Ukraina jest bowiem na rozdrożu. Jej przywódca prezydent Wiktor Janukowycz wyraźnie się pogubił. Nie może się zdecydować, co wybrać - Brukselę czy Moskwę. Perspektywa zacieśnienia współpracy z Unią, owszem, jest kusząca. Profity gospodarcze i polityczne mogą być duże. W razie podpisania umowy otwiera się bowiem perspektywa na pomoc unijną, zachodnie inwestycje, otworem stanie duży bogaty rynek, zniknie wiele barier handlowych dla ukaińskiego biznesu. No, i w jakiejś tam perspektywie (może lat, powiedzmy, 15-stu) Ukraina mogłaby liczyć nawet na członkowstwo. Z drugiej jednak strony bezpośrednie sąsiedztwo Rosji też ma swoje atuty, z których numer jeden – to surowce. Ukraina potrzebuje „gazpromowskiego" gazu i rosyjskiej ropy dużo i po możliwie niskich cenach. „Wiecej za mniej", bywa jednak tylko w reklamie. W realu za wszystko trzeba płacić swoją cenę. W tym przypadku jest to cena o wymiarze geopolitycznym. Kreml chętnie posadzi Ukrainę na „naftową igłę", jak to się mówi w tamtejszym żargonie (sprzeda ropę i gaz po bardzo ulgowych cenach), w zamian jednak zażąda od Kijowa przyszlusować się nie do Uni tylko do ...„tamożennogo sojuza". A że gospodarcza sytuacja Ukrainy jest kiepska, Janukowycz ma przed sobą trudny rebus do rozwiązania.
Tymczasem zagłębiając się nieco do historii przekonamy się, że Ukraińcy zawsze mieli kłopoty z przywódcami w trudnych dla narodu sytuacjach. Było na ogół bowiem tak, że albo przywódca naród wyprowadzał na manowce, albo naród – odmawiając posłuszeństwa przywódcy – sam się tam parł. Bohdan Chmielnicki, ataman o nieposkromionych ambicjach, wyrwał Ukrainę spod wpływów Rzeczpospolitej ( niby broniąc ją przed uciskiem Lachiw) tylko po to, by pchnąć nieszczęsną prosto w objęcia moskiewskich carów, gdzie dopiero Ukraińcy poznali, co to jest ucisk i samodzierżawie. Ataman Semen Petlura w zawierusze I wojny światowej miał szansę przywrócić Ukrainie niepodległość w sojuszu z Polską. Kijów od Piłsudskiego otrzymał za darmo. Nie potrafił jednak porwać za sobą narodu, któremu śmiertelną pętlę niedługo naszykowali bolszewicy. Stepan Bandera, przywódca UPA, w czasie II wojny światowej skompromitował ukraiński ruch niepodległościowy dopuszczając się zbrodni ludobójstwa i czystek etnicznych.
Dziś Ukraina znowu stanęła w obliczu historycznych rozstrzygnięć. Musi wybrać – Wschód czy Zachód. 58 proc. obywateli opowiada się, według ostatnich sondaży, za integracją z Unią Europejską. 31 proc. jest jej przeciwna. Wybiera Rosję. Prezydent Janukowycz jak na razie stoi w rozkroku. Może nie stoi, tylko drepcze. Drepcze w miejscu, próbując grać na dwa fronty. Nie ma faktycznie tygodnia, by nie jeździł na spotkanie z Putinem do Moskwy, gdzie godzinami, ukryci przed mediami i światem, targują się. Od wyników tych targów będzie zależało z czym ukraiński prezydent pojedzie do Wilna – z piórem do podpisania umowy czy z przysłowiowym ukraińskim kawonem.
Janukowycz musi jednak uważać, by nadmiernie frymarcząc nie przehandlował Samostijnej. Historia jakoś nie napawa optymizmem. Jak dotychczas ukraińscy przywódcy w przełomowych dla narodu momentach zawsze wybierali fatalnie dla Ukrainy.
Tadeusz Andrzejewski
Komentarze
Pogawędki? Baćka może liczyć jedynie na monolog W.Putina, przerywany okrzykami - tak jest!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.