Wystarczyło, by prezydent Dalia Grybauskaitė machnęła do Niemiec, a premier Algirdas Butkevičius w tym samym czasie do Soczi, by Litwę najechali emisariusze Warszawy, a ściślej przedstawiciele partii Prawo i Sprawiedliwość. Najpewniej forpoczta polskiego zaborcy, która, jak doniosła publiczna telewizja (ustami Laurynasa Kasčiūnasa, eksperta litewskiego Ośrodka Studiów Wschodnich): „pośrednio wtrąciła się w wewnętrzne sprawy naszego państwa". Wtrącenie się polegało na urządzeniu przez PiS kwesty na pomoc w uiszczeniu grzywny, którą – za nieusunięcie dwujęzycznych tabliczek z prywatnych domów – został ukarany dyrektor administracji rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz.
Mało że najeźdźcy – w osobach posłów Adama Lipińskiego i Mariusza Błaszczaka – przywieźli dla upartego ludu Solecznik wiadomość, iż zebrali na opłacenie rzeczonej grzywny 30 tysięcy złotych, to jeszcze – dodając krzywdę do zniewagi – wtargnęli do litewskiego Sejmu. Spotkali się tam zarówno z posłami frakcji AWPL jak też z przedstawicielami Polsko-Litewskiego Zgromadzenia Międzyparlamentarnego oraz z Linasem Balsysem, kandydatem na prezydenta. Byłabym zapytała, dlaczego przewodnicząca Sejmu Loreta Graužinienė nie legła Rejtanem w progu naszej wysokiej izby, by zrobić polskim agresorom: „no pasaran!", ale już wszystko wiem. Młody klasyk współczesnej literatury litewskiej, niejaki Vilis Normanas, oświecił mnie za pośrednictwem portalu balsas.lt, że pani marszałek należy do gatunku „szkodników i odpadów", które „plenią się" w naszym kraju w zastraszającym tempie tylko po to, by „pożerać" zarówno „nerwy mądrych ludzi, ale też (...) honor Litwy, jej poczucie własnej godności, samoświadomość, a nawet podwaliny państwowości". Uff! Jak widać, pożerają też rozum niektórych pisarzy, ale to temat na osobny felieton.
W każdym bądź razie zamiast przegonić polskich agresorów z Sejmu, posłowie należący do wymienionego zgromadzenia dowiedzieli się, że na ten przykład, w Polsce nikt nie karze obywateli za umieszczanie, zwłaszcza na prywatnych posesjach, napisów w nie polskim języku. No i że odrobina woli politycznej oraz Ustawa o mniejszości narodowych uregulowałyby „te drażliwe kwestie" również na Litwie. Myślałby kto, iż przynajmniej obecny na spotkaniu wiceprzewoniczący Sejmu Gediminas Kirkilas wzorem Audroniusa Ažubalisa zbeszta najeźdźców słowami: „wara Polsce od tego, co Litwa robi ze swoimi obywatelami!" Gdzie tam. Mówił o tym, że w tej kwestii potrzebny jest „dialog, dialog i jeszcze raz dialog". Czyżby jeszcze jeden „szkodnik pożerający honor Litwy", panie Normanas?
Z drugiej strony – gdyby nie fakt, że administracja rejonu solecznickiego zaparła się, iż zamiast płacić horrendalną grzywnę należy dalej zabiegać o prawne uregulowanie kwestii używania języka mniejszości, to w wizycie polskich polityków dopatrywałabym się tylko korzyści. Wszak chcą wesprzeć litewski budżet kwotą ponad 36 tysięcy litów. Czy w tej sytuacji wypada ich łajać za wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Litwy? Wypada raczej żałować, że grzywnami dla jednej polskiej mniejszości wszystkich dziur w rodzimym budżecie nie załatasz. Ale próbować można. Następna grzywna – jak wiemy – już się pichci.
Lucyna Schiller
Komentarze
masz rację, na pewno dużo młodych osób zauważyło, że na Litwie zamiast rozwiązywać realne problemy jak bezrobocie, walczy się z własnymi obywatelami. taki kraj daleko nie zajdzie, więc ludzie decydują się na emigrację...
Oto oświadczenie ORGANIZACJI MIĘDZYNARODOWYCH w sprawie stanowiska zajętego przez Pannę PREZYDENT Grybauskaitie: „EFHR po raz kolejny przypomina Pani PREZYDENT RL Grybauskaite, że ratyfikowana przez Litwę w 2000 roku, bez żadnych zastrzeżeń, Konwencja Ramowa o ochronie mniejszości narodowych JEST ZOBOWIĄZUJĄCA. Jest to akt międzynarodowy, który musi być także uwzględniany we wszystkich rozporządzeniach i ustawach, zwłaszcza dotyczących bezpośrednio mniejszości narodowych. Stanowisko PREZYDENT RL, która przy zaprzysiężeniu na stanowisko prezydenta ZŁOŻYŁA OBIETNICĘ REPREZENTOWAĆ CAŁY NARÓD i PAŃSTWO litewskie, zaś w PUBLICZNYCH WYPOWIEDZIACH WPROWADZA ŚWIADOMIE w BŁĄD, BO NIE RESPEKTUJE WIELU MIĘDZYNARODOWYCH ZOBOWIĄZAŃ. Taki stan rzeczy KOMPROMITUJE PAŃSTWO LITEWSKIE na arenie międzynarodowej jako państwo, które nie przestrzega podstawowych wartości europejskich”
będzie dużo krzyku, bo im się przecież należy- nie raz wysuwają argumenty, że Litwini w Polsce żyją na etnicznie litewskich ziemiach, więc mają prawo do nazw po litewsku, natomiast Polacy w RL praw do nazw po polsku już nie posiadają, bo to nie są ziemie polskie.
Świetny tekst.
Pozdrawiam
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.