To zależy od tego, jak patrzę na życie. Definiowanie wolności wymaga uprzedniego określenia obrazu człowieka, na jakim opieram moje życie. Bez określenia tego obrazu, nasze definicje wolności będą „od Sasa do lasa”. Widzimy to w pewnych kierunkach współczesnej myśli, które z różnych powodów przestały pytać o fundamenty i zasady. Filozofia marksistowska definiowała wolność jako zgodę na „dziejową konieczność” – tzn. na przymus, a nawet na przemoc. Bolszewicy mordowali i gnębili ludzi w imię ich rozumienia wolności. W szkołach niemal przez pół wieku uczono nas, że bolszewicy po 1939 r. przynieśli wolność Polakom. To czysty cynizm. Zresztą oni nie byli pierwsi.
Więc ja zadam pytanie Panu – jaki obraz człowieka, jaka antropologia jest podstawą naszej rozmowy? Także wśród czytelników tego tekstu będą osoby o bardzo zróżnicowanym podejściu do życia, do człowieczeństwa.
Pytam o koniec wolności – jako koniec robienia tego, na co mam „ochotę”.
Pytanie, jak Pan rozumie „ową ochotę”.
Spróbujmy spojrzeć z punktu widzenia człowieka XXI wieku, który postrzega wolność przede wszystkim jako nieskończoną liczbę dostępnych możliwości, człowieka, który dopóty czuje się wolny, dopóki ma dowolny wybór.
Aby człowiek mógł zdefiniować swoje życie, a w nim swoją wolność w życiu, musi się wcześniej na coś zdecydować, za czymś opowiedzieć. Jeżeli się nie zdecyduje, żyje w rozdarciu, w wewnętrznym konflikcie z samym sobą, z bliskimi, w społeczeństwie. Jedna część człowieka bowiem ciągnie go ku dołowi, druga ku górze. Każdy, kto mówi o wolności, posiada jakieś swoje założenia, stawia sobie jakieś cele, do czegoś dąży, stosuje jakieś środki, choć bywa tak, że nie jest tego świadom.
Nie można mówić o wolności tak miło i tak grzecznie, że każdy z tym się zgodzi, że chętnie przyjmie to, co mu się zaproponuje. O co my się kłócimy najczęściej? Właśnie o zakres własnej wolności, która staje w konflikcie z wolnością drugiego. Dla ojca zmęczonego całodzienną pracą wolnością jest spokój i cisza domowa, a dla jego syna nastolatka możliwość słuchania na cały regulator „metalu”.
Dlatego też refleksje i dyskusje o wolności w sposób konieczny prowadzą do konfrontacji, do ścierania się pojęć o życiu, o jego celach, zasadach, fundamentach... Wolność można próbować określić w dyskusji panelowej podczas konferencji czy w rozmowie przy kawie. Jednak jej rzeczywista definicja klaruje się w realnym codziennym życiu – gdy dziecko ma inne zdanie niż jego ojciec, matka. Wolność to wymagające codzienne życie, budowanie relacji, przekraczanie siebie, by nie krzywdzić innych. Wolność to nie teoria. Źródłem tragedii ludzkości w XX wieku było przejęcie władzy przez ludzi, którzy bezwzględnie, ślepo i cynicznie opierali swoją chciwość i żądzę władzy na teoriach i wyidealizowanych założeniach, które nie miały nic wspólnego z realnym życiem. Teoretyczne definicje wolności bywają wzniosłe i piękne, ale wprowadzone w życie mogą stać się okrutne. Nie ma „czystej wolności”, oderwanej od realnego życia osobistego, rodzinnego, społecznego, politycznego. Nie ma wolności, która w każdej sytuacji daje ci tysiąc możliwości wyborów... Nie masz człowieku wyboru. Musisz oddychać, jeść, spać, żyć z innymi, itd. To jest ewidentny przymus. Bo jeśli wolność rozumiesz jako całkowitą niezależność od innych, to idź na środek Sahary i oddalony kilka tysięcy kilometrów od innych rób, co chcesz.
Tak więc wolność urzeczywistnia się w relacji do drugiego człowieka. Jesteśmy wolni tylko w relacjach. Człowiek nigdy nie jest wolny w izolacji od innych i od natury. Czego ja chcę od drugiego człowieka? Co ja mam wziąć od niego? Ale też – czego on ode mnie oczekuje? Co ja mam jemu ofiarować? Bez odpowiedzi na te pytania nie zdefiniujemy wolności.
Zatem jakie powinniśmy zadać pytanie, zanim zapytamy o wolność?
O co mi w życiu chodzi? Do czego dążę? Dla alkoholika nieświadomego swego problemu (a takich nie brakuje) wolność w jego odczuciu, przynajmniej okresowo, będzie polegała na nieograniczonej możliwości picia. Poczuje się zniewolony, gdy ktoś mu tego zabroni, albo odbierze mu dostęp do alkoholu. Wolność nie jest najpierw i przede wszystkim doświadczeniem subiektywnym, ale jest doświadczeniem obiektywnym. Wolnością nie jest jedynie to, czego ja chcę najpierw, co ja czuję. Wolność wpisana jest w nasze człowieczeństwo.
Wolność wymaga pracy wewnętrznej, dyscypliny, by – dążąc do własnych celów i własnych założeń życiowych – nie krzywdzić innych, nie iść po trupach. Jeżeli chcemy żyć w rodzinie, w społeczeństwie w zgodzie, życzliwości i pokoju, musimy zbliżyć się do obiektywnego, prawdziwego rozumienia wolności, na które zgodzi się nie tylko ten, kto żyje ze mną pod jednym dachem, ale także i ten, kto żyje ze mną w jednej społeczności, w jednym narodzie, w jednej ludzkiej wspólnocie. Prawdziwe rozumienie wolności musi objąć każdego człowieka.
Jeżeli nie zbliżymy się do prawdziwego pojęcia wolności, wszystko w życiu społecznym będzie zawieszone. W życiu prawdziwą ludzką i duchową wartość ma to, co jest podjęte w duchu dobrze rozumianej wolności. Prosty przykład: tata daje prezent swojemu synowi, i ten jest z niego bardzo dumny. „Ojciec mnie docenił” – myśli. Ale z czasem dowiaduje się, że matka wymogła na mężu, aby dał dziecku ów prezent. I już prezent ten traci swoją wartość. Musimy w refleksji i dyskusji zbliżać się do takiego rozumienia wolności, na które zgodzi się człowiek, który żyje obok mnie, niezależnie od religii, wyznania, rasy, narodu, itp.
Ale korzystając z wolności możemy chcieć czegoś, co, mówiąc ogólnie, nie jest dobre...
Wolność nie jest wartością absolutną. Nasza wolność jest ograniczona. Ograniczona różnego rodzaju okolicznościami. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Moja wolność nie daje mi prawa, aby stanąć ponad drugim. Ze swej natury dąży do dobra moralnego i zakłada dobro moralne. Odrzucenie dobra moralnego nie jest wolnością, ale jej utratą. Jeżeli ktoś przyjmie, że wartości moralne nie istnieją, wówczas łatwo wolnością nazwie to, co służy tylko jemu samemu, według moralności Kalego: „Kali ukraść krowę, to dobrze, Kalemu ukraść krowę, to złe”. Konsekwencje są okrutne. Po trupach idzie się do władzy, zaspokaja się własne żądze, itp.
Jednak mogę na przykład przyjąć perspektywę, w której liczy się tylko władza, czyli panowanie nad drugim człowiekiem. W tym świetle im więcej będę miał władzy, tym bardziej będę wolny. Czy to jednak jest prawdziwa wolność?
To jest zaprzeczenie wolności. My rozmawiamy o takim rozumieniu wolności, które ma obejmować każdego człowieka. Pojęcia wolności ludzkiej nie da się określić, odwołując się jedynie do biologii, psychologii czy też socjologii. By zbliżyć się do prawdziwego pojęcia wolności, musimy liczyć się z ludzkim sumieniem, z recta ratio – z prawym rozumem, prawym myśleniem, prawością ducha. Także osoby, które nie uważają się za religijne, ale są ludźmi prawego sumienia, dążą do wolności.
Recta ratio – prawy rozum dyktuje fundamentalne zasady ludzkiego życia: twoje życie nie jest ważniejsze od życia twego bliźniego. Z tej zasady płyną inne: „nie czyń drugiemu, co tobie jest niemiłe” lub „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Jeżeli ja nie chcę, aby drugi człowiek mnie upokarzał, muszę sam zrezygnować z poniżania kogokolwiek.
Zasady rewolucji francuskiej: wolność, równość i braterstwo – to kwintesencja moralności chrześcijańskiej. Wszystkie rewolucje głosiły te zasady, ale wszystkie też robiły coś absolutnie przeciwnego: niosły zniewolenie, niesprawiedliwość, nienawiść i zbrodnie. Dlaczego? Ponieważ odrzucały nie tylko wartości religijne, ale ludzkie sumienie i prawy rozum. „Ja, w imię moich idei, mogę nawet mordować, ale drugi – ponieważ ma błędne idee – nie ma prawa nawet się na to skarżyć” – oto zasada każdej rewolucji opartej na przemocy.
Prawy rozum, sumienie jest niezbędne do tego, aby zdefiniować, czym jest prawdziwa wolność. Jeżeli człowiek, społeczeństwo, naród odcina się od prawego sumienia, wszystko wówczas układa pod siebie i dla siebie: „Moja wolność daje mi prawo do wszystkiego i mogę to osiągać, spychając innych na margines czy wykorzystując ich”. Nie tylko ojciec wyznacza zakres wolności syna, ale i syn wyznacza zakres wolności ojca.
A mógłby Ojciec podać jakiś konkretny przykład?
Bardzo prosta sytuacja. Gdy dziecko ma imieniny, ojciec winien zrezygnować z mało ważnych zajęć, by świętować w domu z rodziną, bo wcześniej – gdy tata miał imieniny, syn zrezygnował z wyjścia do kolegów. To jest równość, partnerstwo. Święty Augustyn w „Wyznaniach” opowiada o swoich odczuciach z lat chłopięcych, gdy był surowo karany rózgą przez nauczycieli za lenistwo w nauce. Myślał: dlaczego dorośli biją dzieci za nieposłuszeństwo czy lenistwo, podczas gdy ich samych nikt nie bije, choć zachowują się w takich sam sposób? „Czyż człowiek, który mnie bił, zachowywał się w życiu lepiej ode mnie?” – pyta Augustyn w „Wyznaniach”. Jako człowiek, dorosły: nauczyciel, ojciec, matka, wychowawca nie jest ważniejszy od dziecka.
W takim razie wolność jest bardzo ściśle powiązana z miłością?
Miłość to szczytowa wartość moralna. Wolność sama dla siebie nie istnieje, ona jest w służbie miłości, jej celem jest miłość. Miłość nie jest jednak – o ile tak możemy się wyrazić – egocentryczna, zawłaszczająca, ona ofiaruje wolność, szuka wolności i daje wolność. Wolność prawdziwa jest tam, gdzie jest duch autentycznej miłości. Doświadczamy tego nie tylko na gruncie religijnym, ale także ludzkim. Młody zakochany człowiek czuje się wolny. Najpełniej jednak wolność wiąże się z miłością doświadczaną religijnie - mistycznie. Święty Jan Paweł II powie, że szczytem wolności jest Jezus ukrzyżowany, który z miłości do ludzi oddaje życie. Jak nie ma większej miłości, niż oddać życie za brata, tak też nie ma większej wolności, niż poświęcić się całkowicie dla drugiego.
Dziecko nie czuje się zniewalane zakazami i nakazami ojca, gdy ten kocha je prawdziwie. Nie chodzi jednak o słowa, pouczenia. Małe dzieci, choć nie umieją jeszcze pojąć, ale doskonale odróżniają zakazy i nakazy kierowane gniewem, surowością od tych, które płyną z prawdziwej ojcowskiej troski i miłości.
A czy jako ojcowie mamy prawo, a może wręcz obowiązek ograniczać wolność dziecka? W końcu odpowiadamy za nie - mówię tu choćby o kwestiach bezpieczeństwa.
Oczywiście, ale z zastrzeżeniem, że ojciec sam winien się najpierw ograniczyć. Jeżeli ojciec żyje w rozpasaniu, upija się, wraca do domu, kiedy chce, kupuje co chce, nie licząc się z potrzebami materialnymi rodziny, to może byłoby lepiej dla dzieci, gdyby się zbyt gorliwie nie zajmował ich wychowaniem przez ograniczanie ich wolności. To, co mówię, ma charakter lekkiej prowokacji. Ograniczanie wolności dziecka winno dokonywać się w prawdzie, w pokorze. Jeżeli ojciec zakazuje synowi palić papierosy, a sam pali, to swoje pouczenie winien zacząć od pokornego przyznania się do błędu: „Niestety sam w młodości...”. Gdy ojciec ogranicza dziecko, a sam się nie ogranicza, to ono odbiera to jako niesprawiedliwość.
Czyli najpierw samodyscyplina ojca, a potem dyscyplinowanie dzieci.
Gdy mówi się o wychowaniu, pojęcie „dyscypliny” może kojarzyć się wielu z metodami wychowawczymi rodem z XIX wieku. Dyscyplina wychowawcza i rózga, to synonimy. Jedno ze znaczeń w języku polskim to „krótki bat o kilku rzemieniach”. Jeżeli używamy pojęcia dyscypliny, to równolegle należałoby – w zależności od okoliczności – używać pojęć: odpowiedzialność, posłuszeństwo, posłuch, ład, porządek.
Dyscyplina nie może być tresurą.
Kiedy brakuje osobistej wolności i miłości do dziecka, wtedy rozpoczyna się dyscyplina rozumiana właśnie jako tresura. Tresura jest zaprzeczeniem wolności. Wymusza, a nie wychowuje. Myślę, że przemoc dzieci na ulicy wynika nierzadko z tresury domowej. Dziecko nie jest w stanie dać upustu swoim emocjom w domu, czyni to niekiedy na ulicy, tam odreagowuje.
Gdy brakuje w wychowaniu dyscypliny, istnieje – w moim mniemaniu – ryzyko dziecięcej i młodzieńczej samowoli.
Jak najbardziej. Ale dyscyplina to nie zakazy, nie polega jedynie na ograniczaniu dziecka, ale także na ukazywaniu mu fundamentalnych zasad życia, którymi człowiek winien się kierować, gdy chce żyć w spokoju, w zgodzie z innymi, być szczęśliwym. Człowiek uczy się wszystkiego, także dyscypliny i wolności.
W takim razie ojcostwa też należy się uczyć. Nie wszyscy jednak mogli się tego nauczyć od swoich rodziców.
Punktem odniesienia dla naszego życia są nie tylko rodzice. Mogą nim być także inni członkowie rodziny, wychowawcy, nauczyciele, przyjaciele. Forum Tato.Net może też być pewnym punktem odniesienia dla wychowywania się w ojcowskiej wolności i dyscyplinie. Na Forum ojcowie mogą podzielić się między sobą może nie tym, jak rozumieją, ale jak żyją wolnością i dyscypliną. Ojciec zdyscyplinowany nie będzie miał trudności w dyscyplinowaniu dzieci. Chciałbym życzyć Forum Tato.Net, aby więcej mówiono o wewnętrznej wolności samych ojców i o ich samodyscyplinie, niż dyscyplinowaniu dzieci i wychowaniu ich do wolności. Dyscyplinowanie i wolność dzieci winny być lustrem ojcowskiej wolności i samodyscypliny.
Z o. Józefem Augustynem SJ rozmawia Rafał Janus
Komentarze
A tu jest piękna definicja: Prawy rozum, sumienie jest niezbędne do tego, aby zdefiniować, czym jest prawdziwa wolność. Jeżeli człowiek, społeczeństwo, naród odcina się od prawego sumienia, wszystko wówczas układa pod siebie i dla siebie: „Moja wolność daje mi prawo do wszystkiego i mogę to osiągać, spychając innych na margines czy wykorzystując ich”. Nie tylko ojciec wyznacza zakres wolności syna, ale i syn wyznacza zakres wolności ojca.
Jeżeli "wolność" pojmuje się jako "róbta co chceta" to rzeczywiście jest to nie do pogodzenia. Tylko czy to jest wolność prawdziwa i odpowiedzialna?
"Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu"
(Warszawa, 28 grudnia 1975)
warto na poważnie potraktować myśli zawarte w tej rozmowie
może świat będzie wtedy choć troche lepszy
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.