W mikołajkowym prezencie koleżanka jednak kupiła swojej pięcioletniej córeczce lalkę z kolekcji Monster High. Z trumienką, w której jej jedynaczka będzie odtąd układać laleczkę do snu. No bo jak bez trumienki? Wszystkie dziewczynki w przedszkolu od dawna mają i te maszkarony (niektóre po kilka sztuk), i odpowiednio dobrane trumienki, a Manuela same obciachowe słodkie Barbie. Dziecko czuło się więc pokrzywdzone, gorsze. Rozpaczało, prosiło, szantażowało, płakało... No i wypłakało.
Obejrzałam paskudztwo i stwierdziłam, że moje poczucie tolerancji legło w gruzach z potwornym hukiem. Jestem w stanie zaakceptować każdą odmienność, a też wiele dziwactw, ale Monster High-ye mnie przerosły. Tym, kto się jeszcze szczęśliwie z potworami nie zetknął, parę zdań o tym: „ki czort?" Otóż Monster High – to amerykańska linia lalek inspirowana filmami grozy. Dorośli o chorej wyobraźni tworzą dla dzieci lalki-truposzki, wampirki, wilkołaczki, zombiątka, kościotrupki, mini-mumie, diabełki i, jak to ładnie ujmują Rosjanie, „procziju gadost'". Od poczciwej starej Barbie różnią je łby wielkości bani, upiorny makijaż, niekiedy zmasakrowane twarze, często rogi, kły i ogony etc. etc. A także kolor. To już na amatora. Możemy kupić dziecku szkaradzieństwo po draculowatemu blade, ale są też trupioszare i topielczozielone. Ale i to jeszcze pół biedy. Monster, jeżeli ma sprawić dziecku prawdziwą frajdę, musi być bogato wyposażony w przyprawiającą o dreszcze atrybutykę. Torebeczki, walizeczki, mebelki, pojazdy, ciuszki etc. etc. Koniecznie z motywem czaszki, pajęczyny, nietoperza lub krogulca. Warto jednak wiedzieć (moja koleżanka nie wstrzeliła się w trend, ale zbliża się Gwiazdka, więc ma szansę coś dokupić), że modne na początku łóżeczka w postaci zwyczajnych trumienek są już trochę passé. Dziś jako kolebeczki dla onych monstrów lansuje się elektryczne krzesełka, a też atrapy kamiennych grobowców. No i koniecznie trzeba nabyć wykwintny karawan. A to na wypadek, gdyby monster Waszego dziecka chciał wyruszyć na bal wampirów lub w odwiedziny do innego monstrum.
W Niemczech przed Mikołajkami te małe potworki atakują i straszą z każdej strony. Codziennie słyszę o nich w radiu, a sklepy z zabawkami zamieszczają je w swoich katalogach na pierwszych stronach. Płaczą tam krwawymi łzami, epatują dziurami w czołach i podciętymi żyłami. Klasyk filmowego horroru, Hitchcock, to pacan w porównaniu z twórcami tych kukiełek. Ostatnia, która spojrzała na mnie z zaśmiecającej pocztę reklamowej ulotki, jest nawet ładna. Ma zdrową cerę i buzię bez śladów przemocy. Sęk w tym, że tę buzię, a ściślej głowę... trzyma pod pachą. Podpis informuje, że to „jeździec (amazonka) bez głowy" oraz że kupując tę śliczność dostaniemy w komplecie „jej szatańskiego rumaka". Bardzo inspirujący pomysł na świąteczny prezent dla rodziców... bez głowy.
Ale żarty na bok. Robi mi się naprawdę nieswojo na myśl, że takie maszkarony próbują dziś szturmem zdobywać dziecięce pokoje. Niepokoję się o pokolenie, któremu ktoś przez zabawę sugeruje, że trumienka to fajne miejsce do spania, przy czym główka może spoczywać osobno. Będąc rodzicem takiej latorośli za kilka lat bałabym się spać z nią pod jednym dachem. Chyba że pod ten dach nie wpuścimy dziś owych potworków (mam na myśli zabawki, nie dzieci). Wiem, wiem... są jeszcze przedszkola, do których są w stanie przeniknąć bez naszej wiedzy i zgody. Teoretycznie, bo możemy z personelem i innymi rodzicami i ustalić: „Dyskryminujemy Monster High-ye! Nie mają wstępu tam, gdzie przebywają nasze dzieci!" I niech mnie nikt nie przekonuje, że zakazany owoc to dopiero smakuje i że dziecku nie można czegoś takiego wyperswadować. Można. Trzeba tylko zamiast zdegenerowanej zabawki znaleźć dla niego czas i uczucie. „Dzisiejsze mądre dziecko - to to, które wczoraj wychowaliśmy. Dzisiejsze serdeczne dziecko - to to, któremu wczoraj okazywaliśmy miłość. Dzisiejsze okrutne dziecko - to to, które wczoraj biliśmy" – to zaledwie trzy z dziesięciu spostrzeżeń na temat kształtowania ludzkiej osobowości autorstwa Sir'a Ronalda Russella, nieżyjącego od prawie 30 lat brytyjskiego polityka. Ciekawa jestem, jaką przyszłość Sir Russell przepowiedziałby dzisiejszemu dziecku bawiącemu się zabawkami, które... oby się co noc śniły ich twórcom w koszmarnych snach.
Lucyna Schiller
Komentarze
A co do reklamowanych diabolicznych monsterów highów to zgadzam się z autorką artykułu - trzeba przed nimi chronić nasze dzieci. O ile to jeszcze możliwe...
Ja się bez wahania przyłączam do tego bojkotu zabawek-straszydeł.
Czy dżuma jest lepsza od cholery?...
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.