak dojść do tego, co On chce. Sam nieustannie o to pytam i ufam, że On przebaczy mi moje słabości, ale i mi pomoże, podniesie mnie, żebym był chociaż trochę światłem, które zapala innych. Trzeba pragnąć Pana Boga, a On wszystko da.
Komentarze
Dlatego o. Tadeusz jest tak zaciekle atakowany przez antykatolickie środowiska lewackie i liberalne, np. z okolic Gazety Wyborczej.
Przypomina się podróż apostolska Jana Pawła II do Polski w 1991 roku, która przebiegała pod hasłem „Bogu dziękujcie ducha nie gaście"!
Takich wielkich kapłanów jest wciąż za mało. Na Wileńszczyźnie wspominamy śp. prałata Józefa Obrembskiego, wspaniałego duszpasterza i przewodnika.
Taką iskrą jest międzynarodowy Ruch "Europa Christi". Z niego może wyrosnąć wspaniałe i uzdrawiające dzieło.
Dlatego koniecznie potrzebna jest w Polsce prawdziwa partia katolicko-narodowa, opierająca swe działania na społecznej nauce Kościoła. Zaczyn tego widać w ruchu Europa Christi, z którego może wykiełkować większa inicjatywa.
Wzorem takiej partii może być z powodzeniem działająca na Litwie Akcja Wyborcza Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.