Mamy okres świąteczny. Na wigilijnym stole, zgodnie z tradycją, królować będą ryby pod każdą postacią, od karpia w galarecie po solonego śledzia. Trudno sobie wyobrazić święta bez ryb. Od tysięcy lat są bywalcem w każdej kuchni. Były tak powszechne i dostępne dla każdego, że stały się nawet ważnym symbolem ery chrześcijańskiej. Jest jednak coś, co zaczęło zwracać uwagę ludzi przez ostatnich kilkadziesiąt lat: ryby z roku na rok stawały się coraz droższe, zwłaszcza te morskie. A to już jest niechybny znak zbliżającego się niedoboru na rynku. Czy rzeczywiście jest aż tak źle?
Niestety tak. Trybunał Obrachunkowy nie pozostawia złudzeń. Połowy są tak duże, że niszczą siedliska ryb i miejsca ich rozrodu. Drastycznym przykładem jest los tuńczyka błękitnopłetwego migrującego z Atlantyku na tarliska w Morzu Śródziemnym. W ciągu ostatnich dwóch dekad jego populacja zmniejszyła się o 80 %. Także w Bałtyku sytuacja wygląda nieciekawie. Około 50 lat temu niekontrolowane rybołówstwo doprowadziło do wytrzebienia żyjących tam jesiotrów, 20 lat temu zniknęły rodzime bałtyckie łososie, pozostały tylko populacje „importowane" tego gatunku. Zagrożony wyginięciem jest także węgorz europejski. Na czarnej liście znajduje się dorsz, którego Unia objęła specjalnym programem ochrony. Nie ma bogatych niegdyś zasobów certy, siei, mało jest okoni. Fakty są takie, że przełowienie dotyczy 5 z 7 najczęściej poławianych gatunków bałtyckich ryb.
Problem ma nie tylko Unia Europejska, ale cały świat. Największe spustoszenie w oceanach sieją potężne trawlery rybackie, głównie japońskie. Te „zbierają" w sieci wszystko, co wpadnie, również gatunki zagrożone. To istne pływające fabryki. Na takich statkach ryby są od razu przetwarzane i mrożone w ogromnych ładowniach o pojemności 6 tys. ton. I nic dziwnego, skoro największe sieci, jakie za sobą ciągną, mogłyby pomieścić ponad 20 odrzutowców. To wielkie trawlery przyczyniły się do tego, że większość z dziesięciu głównych jadalnych gatunków ryb jest odławiana na maksymalnym poziomie. Należą do nich popularny śledź czy mintaj. A zagrożone wyginięciem są halibut, krewetka tropikalna, morszczuk, tuńczyk, flądra i rekin. ONZ ostrzega, że jeśli utrzyma się obecny stan eksploatacji łowisk, to za niecałe 50 lat nie będzie czego łowić. A to może się już stać problemem globalnym, gdyż na całym świecie z rybołówstwa, przetwórstwa i handlu rybami utrzymuje się dziś blisko 12 % ludzkości. Ta liczba zobowiązuje do działania.
Co zatem powinniśmy robić, aby nie stracić miejsc pracy i w przyszłości wciąż mieć na wigilijnym stole rybę, którą lubimy? Przede wszystkim należy wprowadzać przemyślane regulacje prawne połowu ryb. Niedawno europosłowie zatwierdzili reformę Wspólnej Polityki Rybołówstwa do 2020 roku. Ma ona polepszyć zarządzanie tym sektorem na obszarze Unii. Nie do końca jest to jednak dobre rozwiązanie. Skupianie się wyłącznie na morzach unijnych sprawi, że restrykcje dotkną jeszcze bardziej rybaków europejskich. A główni winowajcy rybiego spustoszenia, czyli „pływające fabryki konserw rybnych", będą nadal łowić swoje. A nie o to przecież chodzi. Trzeba jak najszybciej zasiąść do stołu rokowań, ale na szczeblu międzynarodowym, a nie regionalnym. To nie małe kutry na Bałtyku są zagrożeniem dla ryb, lecz olbrzymie trawlery. To ich aktywność należy ograniczać. Zamiast likwidować rodzinne firmy rybackie, trzeba je wzmacniać, póki nie jest za późno. To one bowiem są gwarantem racjonalnych rozwiązań połowowych. Niszczenie ich w nowych krajach członkowskich, choćby za unijną dopłatą, jest na rękę wyłącznie wielkim koncernom, dla których tak ryba jak człowiek nie mają zbyt wielkiego znaczenia. Gołym okiem też widać, że jest to próba pozbycia się konkurencji na rybim rynku. Ryby trzeba chronić, jeśli chcemy je nadal jeść, ale z głową i dobrym planem wspierania drobnych rybaków, nawet jeśli oznaczać to będzie konflikt z wielkimi firmami. Warto to uczynić w imię każdych kolejnych świąt. I przysłowiowego śledzika, rzecz jasna.
Dr Bogusław Rogalski, politolog
Doradca EKR ds. międzynarodowych w Parlamencie Europejskim
Komentarze
karmazyn, tuńczyk, dorsz atlantycki, rekin, węgorz, morszczuk, halibut atlantycki, halibut grenlandzki, grenadier (miruna nowozelandzka), krewetki tropikalne, sola, gładzica.
Kupuj z głową!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.