Okazuje się, że nie tylko polski rząd jest atakowany przez elity europejskie, ale także premier Węgier Viktor Orbán. Skąd bierze się ta fala niechęci?
– Viktorowi Orbánowi zarzuca się m.in. jego kontakty z Moskwą i Władimirem Putinem, ale nie tu – jak sądzę – jest problem. Można powiedzieć – zostawiając elementy gry geopolitycznej, że problem tkwi gdzie indziej, mianowicie dotyczy sporów cywilizacyjnych. Jeśli bowiem poszlibyśmy tą drogą, to jak określić Angelę Merkel i jej kontakty z Putinem oraz układanie się gospodarczo z Moskwą i realizowanie projektu Nord Stream. Dopiero to jest sprzeczne z tym, co szumnie określa się wartościami europejskimi. W tej sytuacji, jeśli ktoś zarzuca coś Orbánowi, a chce przez to twierdzić, że establishment, trzyma jasną linię, to jest to nieprawda. W tym względzie zarzut wobec Orbána jest zupełnie nietrafiony, bo trzeba by go postawić Francuzom, Włochom, a nade wszystko Niemcom i pokazać elementy łamania solidarności europejskiej w kluczowych kwestiach. Natomiast tego się nie robi, za to wszelkie zarzuty stawia się Orbánowi, którego Zachód, Europa zamiast docenić czy dowartościować – bo to on złamał monopol postkomunistyczny, ponieważ walczył z korupcją, powstrzymywał fale imigrantów islamskich, trzymając się twardo prawa europejskiego – stawia się pod pręgieżem, stąd nie ma się co dziwić, że jest on zmuszony szukać rozmaitych politycznych układanek, które pozwalałyby mu odetchnąć, po czym oskarża się go o to, dlaczego oddycha. Idąc drogą tego porównania, według unijnych elit, Viktor Orbán powinien się udusić, a ponieważ się nie dusi, ale żyje, to jest winny, bo wbrew wyrokom Berlina i Brukseli wciąż trwa.
Jak ten trwający w Europie spór można określić?
– Spór, jaki się toczy w Europie, jest na poziomie ideowym. Jest to walka rewolucji marksistowskiej, która chce wprowadzić rewolucję seksualną, a z drugiej strony multikulturalną na poziomie narodowym, co de facto zakłada odrzucenie chrześcijaństwa. Viktor Orbán stara się temu przeciwstawiać, dlatego jest atakowany. Natomiast kwestia modelu Unii Europejskiej jako związku państw narodowych to jest to, co jest ściśle związane z tradycją naszego kontynentu, naszej kultury i cywilizacji i nie ma to nic wspólnego z tym, co proponuje Bruksela. W związku z czym takie podejście m.in. Orbána uwiera, uwiera również dlatego, że premier Węgier wszedł w pewien układ z Polską, którą elity unijne też starały się postawić do kąta. Jest cały szereg różnych spraw, wokół których szuka się pretekstu, żeby tylko uderzyć, ale powód tych ataków jest zupełnie inny niż ten, który jest deklarowany.
Te ataki mają podłoże ideologiczne?
– Przede wszystkim. Rewolucjoniści w różnych krajach, w tym również w Polsce, zawarli pakt z postkomunistami, którzy bardzo chętnie się wysługują zewnętrznym czynnikom, bo tego byli nauczeni w okresie komunizmu. I to po pierwsze, natomiast po drugie łatwo jest przejść z klasycznego marksizmu w neomarksizm, bo są tu podobieństwa ideologiczne. I tak bardzo słaby czynnik polityczny, a zarazem łatwy do zideologizowania stał się przedmiotem obrony, zaś ci, którzy ten stan naruszają, są „antydemokratyczni”, bo są antyrewolucyjni. Antydemokratyczność można czytać także jako antyrewolucyjność i to jest główny powód ataków na Polskę, na Węgry czy na inne kraje, które wydobywają się z tej ideologii.
Czy rysuje się kres elit unijnych, które kierują się polityczną poprawnością, a liberalne wartości, bezbożne utopie i wielokulturowość traktują niczym dogmaty?
– Póki co mamy może jeszcze nie kres, ale poważny kryzys tych elit. Niestety odbywa się to kosztem i działa na szkodę całej wspólnoty europejskiej. Oczywiście ten schyłkowy proces, proces rozkładu, może trwać jeszcze jakiś czas, ale jeśli obecne elity unijne utrzymają się przy władzy, to doprowadzą Europę do katastrofy. To widać namacalnie, można powiedzieć, że z każdym rokiem jest tylko gorzej. Pokazują coraz większy opór, co więcej, nie są w stanie stanąć w prawdzie. Nie wolno nawet ujawniać, jakie kwoty pobierają czy to jako biurokracja brukselska, czy europarlament, bo to godzi, jest sprzeczne z ochroną danych osobowych. Jest zatem cała masa spraw, które tworzą z tych elit dawny Wersal, kastę, która się stawia ponad wszystkimi i wszystkim, kreując politykę, a przy tym jest coraz bardziej odrealniona. I im dłużej potrwa ten stan, tym może ich znieść jakaś nowa rewolucja. Tak czy inaczej ten stan jest bardzo niekorzystny, ile potrwa, tego nie wie nikt, pewnie tyle, na ile starczy pieniędzy, natomiast tylko ślepiec nie zauważa skali kryzysu, który ma miejsce.
Gdzie unijni politycy powinni szukać wsparcia?
– Jeśli się zeszło z drogi na ścieżkę prowadzącą donikąd, to zawsze trzeba wracać do źródeł. Te źródła są w chrześcijaństwie i w racjonalności naszej kultury. Konieczna jest ucieczka od utopii i powrót do rozumu. O ile w Polsce – tu i ówdzie jeszcze – odnajdujemy znamiona tradycyjnej europejskości, to na Zachodzie tryumf utopii jest ogromny. Niektórzy – w dłuższej perspektywie – wręcz wietrzą koniec naszej cywilizacji, jeśli się nie opamiętamy, to nasza cywilizacja nie ma racji przetrwania. Cywilizacja, która nie ma soków żywotnych, nie przetrwa. We współczesnym liberalizmie jest tylko relatywizm i zasadniczo podważanie wszystkiego. Nic nie jest stałe, nie ma norm i de facto wszystko można podważyć. Taki świat, który nie wyznaje prawdy, czyli rzeczywistości, długo przetrwać nie może.
Czy w to wszystko wpisują się ataki na Kościół i na kapłanów?
– Kościół funkcjonuje wszędzie tam, gdzie jest mocny. W Polsce Kościół jest mocny, dlatego jest zagrożeniem. Kościół ma autorytet i stoi w obronie stałych, niezmiennych zasad – wręcz w obronie natury człowieka, która jest podważana chociażby w aspekcie relacji małżeńskich itd. W związku z tym gra idzie o to, żeby Kościół osłabić po to, aby nie było czynnika, który się przeciwstawi nowej propagandzie i całej tej utopii.
Mamy do czynienia z zaplanowanym atakiem, który jest wymierzony w kapłanów po to, aby osłabić Kościół?
– Tylko naiwny może twierdzić, że te ataki na Kościół nie są zaplanowane. Film „Kler”, któremu robi się reklamę, i cały ten zgiełk wygląda absolutnie na zaplanowane działania. W tej sytuacji musi się pojawić pytanie o reakcję Kościoła, który potrzebuje powrotu do jasnych zasad i czytelnego nauczania bez zbędnych przemilczeń, również bez chowania głowy w piasek czy ukrywania się za tzw. dialogiem, za którym często stoi brak hartu ducha. Taka niezdecydowana postawa nic nie da. Tu nie chodzi o przeciwnika w sensie ludzi, ale o ideologię zniewalającą ludzi, z którą trzeba stanąć do konfrontacji. Ludzie Kościoła mają tu do wypełnienia ważną misję i nikt ich nie zastąpi. Kościół nie proponuje żadnej ideologii, Kościół proponuje prawdę o człowieku, która wyzwala, i to nie jest jedna z wielu opcji, ale tu trzeba przejść na grunt obiektywny, a nie subiektywny. I tutaj wydaje się, że z jednej strony atak jest zaprogramowany, atak jest rozpisany na role, ale obrona nie może polegać na tym, że zaczniemy chować głowę w piasek, bo to może się skończyć katastrofą.
Jak możemy wspomóc naszych kapłanów w tej walce?
– Przede wszystkim powinniśmy stanąć w ich obronie, modlić się za nich i razem z nimi – jak to było za czasów Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego – mężnie głosić prawdę. Dzisiaj potrzebujemy zdecydowania w obronie wiary, Kościoła i prawdy o człowieku, kim on jest i dokąd zmierza, na czym polega natura człowieka. To wszystko jest nie tylko na płaszczyźnie wiary, ale również na płaszczyźnie rozumu. Trzeba zatem stanąć w obronie wiary i rozumu, czyli rzeczywistości, która jest zakłamywana i to w sposób metodyczny w sensie nawet najbardziej fundamentalnych prawd. Istotne jest to, kim jest człowiek, jaka jest jego natura, jaka jest jego struktura bytowa, jakie relacje są naturalne, a które są zboczeniem. Jak widać, jest cały szereg kwestii, które trzeba uporządkować, wrócić – jak wspomniałem wcześniej – do korzeni. Natomiast samookłamywanie się, że jesteśmy w nieustannym dialogu i tylko dialog jest ważny, jest błędem. Ważna jest prawda, a nie dialog. Dialog jest tylko drogą do prawdy, a zamiana celu na środek doprowadzi nas donikąd.
Komentarze
– Przede wszystkim. Rewolucjoniści w różnych krajach, w tym również w Polsce, zawarli pakt z postkomunistami, którzy bardzo chętnie się wysługują zewnętrznym czynnikom, bo tego byli nauczeni w okresie komunizmu.
Jan Paweł II
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.