Prezydent o reelekcję zamierza ubiegać się, jak obwieściła, bo ojczyznę należy bronić przed „rozkradnięciem", względnie, by „nie została ona wymieniona". Gospodyni Pałacu Prezydenckiego zatem „osobisty spokój" odkłada do lamusa, gdyż „czuje obowiązek" – wiadomo – „wobec Litwy i jej ludzi". Słowem lance do boju - „tėvynė" w niebezpieczeństwie. Ożyły „państwo rozwalające i rozkradające siły jak wewnętrzne, tak i zewnętrzne", larum odtrąbiła Grybauskaitė, wrażej przemocy - co prawda - nie wymieniając po imieniu. Inteligentni wyznawcy spiskowych teorii dziejów sami świetnie sobie z tym poradzą.
Zanim wrogowie zostaną zdekonspirowani, my przypomnijmy tych, których Grybauskaitė miała pokonać jeszcze za poprzedniej kampanii wyborczej. A byli nimi, jak sobie dobrze przywołamy w pamięci konika wyborczego kandydatki sprzed pięciu laty, oligarchowie. Grybauskaitė odgrażała się wtedy, że jak tylko zostanie wybrana, to rozliczy ich i nawet puści w skarpetach. Prawo z jej inicjatywy zmieniał poprzedni rząd tak, by majątek mógł być konfiskowany w razie, gdy okaziciel majątku nie byłby w stanie uzasadnić go legalnymi dochodami. Oligarchowie aż jęknęli ze zgrozy, ale niepotrzebnie. Włos im z głowy w zasadzie nie spadł. Cała surowość prawa została wyegzekwowana na obywatelce romskiego pochodzenia, której w Kownie skonfiskowano luksusowe mieszkanie, bo jako bezrobotna nie miała żadnych dochodów. Wersja o prezentach weselnych darowanych romskim zwyczajem złotem i innymi cennymi kruszcami nie znalazła potwierdzenia w dowodach, Cyganka więc, owszem, została ukarana przykładnie jako jedyny bodajże oligarcha na Litwie.
Inni, jak ci ze „Snorasu" dla przykładu, majątek miliardowy skutecznie upłynnili za granicą, robiąc sobie przy okazji kpiny z przedwyborczych obiecanek prezydent. Co gorsza, ostatnio to nawet znaleźli się odważni dziennikarze na Litwie, którzy twierdzą, że bardzo „sektis" zaczęło w robieniu interesów na rynku energetycznym ludziom i biznesmenom... z otoczenia pani prezydent. I, o zgrozo - znana na Litwie firma tych ludzi od lat ściśle współpracuje z rosyjskimi bonzami w energetyce.
Z oligarchami więc pani prezydent wyszło średnio. Ale jednak prawo za jej rządów w naszym kraju to się ugruntowało. Ugruntowało tak gruntownie jak nigdy dotąd. Ugruntowany dzięki prezydenturze na swym stanowisku prokurator generalny zawsze stoi na gruncie prawdy... Oczywiście stoi tylko wtedy, jak mu prawda z Pałacu Daukantasa zostanie ogłoszona.
Pamiętamy przecież o świeżym przypadku wycieku do mediów tajnej notatki Saugumy na temat zagrożenia, jakie Kreml szykuje dla naszej prezydent. Notka wyciekła, tyle że niezbyt profesjonalnie. Prokuratura przeciek namierzyła bez trudu i nawet pochwaliła się nieopatrznie, że zna już autora przecieku. Ulbinaitė, główna doradczyni prezydent, zawyrokowały zgodnie media. Błąd popełniła prokuratura chwaląc się przedwcześnie i jakby zapominając, że prawda w tej sprawie jeszcze nie została ogłoszona przez mocodawcę.
Prawdomówność prezydent – to osobny temat. Temat zawiły, niejednoznaczny i kontrowersyjny, jak sama prawda w wydaniu Grybauskaitė. Jej niebywałe historie o udziale w Szlaku Bałtyckim czy mataczenia ze wstydliwymi kartami komunistycznego życiorysu przebrzmiały wprawdzie w mediach, jednak wrażenia większego na opinii publicznej nie zrobiły. Jaka prezydent, taka i opinia publiczna? Nawet ostatnie radykalne minięcie się z prawdą, jakie Grybauskaitė zdarzyło się na forum PE, gdy powiedziała, że nie ma żadnych raportów organizacji międzynarodowych, które by zarzucały Litwie naruszanie praw mniejszości narodowych, litewska opinia publiczna łyknęła na słodko. Żadnych wątpliwości, żadnych uwag. Dostało się jedynie osobie, która odważyła się powiedzieć, że król jest nagi.
Takiej to demokracji dożyliśmy się. Niejednokrotnie przyłapana na kłamstwach prezydent chce ratować Litwę przed „rozkradaniem", a rodzimi troglodyci chętnie jej w tym dopomogą dając kreskę na wyborach.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
1. Dlaczego od początku nie walczyła o niepodległość Litwy, tylko radośnie współpracowała z władzą sowiecką, a dopiero potem stała się wielką "patriotką" litewską, gdy już wszystko było zrobione?
2. Dlaczego w swoim życiorysie zmieniła datę wyjazdu na staż do USA? Dodajmy, że pierwsza data tj. 1991 oznacza, że panna prezydent została wysłana przez władze komunistyczne ZSRR?
3. Gdzie się podziały brakujące kartki z teczki pani prezydent?
4. Jak to możliwe, że w pisemnym wyjaśnieniu Giediminas Kirkilas stwierdził, że Grybauskaite nigdy do Litewskiej Partii Komunistycznej nie wstąpiła?
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.