Gdyby nie obrzydliwość całej tej historii, można by się nawet cieszyć, że urośliśmy do politycznej potęgi, która spędza sen z powiek kremlowskim bonzom. Można by też tkwić w przekonaniu, że rosyjscy oligarchowie głupieją z nadmiaru przepychu tylko dlatego, iż Litwa kupuje ich nośniki energii. Gotowi więc na każdą podłość, by nie stracić takiego klienta. Można by też wziąć za poważną monetę teorię szefa konserwatystów Andiusa Kubiliusa, że przez nas Rosja chce dokopać całej Unii Europejskiej. Cóż... to fakt, że Rosja igra z nami (szczególnie ostatnio) i bezwzględnie, i okrutnie, ale faktem jest i to, że my jej te igraszki ułatwiamy. Głowa naszego państwa – że posłużę się tu retoryką stosowaną przy impeachmencie Rolandasa Paksasa – jest bowiem bardzo narażona na wpływy (lit. pažeidžiama). A to za sprawą szkieletów, które próchnieją w jej szafie. Niby ukryte, a przecież ich istnienie jest tajemnicą poliszynela.
Czy więc prezydent Valdas Adamkus nie ma racji ubolewając (na łamach dziennika „Lietuvos rytas"), że gdy sygnatariusz „Zigmas Vaišvila podniósł w Sejmie kwestię o przynależności prezydent do pewnych struktur, milcząco połknęliśmy tę pigułkę". No to Rosjanie znów wrócili do tej historii. „Wywieźli archiwa, więc będą próbowali świadomie zatruwać atmosferę" – ostrzega Adamkus i trudno się z nim nie zgodzić. Podobnie jak z publicystą Rimvydasem Valatką, który przypomina, że nikt się u nas specjalnie nie przejął faktem, iż pani prezydent, delikatnie mówiąc, mijała się z prawdą w kwestii swojego „udziału w Szlaku Bałtyckim, że należała do platformy M. Burokevičiusa, że nawet po odrodzeniu niepodległości pobierała kremlowską gażę". Poza tym, co mamy zrobić z wiedzą, że w wolnym demokratycznym kraju zostały ocenzurowane aż dwie telewizyjne audycje o niekonieczne słodkich tajemnicach i metodach sprawowania władzy naszej pani prezydent – „Ostatnia instancja" Rūty Janutienė (TV3) oraz dokument dziennikarza Tomasa Dapkusa (LNK).
Niektórzy publicyści uważają, że prezydent właśnie stanęła do walki o drugą kadencję, a rola ofiary rosyjskich służb specjalnych ma być jej atutem. To może się udać. Póki jednak madame Grybauskaitė nie pozbędzie się wspomnianych szkieletów (niekoniecznie aż kagebistowskich), będzie czuła na sobie (a wraz z nią cała Litwa) sznureczki, za które w Kremlu ktoś zawsze chętnie pociągnie.
Lucyna Schiller
Komentarze
W pełni zasłużyła na przydomek - czerwona Dalia. A poza tym często nosi sukmany w stylu Kim-ir-sena.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.