Ukraińska gorączka

2013-12-06, 12:33
Oceń ten artykuł
(27 głosów)

Dziewięć lat temu „ukraińska gorączka" dopadła niejednego polityka europejskiego, w tym, a może przede wszystkim, w Parlamencie Europejskim. Wielu z nich owijało z tego powodu szyję pomarańczowym szalikiem. Na szczęście, zauroczenie pomarańczową rewolucją minęło szybko, jak ptasia grypa, którą wtedy straszono Europejczyków. Po latach, jak się okazuje, nastąpił nawrót objawów, tym razem jest to „ukraińska panika". A tu potrzebna jest chłodna głowa, rzeczowa diagnoza, kalkulacja zysków i strat, bo na tym polega polityka międzynarodowa.

Fiasko unijnego szczytu

Szczyt w Wilnie, zgodnie z przewidywaniami, zakończył się ukraińskim fiaskiem. Prezydent Wiktor Janukowycz nie podpisał umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, parafowały ją za to Mołdawia i Gruzja. Nad Wilnem uniósł się fetor porażki unijnej dyplomacji, a powiał zefirek sukcesu Rosji. Tak przynajmniej puentowały to wydarzenie mainstreamowe media. Ojcowie głośno akcentowanego niepowodzenia zapadli się nagle pod unijną ziemię, bo Brukseli nigdy nie przychodziło łatwo picie kielicha goryczy. Sprzeciw z reguły wywoływał tam furię. Choćby wtedy, gdy obywatele Francji, Holandii czy Irlandii wyrzucili do kosza unijną konstytucję. Ich odrębnego zdania nie uszanowano i nie zaakceptowano nigdy, a referenda powtarzano aż do skutku. W imię demokracji, oczywiście. Ale i po drugiej stronie barykady, w Moskwie, nie było słychać głośno otwieranego szampana. Dobrze wiedziano, że to dopiero preludium, a ukraińska płyta będzie jeszcze grana przez wiele lat. I tak klucha wileńskiego szczytu stanęła wszystkim w gardle. Nastał czas wzajemnego oskarżania i oczekiwania na to, co przyniesie jutro.

Ogłoszono rewolucję

A jutro przyniosło „nieoczekiwany" zwrot akcji. Na ulice Kijowa, jak przed laty, wylegli Ukraińcy, a słynny już Majdan zapełnił się demonstrantami. Doszło do starć, przyjazdu polityków z ościennych państw, bojowych przemówień. Ogłoszono rewolucję. Wszystko jak wtedy doskonale wyreżyserowane, nawet miejsce wybrano to samo. Jedynie wiodący kolor na głównym placu ukraińskiej stolicy zmienił się z pomarańczowego na niebieski oraz, o zgrozo, na banderowski, brunatno - czarny. I tylko naiwny obserwator mógł uwierzyć, że wydarzenia te są czystym przypadkiem. Fakty są takie, że jest to odwieczna próba sił między Wschodem a Zachodem. A ludzie i cała reszta, wraz z dopasowaną do sytuacji ideologią, stanowią tylko tło rozgrywanej bitwy. Im wcześniej zrozumieją to państwa Europy Środkowej, jak Polska czy Litwa, tym lepiej. A jest się nad czym zastanawiać. Ukraina w Unii niekoniecznie musi oznaczać dla nas „lepiej".

Czas chaosu

Ideę partnerstwa wschodniego należy rozumieć jako swoistą próbę sił pomiędzy Unią a Rosją. Chodzi w nim głównie o poszerzenie unijnej strefy wpływów o tereny tradycyjnie, bo od czasu upadku I Rzeczypospolitej, zarezerwowane dla Rosji. Krótki epizod międzywojenny niczego w tym względzie nie zmienił. Ukraina, tak jak Białoruś, jest domeną wpływów rosyjskich. Bez tej świadomości podejmowanie jakichkolwiek działań politycznych na wschód od Bugu jest jak stąpanie po dyplomatycznym polu minowym, pełnym niespodzianek. Tak było w 2005 roku, gdy deklarowana wcześniej jedność ukraińskiej opozycji nie przetrwała próby czasu. Szybko okazało się, że pomarańczowa rewolucja, jak każda poprzednia w historii, zaczęła zjadać swoje dzieci, a jej liderzy Julia Tymoszenko i Wiktor Juszczenko stali się zaprzysięgłymi wrogami. Nastał czas chaosu, opanowany dopiero przez prorosyjsko nastawionego Janukowycza. Ten zaś niespodziewanie zrobił zwrot w stronę prezydenckiego autorytaryzmu. I taka jest właśnie Ukraina, nieprzewidywalna i chaotyczna. To prawda pierwsza do zapamiętania. Jak zatem postępować z Ukrainą? Przede wszystkim rozważnie i z zimną krwią, bez emocji, które w przypadku tego państwa są zgubne.

Strategiczny konkurent

Spójrzmy na Ukrainę nieco inaczej. Ten większy od Polski i wielokrotnie większy od Litwy kraj, gdyby ziściły się plany ukraińskiej akcesji do Unii, należy traktować jak strategicznego konkurenta. Pamiętajmy, że konsekwencją każdego stowarzyszenia jest pełna integracja i członkostwo w strukturach europejskich. Tak było również z naszymi państwami. Czy z pełną świadomością chcemy, aby Ukraina stała się w przyszłości członkiem UE? Oznaczałoby to dla nas wielkie problemy. Z pewnością doszłoby do przesunięcia w budżecie Unii olbrzymich środków finansowych na rzecz Ukrainy. Musiałoby to odbyć się kosztem ich obecnych beneficjentów, czyli nowych państw członkowskich, od Estonii poczynając, przez Litwę i Polskę, a na Rumunii kończąc. Chodzi tu przede wszystkim o środki spójnościowe i strukturalne. Ale to, co powinno nas jako kraje rolnicze najbardziej niepokoić, to przesunięcie środka ciężkości w finansowaniu rolnictwa. Ukraina, gdyby została członkiem Unii, stałaby się jej największym krajem rolniczym, a tym samym, otrzymywałaby najwięcej środków pomocowych w tym sektorze. Oczywiście kosztem naszych rolników, bo budżet Unii nie jest beczką bez dna. Ewentualne rozszerzenie, to także potencjalne problemy w handlu. Tańsze, ukraińskie produkty rolne bez problemu wyparłyby ze wspólnego rynku europejskiego te produkowane u nas. Jest to aż nadto oczywiste. To samo dotyczyłoby europejskiego rynku pracy. Po otwarciu granic, tańsi ukraińscy pracownicy z łatwością zajmowaliby miejsca naszych. W ten sposób zafundowalibyśmy sobie kolejną wędrówkę ludów w Europie, i to na skalę większą niż ta po rozszerzeniu w 2004 roku. Czy tego właśnie potrzebujemy? A jeśli nie, to skąd ta panika po fiasku wileńskiego szczytu?

Zakładnicy doktryny Giedroycia

Wydaje się, że powody takich nastrojów są dwa, choć łączy je wspólny mianownik - antyrosyjskość. Po pierwsze, do integracji Ukrainy z Unią prą Niemcy. I bynajmniej nie z powodów politycznych. Niemcy pokazały już niejednokrotnie, że w imię własnych interesów potrafią dogadać się z Rosją ponad głową całej wspólnoty. Przykładem na to była budowa gazociągu Nord Stream łączącego oba kraje. Stało się tak pomimo sprzeciwu Parlamentu Europejskiego oraz wielu państw, których bezpieczeństwo energetyczne zostało zagrożone. Ale Niemcom, w tym przypadku, chodzi w głównej mierze o handel i nowy, wielki ukraiński rynek zbytu dla niemieckich towarów. Dzisiaj jest on opanowany przez rosyjskie firmy. Jak pokazują statystyki, zawsze po każdym rozszerzeniu Unii, najwięcej zyskiwała gospodarka niemiecka. Stąd, w kontekście Ukrainy, wzięła się ich antyrosyjskość gospodarcza. Rozszerzenie o Ukrainę dałoby też Niemcom możliwość stworzenia swoistego bypassu, pomniejszającego znaczenie Polski w tej części Europy. Ukraina byłaby doskonałą przeciwwagą dla pozycji Polski w strukturach europejskich, to pewne. Po drugie, do integracji Ukrainy prze także Polska, z pobudek prawie wyłącznie politycznych. Od początku istnienia III RP, Polska jest zakładnikiem doktryny Giedroycia w stosunku do całej polityki wschodniej. Zakłada ona istnienie antyrosyjskiego pasa ochronnego od Bałtyku aż po Morze Czarne i Kaukaz, z pełnym zaangażowaniem każdego z tworzących go państw. Tyle, że jest to brnięcie w ślepą ulicę permanentnego konfliktu interesów z Rosją, prowadzenia dyplomatycznej wojny podjazdowej bez względu na koszty. Bo w doktrynie tej cel uświęca środki. Na jej ołtarzu, gorliwi wyznawcy zdążyli już złożyć mniejszość polską na Białorusi, używając jej, wbrew zdrowemu rozsądkowi, do walki przeciw dyktaturze promoskiewskiego Łukaszenki. W efekcie doszło do uwiądu organizacji polonijnych w tym kraju. Dla rzekomego „dobra" sprawy przymyka się także oczy na jawną dyskryminację Polaków na Litwie, po to tylko, aby w swoim doktrynerskim obozie utrzymać państwo litewskie. To dlatego Litwa nie wywiązuje się w pełni z zobowiązań traktatowych ani też nie respektuje konwencji międzynarodowych w odniesieniu do mniejszości polskiej. A wszystko to w imię anachronicznej już dziś, bankrutującej na naszych oczach, doktryny Giedroycia. Ukraina jest tego obrazu dopełnieniem. W całej tej sprawie nie o ideę wolności idzie, lecz o emocje i pieniądze. Przyznał to zresztą otwarcie prezydent Janukowycz, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w którą stronę płynie w jego kraju gaz. Unia nie wyłożyła żądanych 20 mld euro na zrekompensowanie podwyżki cen rosyjskiego gazu, co z pewnością nastąpiłoby po podpisaniu stowarzyszenia. Nie o ideę integracji europejskiej chodzi władzom Ukrainy, lecz o pospolity polityczny handel. To prawda druga, którą warto przyswoić. A zatem, jeśli nie integracja Ukrainy z Unią, to co w zamian?

Kordon państw buforowych

Należy zredefiniować politykę wschodnią Unii Europejskiej, która jest pochodną polskiej wizji europeizacji byłych republik sowieckich. Idea ściśle współpracujących państw Międzymorza, to taki sam przeżytek jak Układ Warszawski. Nie należy szukać konfliktu z Rosją, co w doktrynie Giedroycia jest nieuniknione, ale trzeba od niej skutecznie izolować się poprzez rozdzielenie stref wpływów i utrzymywanie państw buforowych, nijakich i „niczyich". Do takich należy dziś i Białoruś, i Mołdawia, i Ukraina. Ukraina nie jest, jak życzyłoby sobie wielu, państwem Zachodu. Nie jest też państwem typowego Wschodu. To konglomerat kultur, języków i religii. Kraj podzielony wewnętrznie na dwie skłócone ze sobą części: prorosyjską i postupowską. Konflikt wpisany jest na trwałe w polityczny krajobraz Ukrainy. Odnalezienie wspólnej, jednoczącej tożsamości, zajmie jej wiele czasu i minie wiele pokoleń, zanim to się stanie. Ukraina to dobry kandydat, ale na kraj buforowy. W żywotnym interesie państw Europy Środkowej leży istnienie krajów pomiędzy Unią a Rosją, co prawda niepodległych, ale jednocześnie słabych i bezsilnych, nie należących do żadnego z bloków. Paradoksalnie, im słabsza Ukraina i Białoruś, tym lepiej dla geopolitycznych interesów Polski czy Litwy. „Higieniczny" kordon państw buforowych, to gwarancja oddalenia w czasie odbudowy imperium rosyjskiego w granicach sowieckich. To współczesny „mur chiński" dla Unii Europejskiej. Może warto z niego skorzystać. A wewnętrzne problemy Ukrainy pozostawmy samym Ukraińcom, bo któż, jeśli nie oni rozwiążą je lepiej. My zaś zastanówmy się, czy nie podpisanie umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską nie będzie natenczas najlepszym wyjściem dla wszystkich?

Dr Bogusław Rogalski, politolog
Doradca ds. międzynarodowych EKR w Parlamencie Europejskim

Komentarze   

 
#72 Dąb-Babinicz 2013-12-20 09:43
Było ich 1145: polskich wsi i osiedli na Wołyniu. Po „antypolskiej akcji” Ukraińskiej Powstańczej Armii ocalało 90, 1055 doszczętnie zniszczono. Liczbę Polaków zgładzonych przez nacjonalistów ukraińskich można tylko w przybliżeniu oszacować na 50-60 tysięcy. A te dane są ścisłe: ponad 99 procent unicestwionych siedlisk. Życie polskie na Wołyniu nie mogło się już odrodzić.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#71 to barbarzyńcy 2013-12-20 09:41
Za­sta­wie, duża ko­lo­nia w gmi­nie Lu­dwi­pol w po­wie­cie ko­sto­pol­skim . Tam w 1939 roku uro­dził się pan Mi­ro­sław. Mama pro­wa­dzi­ła sklep, a tata pra­co­wał w gmi­nie. Napad Ukra­iń­ców na wieś na­stą­pił w nocy 29 czerw­ca 1943 roku. Okrą­ży­li wieś i za­czę­li palić domy Po­la­ków. Ro­dzi­nie Donów udało się uciec do od­da­lo­nej o 5 km w linii pro­stej Ja­nów­ki, do wujka Ka­zi­ka. Ale i tam przy­szli ban­de­row­cy. Ro­dzi­na Donów ukry­ta w małej piw­nicz­nej ko­mór­ce i tę ma­sa­krę prze­ży­ła. – Ma­sa­kry na po­dwór­ku i tego prze­raź­li­we­ go pła­czu, bła­ga­nia o li­tość, nigdy nie da się usu­nąć z mo­je­go mózgu – mówi Mi­ro­sław.To były 2–3 go­dzi­ny rzezi – sie­kie­ry, widły, mo­ty­ki, noże – tym mor­do­wa­no Po­la­ków. – Do­pie­ro jak wsta­wał świt, zo­ba­czy­łem, że za­miast rosy wszę­dzie jest ludz­ka krew. Wszę­dzie leżą ciała bez głów, z wy­le­wa­ją­cy­ mi się wnętrz­no­ścia­ mi – wspo­mi­na.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#70 Anna 2013-12-18 14:00
Jeśli na ringu, to zapowiada się krótkie starcie...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#69 ... 2013-12-17 23:02
No normalnie jaja jak berety, gdy się czyta takie informacje:
" - Ogłaszam, że Janukowycz jest moim osobistym przeciwnikiem! Wyzywam go na ring! - ogłosił Kliczko, bokserski mistrz świata wagi ciężkiej i lider ugrupowania Udar."
Na razie to Janukowycz punktuje wszystkich, za co dostaje cukierki od Putina, czyli pomoc finansową.Ale Kliczkę łapa musi ostro swędzić, a ma łapę jak szufla.
Czekam na efektowne starcie i bęcki.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#68 Andrzej 2013-12-17 20:44
Za to Polska płaci Gazpromowi jedną z najwyższych stawek za gaz w Europie. I to pomimo przyjaznych i uniżonych "awansów" Tuska do Putina.
W podobnej sytuacji jak Polska jest także Litwa. Im dalej na zachód, tym cena niższa. Rosja nie ukrywa, że traktuje dostawy gazu jako element gry politycznej.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#67 wanat 2013-12-17 20:32
Rosja ma mocne "argumenty" - sprzedaje gaz komu chce i za ile chce.
Właśnie obniżyła Ukrainie cenę z ok. 400 USD do 268,5 USD za 1000 metrów sześciennych, co ma obowiązywać już od stycznia.
UE będzie trudno konkurować o względy Ukrainy z takim "dobrym wujaszkiem" jak Rosja. Ta batalia zdecydowanie jest wygrana przez Putina.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#66 gizio 2013-12-17 17:59
Wystarczyło ojechać do Moskwy i już gaz dla Ukrainy będzie tańszy. Tak się robi biznesy.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#65 Gandalf 2013-12-16 21:09
Trwające od 21 listopada w Kijowie prounijne protesty chyba powoli wygasają. Ludzkość może spokojnie wracać do domów, oczekiwać świąt i sylwestra.
A już jutro delegacja ukraińskiego rządu udaje się do Moskwy. Nie do Brukseli, nie do Wilna, ale do Moskwy, by tam złożyć wiernopoddańczy hołd.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#64 Marcin pl 2013-12-16 16:00
Dużo było zamieszania, szczególnie w kontekście wileńskiego szczytu Partnerstwa Wschodniego. Trochę ludzie pomanifestowali na Majdanie. Kilku polityków, w tym z Polski, przyjechało do Kijowa. Ale na razie już jest "po wszystkim". Rosja utrzymuje swoją strefę wpływów i nie oddała ważnej ze strategicznego punktu widzenia Ukrainy. Podział Europy i świata, zakreślony przez Stalina, pomimo upływu czasu, trzyma się mocno.
Cytować | Zgłoś administratorowi
 
 
#63 emka 2013-12-16 14:23
Cytuję Maciej:
Ukraina w osobie prezydenta Janukowycza już wybrała: wyżej od stowarzyszenia z Unią oceniła żelazny uścisk rosyjskiego niedźwiedzia.


Ten niedźwiadek potrafi pogruchotać kości...
Cytować | Zgłoś administratorowi
 

Dodaj komentarz

radiowilnowhite

EWANGELIA NA CO DZIEŃ

  • 22 grudnia 2024 

    4 niedziela Adwentu

    Łk 1, 39-45

    Słowa Ewangelii według świętego Łukasza

    Maryja wybrała się w drogę i spiesząc się, poszła w górskie okolice, do pewnego miasta judzkiego. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, podskoczyło dziecko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. I zawołała donośnym głosem: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona! Czemu zawdzięczam to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie? Gdy tylko usłyszałam Twoje pozdrowienie, podskoczyło z radości dziecko w moim łonie. Szczęśliwa jest Ta, która uwierzyła, że wypełnią się słowa powiedziane Jej przez Pana”.

    Czytaj dalej...
 

 

Miejsce na Twoją reklamę
300x250px
Lietuva 24Litwa 24Литва 24Lithuania 24